To co wydarzyło się na Wołyniu to była zbrodnia ludobójcza. Uważam, że Ukraińcy powinni to jednoznacznie przyznać. Jestem przekonany, że do tego dojdziemy - powiedział we wtorek w RMF FM wiceszef MSZ Paweł Jabłoński. Dodał, że Ukraina powinna rozwiązać też sprawę ekshumacji ofiar rzezi.
Wiceminister był pytany we wtorek w RMF FM o wypowiedź szefa ukraińskiego IPN Antona Drobowycza, który w wywiadzie z ukraińskim portalem glavcom powiedział, że warunkiem przeprowadzenia ekshumacji ofiar rzezi byłoby m.in. odrestaurowanie grobów członków UPA na Podkarpaciu. "Stawianie jakichkolwiek warunków tego rodzaju to jest rzecz absolutnie niewłaściwa. To są niemądre słowa. Na szczęście to nie jest tak, że pan Drobowycz wyznacza kierunki polityki ukraińskiej (...) Jestem przekonany, że ta wypowiedź nie odzwierciedla stanowiska państwa ukraińskiego" - powiedział Paweł Jabłoński.
Wiceszef MSZ zadeklarował, że polska dyplomacja pracuje nad sprawą ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej. "Rzeczywiście na ten moment sytuacja nie jest zadowalająca. Ja sobie kompletnie nie wyobrażam sytuacji, że Ukraina tej sprawy nie rozwiąże przed swoim wejściem do UE. (...) My będziemy dalej tę presję wywierać" - powiedział.
Był też pytany, czy prezydent Zełenski powinien przeprosić Polaków za rzeź wołyńską. "My nie chcemy jednego oświadczenia, jednej deklaracji, jednych przeprosin. My chcemy, żeby ta sprawa została rozwiązana w sposób całościowy, długoterminowy. Nie chodzi o jedno oświadczenie o przeproszeniu. Chodzi o to, żeby przede wszystkim przeprowadzić ekshumacje i upamiętnić ofiary (...) My nad tym teraz bardzo ciężko pracujemy" - powiedział wiceminister.
Podkreślił, że "to co wydarzyło się na Wołyniu to była zbrodnia o charakterze ludobójczym, to była zbrodnia ludobójcza". Dopytywany, czy Ukraińcy powinni jednoznacznie przyznać, że to co wydarzyło na Wołyniu to było ludobójstwo, odparł: Tak, uważam, że powinni. Jestem przekonany, że do tego dojdziemy".
80 lat temu, 11 i 12 lipca 1943 r. Ukraińska Powstańcza Armia dokonała skoordynowanego ataku na polskich mieszkańców ok. 150 miejscowości w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim i łuckim. Wykorzystano fakt gromadzenia się w niedzielę 11 lipca ludzi w kościołach. "Krwawa niedziela" jest uważana za szczytowy moment ludobójstwa dokonywanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach na Wołyniu i w Galicji.
"My nie chcemy jednego oświadczenia, jednej deklaracji, jednych przeprosin. My chcemy, żeby ta sprawa została rozwiązana w sposób całościowy, długoterminowy. Nie chodzi o jedno oświadczenie o przeproszeniu. Chodzi o to, żeby przede wszystkim przeprowadzić ekshumacje i upamiętnić ofiary (...) My nad tym teraz bardzo ciężko pracujemy" - powiedział wiceminister.
Badacze obliczają, że tylko tego jednego dnia, 11 lipca, mogło zginąć ok. 8 tys. Polaków – głównie kobiet, dzieci i starców. Akcja UPA była kulminacją trwającej już od początku 1943 r. fali mordowania i wypędzania Polaków z ich domów, w wyniku której na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło ok. 100 tys. Polaków.
Sprawcami Zbrodni Wołyńskiej były OUN – frakcja Bandery, podporządkowana jej UPA oraz ludność ukraińska uczestnicząca w mordach polskich sąsiadów. OUN-UPA nazywała swoje działania "antypolską akcją". To określenie ukrywało zamiar, jakim było wymordowanie i wypędzenie Polaków. Za przeprowadzenie ludobójczej czystki etnicznej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej na polskiej ludności cywilnej bezpośrednią odpowiedzialność ponosi główny dowódca UPA, Roman Szuchewycz.(PAP)
autor: Mateusz Mikowski
mm/ godl/