Nigdy słowo, które mówi aktor, nie było tak ważne i w tak uważny sposób przyjmowane przez widza, jak wtedy – powiedział PAP aktor Emilian Kamiński o Teatrze Domowym, który powstał w stanie wojennym poza oficjalnym obiegiem na znak sprzeciwu wobec polityki władz. To była wyspa wolności - dodał.
"To był chyba jeden z moich najważniejszych teatrów" - powiedział PAP Emilian Kamiński o Teatrze Domowym, który założył wraz z Ewą Dałkowską, Maciejem Szarym i Andrzejem Piszczatowskim.
Teatr Domowy powstał w proteście przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego i zdelegalizowaniu NSZZ "Solidarność", działał poza oficjalnym obiegiem.
"To był teatr nielegalny, to był teatr, za który ścigali nas; tam groziło kilka lat więzienia, i to politycznego, także wszystko nie było takie proste" - wspominał Kamiński. Dodał, że aktorzy musieli być bardzo ostrożni i stąd spektakle nie były rejestrowane, ani fotografowane i dlatego też nie ma po nich żadnego śladu.
"Wyrażenie swoich poglądów na temat reżimu, który wtedy niewątpliwie był, (…) przeciwstawienie się temu (…) to była godność. Godność i honor" - podkreślił. I zaznaczył, że rezygnacja z występów w "reżimowych massmediach" i stworzenie własnego pola do wyrażania poglądów było dla aktorów Teatru Domowego bardzo ważne.
Równocześnie Kamiński zaakcentował, że niezmiernie istotne było też to, że na próby i spektakle przychodził ks. Jerzy Popiełuszko i była to niepowtarzalna okazja do rozmów z duchownym. "Oprócz takich rozmów na temat Jezusa, św. Franciszka, Kościoła w ogóle, na temat tego jak żyć, jak sobie dawać radę w życiu, to były wspaniałe też rozmowy o kulturze" - podkreślił aktor.
Kamiński opowiedział także o kulisach powstawania i wystawiania spektakli Teatru Domowego. "Ćwiczyliśmy w domach swoich po prostu. Najczęściej premiera odbywała się w domu, w mieszkaniu Ewy Dałkowskiej na Ursynowie" – powiedział, dodając, że także u niego odbył się jeden ze spektakli.
"Tak to przygotowałem, że był to rodzaj przyjęcia. (...) To był warunek, że jest przyjęcie - gdyby weszła ubecja, to mamy przyjęcie - imieniny cioci, czy któraś tam rocznica kupienia lodówki itd." - opowiadał aktor.
Artysta powiedział, że spektakle nieraz odbywały się na bardzo małej powierzchni. Jak mówił, "potrafiło się zebrać na 20 metrach kwadratowych 50 ludzi - widzów plus występujący". Zaznaczył, aktorzy musieli się po prostu dostosować do różnych warunków, bo "to była taka formuła bez sceny, tylko po prostu tam, gdzie było można, tam się występowało".
Kamiński przywołał przykład spektaklu, który odbył się w kurniku. "Na widowni było ponad 200 osób, nawet scenę mieliśmy, ale z tyłu za ścianą kury gdakały, także to było piękne" - opowiadał. Spektakle odbywały się też na strychach, w piwnicach, "ale najczęściej to był po prostu największy pokój w danym domu czy mieszkaniu".
Jak mówił, informacje o spektaklach rozchodziły się pocztą pantoflową i "to był taki rodzaj zaufania”.
Jednocześnie Kamiński zauważył, że na widowni często pojawiali się "bardzo zacni ludzie", a kiedy wprowadzono godzinę policyjną, często zostawało się na noc w miejscu spektaklu. "Kwitło bardzo fajne życie towarzyskie, na naprawdę wysokim poziomie, pamiętam te rozmowy - były bardzo dobre, bardzo ciekawi ludzie się spotykali" - wspominał aktor.
W ocenie Kamińskiego bardzo ważny był repertuar. "To był repertuar, który był absolutnie przeciwko temu reżimowi" – podkreślił i dodał, że "do tej pory +Bluzg+ (pamflet o gen. Wojciechu Jaruzelskim - PAP) robi duże wrażenie na ludziach". To przedstawienie według niego było dla widzów swoistym katharsis. "Ludzie tak się z tego śmieli, tak reagowali na ten +Bluzg+, że to był rodzaj takiego oczyszczenia" - mówił.
Artysta przyznał, że sam był admiratorem "programu bardziej kabaretowego, czyli wyśmiania tego całego stanu wojennego i tego komucha obrzydliwego". Jak opowiadał, w repertuarze był też program "bardziej nostalgiczny, o ludziach, którzy są zamknięci w internie i po prostu w celi rozmawiają. Rozmawiają właśnie tekstami piosenek, wierszy, monologami".
Emilian Kamiński podkreślił, że "nigdy słowo - to, które mówi aktor, nie było tak ważne i w tak ważny sposób przyjmowane przez widza, jak wtedy, dlatego że - pamiętajmy - był stan wojenny na zewnątrz". Aktor dodał, że mimo panującego w kraju zniewolenia Teatr Domowy "to była taka wyspa wolności".
Aktor powiedział, że brał udział w około 200 spektaklach Teatru Domowego. "Ze wszech miar to był niezmiernie ważny teatr, bo to był teatr, który wynikał z organiczności, z potrzeby, z umiłowania wolności" - ocenił.
Teatr Domowy zagrał swój spektakl po raz pierwszy 1 listopada 1982 r. w mieszkaniu Ewy Dałkowskiej. Wystawiono sztukę pt. "Przywracanie porządku", która opowiadała o więźniach stanu wojennego. Przedstawienie obejrzało wtedy ok. 40 widzów, następnie sztukę powtórzono jeszcze ok. 100 razy. W repertuarze było też przedstawienie komediowe, w którym pojawił się "Bluzg", pamflet na gen. Jaruzelskiego.
Teatr Domowy zaprezentował też m.in. "Degrengoladę" Pavela Kohouta, "Largo Desolato" Vaclava Havla i "Brata naszego Boga" na podstawie sztuki Karola Wojtyły. W działalność teatru zaangażowali się Piotr Machalica, Andrzej S. Jagodziński, Jerzy Zelnik, Krzysztof Popowicz, Zygmunt Sierakowski, Włodzimierz Nahorny, Kazimierz Wysota, Joanna Ładyńska, Magda Kuta, Daria Trafankowska. (PAP)
autor: Katarzyna Szydłowska-Greszta, Karolina Skonieczna
itm/