Wyższa Oficerska Szkoła Pożarnicza była traktowana jako część resortu SW. Władze nie mogły więc „odpuścić” studentom – mówi dr Grzegorz Majchrzak z IPN. Decyzja o radykalnym rozwiązaniu zapadła na wniosek gen. W. Jaruzelskiego. 35 lat temu, 2 grudnia 1981 r., spacyfikowano strajk studentów WOSP.
PAP: Dlaczego władze powstrzymały się przed rozprawą ze strajkującymi studentami w radomskiej Wyższej Szkole Inżynierskiej, a tak radykalnie zareagowały na wystąpienie w Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej w Warszawie?
Dr Grzegorz Majchrzak: Strajk w Wyższej Szkole Inżynierskiej jest jednym z wielu przykładów konfliktu okresu przed stanem wojennym podsycanego przez władze. Strajk tamtejszych studentów z punktu widzenia MSW nie był jednak atakiem na resort spraw wewnętrznych, któremu podlegała szkoła na warszawskim Żoliborzu. MSW nie mogło sobie pozwolić na tolerowanie protestów czy prób tworzenia niezależnych związków w podległych mu instytucjach czy służbach. Proszę pamiętać, że w 1981 r. próbowano tworzyć związek zawodowy milicjantów. Władze szybko spacyfikowały te próby. Nie było też zgody na tworzenie związku zawodowego pracowników cywilnych. Dla władz strajk w WOSP był więc przekroczeniem granicy.
PAP: Jaka była bezpośrednia przyczyna strajku studentów Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej?
Dr Grzegorz Majchrzak: Bezpośrednią przyczyną był incydent z 24 listopada 1981 r. Wówczas kilku podchorążych miało zachować się w sposób nieregulaminowy i zostało zatrzymanych przez swoich przełożonych z okrzykiem „stój bo strzelam”. To wydarzenie podgrzało i tak już napiętą atmosferę w WOSP. Tego dnia odbył się wiec studencki, na którym zdecydowano się na rozpoczęcie strajku.
Głębszą przyczyną tych wydarzeń były prowadzone przez władze prace nad nowelizacją ustawy o szkolnictwie wyższym. WOSP był uczelnią cywilną, choć podporządkowaną Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, a miała zostać przekształcona w szkołę wojskową. Oznaczało to między innymi zakaz działalności związkowej na uczelni oraz budziło obawy o możliwość wykorzystania podchorążych do tłumienia np. ewentualnych wystąpień społecznych.
Trudno powiedzieć na ile konflikt wokół WOSP był sprowokowany przez władze. Bez wątpienia jednak od grudnia 1980 r. MSW prowadziło działania oparte na strategii „odcinkowych konfrontacji”. Zakładała ona prowokowanie lokalnych konfliktów z opozycją. Od października 1981 r. Czesław Kiszczak zalecał podnoszenie napięcia poprzez prowokowania strajków, które miały dać pretekst do wprowadzenia stanu wojennego.
PAP: Często uważa się wydarzenia z WOSP za swoistą próbę generalną przed stanem wojennym. Co takiego władze komunistyczne chciały sprawdzić poprzez brutalną pacyfikację studenckiego strajku?
Dr Grzegorz Majchrzak: Trudno powiedzieć na ile konflikt wokół WOSP był sprowokowany przez władze. Bez wątpienia jednak od grudnia 1980 r. MSW prowadziło działania oparte na strategii „odcinkowych konfrontacji”. Zakładała ona prowokowanie lokalnych konfliktów z opozycją. Od października 1981 r. Czesław Kiszczak zalecał podnoszenie napięcia poprzez prowokowania strajków, które miały dać pretekst do wprowadzenia stanu wojennego. Nie wiemy jednak, czy było tak w przypadku szkoły na warszawskim Żoliborzu.
Należy pamiętać, że uczelnia była traktowana jako część resortu spraw wewnętrznych. Władze nie mogły więc „odpuścić” studentom WOSP. Mimo początkowych negocjacji, już 27 listopada na Biurze Politycznym KC PZPR zapadła de facto decyzja o radykalnym rozwiązaniu. Był to wniosek Wojciecha Jaruzelskiego. Tego samego dnia minister spraw wewnętrznych zaproponował Radzie Ministrów rozwiązanie uczelni. Taka decyzja zapadła 30 listopada.
PAP: Dlaczego władze tak szybko zrezygnowały z prowadzenia nawet pozornych negocjacji?
Dr Grzegorz Majchrzak: W mojej opinii władze stwierdziły, że niemożliwe jest pokojowe wygaszenie tego protestu. Jedynym sposobem na to była rezygnacja z przekształcenia WOSP w szkołę wojskową. Z tej decyzji władze nie mogły się wycofać.
PAP: Do spacyfikowania strajku zmobilizowano gigantyczne siły. Czy władze obawiały się, że studenci będą stawiać twardy opór, czy może miała to być manifestacja siły na kilkanaście dni przed 13 grudnia?
Dr Grzegorz Majchrzak: Gdy planiści z MSW konkretyzowali – przygotowany już wcześniej – plan pacyfikacji WOSP, wiceminister spraw wewnętrznych Bogusław Stachura, resortowy "jastrząb", zapewniał na posiedzeniu rządu, że siłowa pacyfikacja nie będzie konieczna, ponieważ uda się doprowadzić do opuszczenia szkoły przez większość jej studentów. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że skala strajku była bardzo duża. Brało w nim udział ponad 90 procent podchorążych. Do złamania ich determinacji w dniach poprzedzających strajk posługiwano się między innymi metodą wysyłania telegramów, w których informowano o rzekomych ciężkich chorobach członków ich rodzin, co zresztą przynosiło mizerny skutek.
Pacyfikację przeprowadzono 2 grudnia 1981 r. Do jej wykonania przewidziano duże siły milicji, ale również funkcjonariuszy Wojskowej Służby Wewnętrznej i żołnierzy Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych. Bezpośrednią pacyfikację przeprowadzali funkcjonariusze ZOMO i desantujący się ze śmigłowca członkowie oddziałów specjalnych Edwarda Misztala, znani później z najścia na Komitet Prymasowski. W tym czasie zomowcy wyłamali bramy i w ciągu kilku minut opanowali budynek WOSP. Jej studenci nie stawiali oporu, choć mieli takie możliwości. Dzięki ich postawie uniknięto rozlewu krwi, choć pojedyncze osoby poturbowano – jednej nawet MSW kilka lat później musiało wypłacić odszkodowanie…
PAP: Kto jeszcze brał udział w tłumieniu strajku?
Dr Grzegorz Majchrzak: Desantem bezpośrednio dowodził Jerzy Dziewulski. Inną ciekawą i ważną postacią był szef sztabu operacji, której nadano kryptonim „Syrena”, Henryk Celak, zastępca komendanta stołecznego MO i wiceprezes PZPN ds. sportowych, nadzorujący polskie drużyny narodowe wyjeżdzające za granicę.
PAP: Jaki wizerunek studentów WOSP dominował w propagandzie komunistycznej?
Dr Grzegorz Majchrzak: Podkreślano, że strajk jest wspierany przez osoby z zewnątrz. Tak rzeczywiście było. Wsparcie okazywała Solidarność, między innymi poprzez obecność w szkole wiceprzewodniczącego Regionu Mazowsze i członka Komisji Krajowej Seweryna Jaworskiego. W budynku WOSP milicja podczas pacyfikacji zatrzymała również ośmiu innych działaczy Solidarności. To posłużyło władzom do tworzenia propagandowego obrazu protestu jako sterowanego z zewnątrz w celu podsycenia konfliktu społecznego.
Zauważmy jednak, że historia tego strajku była dość nietypowa, ponieważ poprzedziły go wiece zorganizowane zarówno przez Komisję Zakładową Solidarności w WOSP jak i Radę Uczelnianą Socjalistycznego Zrzeszenia Studentów Polskich. Podczas obu wysuwano te same postulaty.
PAP: Swój udział we wsparciu dla strajku miał również ksiądz Jerzy Popiełuszko...
Dr Grzegorz Majchrzak: Ksiądz Popiełuszko odprawiał msze dla studentów WOSP. Relacje na ten temat zachowały się między innymi w dokumentach MSW. Ksiądz również później wspierał studentów rozwiązanej szkoły, którzy potrzebowali pomocy. Część studentów zgodziła się podpisać tzw. lojalki i mogła kontynuować studia w nowoutworzonej szkole. Pozostali, mimo obietnic przyjęcia ich na studia składanych przez rektorów – nie tylko warszawskich uczelni – mieli mniej szczęścia, (część z nich przyjęto do Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego), na przeszkodzie stanął stan wojenny.
PAP: Czy poza wyrzuceniem ze studiów strajkujących studentów spotkały inne represje?
Dr Grzegorz Majchrzak: Władze przygotowywały się do zorganizowania procesu strajkujących, ale zrezygnowały z tego zamiaru po wprowadzeniu stanu wojennego. Wielu jednak konsekwencje tych wydarzeń ponosi do dziś, ponieważ uniemożliwiły im one zostanie strażakami. Wydaje się, że przekreślenie tego marzenia było największą karą.
Z jednej strony wszelkie rozmowy z władzami kończyły się odpowiedzią rządzących: „nie, bo nie”. Jednocześnie trwały strajki podsycane przez MSW. Miały one być pretekstem do wprowadzenia stanu wojennego. Moim zdaniem decyzja o jego wprowadzeniu zapadła już po I turze I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność”, czyli we wrześniu 1981 r.
PAP: Na ile wieści z WOSP wpłynęły na postawę działaczy Solidarności, który obradowali dzień później w Radomiu?
Dr Grzegorz Majchrzak: 2 grudnia odbyło się również posiedzenie Komisji Krajowej NSZZ Solidarność w hotelu „Solec” w Warszawie. Reakcje tam zgromadzonych działaczy nie były jednak radykalne. Dzień później, w gronie złożonym między innymi z przewodniczących Zarządów Regionów, wysuwano już znacznie dalej idące postulaty. Bez wątpienia pacyfikacja szkoły podgrzała i tak już napiętą atmosferę.
Z jednej strony wszelkie rozmowy z władzami kończyły się odpowiedzią rządzących: „nie, bo nie”. Jednocześnie trwały strajki podsycane przez MSW. Miały one być pretekstem do wprowadzenia stanu wojennego. Moim zdaniem decyzja o jego wprowadzeniu zapadła już po I turze I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność”, czyli we wrześniu 1981 r. Wówczas główną przeszkodą we wprowadzeniu stanu wojennego była postawa I sekretarza KC PZPR Stanisława Kani. Gdy zastąpił go Wojciech Jaruzelski decyzja o jego wprowadzeniu była kwestią czasu.
Kolejnym elementem tej układanki jest projekt ustawy o nadzwyczajnych pełnomocnictwach rządu, zakładający między innymi możliwość ograniczenia działalności związkowej, włącznie z zakazem strajków. Atmosfera posiedzenia w Radomiu jest chyba w większym stopniu skutkiem sprzeciwu wobec tego projektu, a nie wydarzeń na Żoliborzu. Pamiętajmy zresztą, że w Radomiu wciąż trwał protest w Wyższej Szkole Inżynierskiej, który zakończy się 13 grudnia.
PAP: Czy można wobec tego powiedzieć, że jesień 1981 r. zdominowana przez takie wydarzenia jak strajk w WOSP, była triumfem resortów siłowych nad PZPR?
Dr Grzegorz Majchrzak: Nie do końca, ponieważ pełnym triumfem MSW byłaby rezygnacja z wprowadzenia stanu wojennego. Taka decyzja oznaczałaby, że działania bezpieki wobec Solidarności są na tyle skuteczne, że nie jest to potrzebne. Warto również podkreślić, że w całym okresie „karnawału Solidarności” SB nie do końca realizowała wytyczne PZPR.
W koncepcji Stanisława Kani Solidarność miała zostać wpisana w system PRL i podporządkowana władzy. Do realizacji tego planu wyznaczono Służbę Bezpieczeństwa. Istnieje dokument, w którym oficerowie bezpieki stwierdzali post factum, że uznali, iż realizacja tego pomysłu jest niemożliwa. I przystąpili do realizacji planu rozbijania Solidarności.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ mjs/ ls/