Odnalezienie ofiar zbrodni w Puźnikach przypomina o mniej znanych epizodach rozprawy ukraińskich nacjonalistów z Polakami. „Zbrodnia w Puźnikach była jednym z ostatnich tak znaczących i brutalnych ataków na polską ludność” – mówi PAP dr Damian Markowski, badacz zbrodni UPA na Podolu.
Jak zauważa historyk, autor książki „W cieniu Wołynia. Antypolska akcja OUN i UPA w Galicji Wschodniej 1943–1945” zbrodnia z lutego 1945 r. była częścią planu ukraińskich nacjonalistów, którzy zmierzali do „oczyszczenia z polskiej ludności terenów uznawanych przez nich za tereny etnicznie ukraińskie, które powinny być zamieszkałe wyłącznie przez ludność ukraińską”. Zbrodnie UPA z lat 1943-45 polegały więc na „likwidowaniu” całych polskich osad i wsi, wraz z zamieszkującą je ludnością. Jak dodaje dr Damian Markowski, „zbrodnia w Puźnikach była jednym z ostatnich tak znaczących i brutalnych ataków na polską ludność”. Atak poprzedziła podobna zbrodnia dokonana w nocy z 5 na 6 lutego w Baryszu. Tam ofiarami było co najmniej kilkudziesięciu Polaków.
Sprawcą zbrodni był oddział UPA dowodzony przez Petra Chamczuka „Bystrego”, który dwukrotnie organizował zbrodnicze rajdy po terenie dawnego województwa tarnopolskiego. „Pierwszy miał miejsce jesienią 1944 r., a kolejny w styczniu i lutym 1945 r. Podczas drugiego zamordowano około 300 Polaków, w większości kobiet i dzieci” – mówi dr Daniel Markowski.
Do zbrodni w Puźnikach doszło w nocy z 12 na 13 lutego 1945 r. Jej sprawcą był oddział UPA dowodzony przez Petra Chamczuka „Bystrego”, który dwukrotnie organizował zbrodnicze rajdy po terenie dawnego województwa tarnopolskiego. „Pierwszy miał miejsce jesienią 1944 r., a kolejny w styczniu i lutym 1945 r. Podczas drugiego zamordowano około 300 Polaków, w większości kobiet i dzieci” – mówi dr Daniel Markowski.
Podobnie jak w przypadku innych miejsc zbrodni na Wołyniu, Podolu i w Galicji Wschodniej mordów dokonywano w wyjątkowo brutalny sposób. „Napad został przeprowadzony przez oddział liczący około 200 osób uzbrojonych w broń palną, maszynową, a nawet kilka moździerzy. Najtragiczniejszym momentem zbrodni było odkrycie przez nacjonalistów grupy kilkudziesięciu polskich kobiet i dzieci próbujących schować się w kryjówkach w rowie przebiegającym przez wieś. Wszyscy zostali zamordowani, większość bagnetami i kolbami karabinów” – mówi dr Damian Markowski.
Sowieckie meldunki oceniały liczbę zamordowanych Polaków na ponad 80. Polskie podziemie oceniało tę liczbę na około 100 osób. Rzeczywista liczba ofiar mogła sięgnąć nawet 160. Były to niemal wyłącznie kobiety, dzieci i starsi mężczyźni. Młodsi zostali wcieleni w szeregi tzw. armii Berlinga. Przed wojną Puźniki liczyły około 800 mieszkańców. Według dr. Daniela Markowskiego atak przeżyło około 600. Zamordowani zostali pochowani przez ocalałych mieszkańców wsi. „Część została pochowana w zbiorowej mogile, którą teraz prawdopodobnie udało się odnaleźć, a innych, głównie tych których tożsamość udało się ustalić, w grobach pojedynczych. To sprawia, że prace ekshumacyjne mogą nie dać pełnej odpowiedzi na pytanie o liczbę ofiar tej zbrodni” – wyjaśnia dr Damian Markowski.
Przez niemal osiemdziesiąt lat miejsce zbrodni nie zostało poddane jakimkolwiek badaniom. 2 listopada 2022 r. Fundacja Wolność i Demokracja uzyskała zgodę władz ukraińskich na rozpoczęcie prac archeologiczno-poszukiwawczych mogiły Polaków zamordowanych w tym miejscu.
Rajd kurenia „Bystrego” miał ogromny wpływ na losy Polaków z tej części Podola. „Żyjemy tutaj wszyscy w naprężeniu i obawie. Ludzie po nocach, a nawet w dzień czuwają, przemęczeni chcieliby jak najszybciej przenieść się na Zachód, spodziewając się zbrojnego napadu podobnego jak w Ihrowicy i Łozowej” — pisał ksiądz Michał Zawadecki z jednej z okolicznych parafii. W innych relacjach pojawia się przekonanie, że Polacy muszą opuścić swoje domy, jeśli chcą ocalić życie. „Wszyscy Polacy z całej okolicy zgłosili się na wyjazd na Zachód, widząc w tym jedyny ratunek” – wspominał ksiądz Józef Mróz z Barysza. Zbrodnie UPA oznaczały więc kres polskiej obecności na większości obszaru Podola. „Ta ostatnia fala zbrodni na terenie Podola miała miejsce przyspieszenie wypędzania polskiej ludności przez władze sowieckie. Ukraińscy nacjonaliści, że należy +zachęcić+ polską ludność do wyjazdów. Takie określenia pojawiały się w rozkazach nakazujących uderzenia na Polaków W ciągu kolejnych kilku miesięcy zdecydowana większość ocalałych polskich mieszkańców dawnego województwa tarnopolskiego pod presją terroru ukraińskiego i nacisków władz sowieckich zdecydowała się porzucić swoją małą ojczyznę i wyjechać na ziemie odzyskane” – wyjaśnia dr Markowski. Większość trafiła na Dolny Śląsk i Opolszczyznę. Mieszkańcy Puźnik trafili w okolice Paczkowa na Opolszczyźnie.
Przez niemal osiemdziesiąt lat miejsce zbrodni nie zostało poddane jakimkolwiek badaniom. 2 listopada 2022 r. Fundacja Wolność i Demokracja uzyskała zgodę władz ukraińskich na rozpoczęcie prac archeologiczno-poszukiwawczych mogiły Polaków zamordowanych w tym miejscu. Maciej Dancewicz, wiceprezes zarządu Fundacji Wolność i Demokracja, powiedział PAP, że był to przełom w staraniach o podjęcia na nowo poszukiwań pomordowanych Polaków. „W wyniku kilku ekspedycji, prowadzonych w bardzo trudnych warunkach pogodowych i terenowych, po przeszukaniu dużego obszaru, wykonaniu kilkuset odwiertów i kilkudziesięciu transzei, odnaleźliśmy mogiłę zbiorową na terenie sąsiadującym z dawnym cmentarzem wsi Puźniki. Zgadzało się to z relacjami żyjących świadków tej zbrodni” – wyjaśnił Dancewicz.
Biorący udział w poszukiwaniach ofiar zbrodni w Puźnikach prof. Andrzej Ossowski z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego powiedział PAP, że miejsce w którym niegdyś położona była polska wieś jest zupełnie zapomniane. „To miejsce do którego ciężko dojechać, a co dopiero prowadzić jakiekolwiek badania. Do dawnej wsi, liczącej osiemdziesiąt lat temu około 200 gospodarstw, prowadzi droga, którą po deszczach nie da się przejechać, ani iść. Ta wieś zupełnie zniknęła, cały obszar porósł lasem i krzakami, zupełnie inna jest także siatka dróg. Wiele czasu zajęło nam więc odtworzenie topografii tej wsi. Pamiętajmy, że pracowaliśmy w kraju, który bierze udział w wojnie, a co za tym idzie nie mogliśmy korzystać z wielu nowoczesnych narzędzi wykorzystywanych w tego rodzaju poszukiwaniach. Nie wynikało to ze złośliwości strony ukraińskiej, ale wymagań czasu wojny” – powiedział. Obszar objęty poszukiwaniami liczył kilka hektarów.
Dodał, że właśnie z tych powodów prace na miejscu trwały cztery miesiące, ale zakończyły się powodzeniem i odkryciem zbiorowej mogiły o której wspominali świadkowie tamtych wydarzeń. „Ponad tydzień trwało ustalenie przebiegu dokładnej granicy cmentarza tej wsi” – powiedział. Obecnie trwa oczekiwanie na zgodę władz ukraińskich na ekshumację. Prawdopodobnie zostało w niej pochowanych około 80 osób. „Wiemy, że w zdecydowanej większości zakopano tam ciała pomordowanych kobiet i dzieci. Znamy nazwiska ofiar, co pozwala nam na próby identyfikacji. Rozpoczął się już proces pobierania materiału genetycznego od krewnych ofiar. Gdy uzyskamy zgodę na ekshumację należy przygotować zespół, który przeprowadzi badania na miejscu. Mam nadzieję, że te prace będą przełomowe” – podkreślił prof. Ossowski. Dodał, że zespół Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów jest przygotowany do prowadzenia takich badań już na miejscu odkrycia masowych mogił z udziałem badaczy wielu dziedzin – archeologii, kryminalistyki, antropologii, medycyny sądowej i genetyki. Jako przykład podał badania prowadzone przez badaczy z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Langannerie w Normandii w 2022 r., gdzie udało się zidentyfikować spoczywających w bezimiennych grobach żołnierzy dywizji gen. Stanisława Maczka. „Często w mediach pojawia się informacja, że nie będzie możliwe zidentyfikowanie ofiar zbrodni. Jest to możliwe, a celem jest przywrócenie godności ofiarom i ich godne pochowanie, pod ich nazwiskami. Powinniśmy stawiać na jakość prac, a nie ilość” – podsumował prof. Ossowski.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ pat/