Nową ekspozycję Muzeum Powstania Warszawskiego "Cele bezpieki. Areszt Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego 1945-1954", na której ukazane zostały powojenne losy powstańców warszawskich, można oglądać w piwnicach budynku dzisiejszego Ministerstwa Sprawiedliwości.
Na powierzchni 600 mkw. MPW stworzyło ekspozycję, na której ukazane zostały powojenne losy powstańców warszawskich – komunistyczne represje wobec młodych ludzi, którzy nie spodziewali się, że będą prześladowani i torturowani za walkę o niepodległość. 1 marca, w Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, w uroczystym otwarciu ekspozycji wziął udział prezydent Andrzej Duda.
"W 2005 r. w Al. Ujazdowskich razem z prezydentem Lechem Kaczyńskim otwieraliśmy wystawę +Alejami paradą mieli iść…+" - powiedział zastępca dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego dr Paweł Ukielski. "Było to nawiązanie do słynnej pieśni powstańczej, w której powstańcy marzyli o tym, że po zakończonej wojnie zorganizują wielką defiladę, defiladę zwycięstwa. Że ta przez nich przelana krew spowoduje, że obudzą się po wojnie w wolnej Polsce, gdzie oni będą tymi żołnierzami wolności, tymi bohaterami, którzy wywalczyli tę wolność - powiedział. - Niestety, rzeczywistość była zupełnie inna - żołnierze Powstania Warszawskiego, żołnierze Armii Krajowej byli więzieni, katowani, często skazywani na karę śmierci".
Ukielski mówił jak narodził się pomysł pomysł, "aby w samym sercu tego systemu bezpieki, (…) w dawnym Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, pod którym mieściły się piwnice, które były zamienione na cele, w których przetrzymywano w areszcie właśnie powstańców, właśnie żołnierzy podziemia niepodległościowego, zorganizować ekspozycję stałą, która opowiadała by o tych zbrodniach, ale także o oporze wobec narzuconego siłą reżimu totalitarnego".
Jak podkreślił Ukielski, zwiedzający "mogą zapoznać się nie tylko z samą historią, która jest opowiedziana za pomocą plansz, eksponatów, rozmaitych multimediów, ale także mogą poczuć tę grozę miejsca, w którym czy to w celach, czy również w karcerach byli przetrzymywani polscy bohaterowie. - Areszt Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego był miejscem, gdzie przetrzymywano bardzo wielu ludzi. Ci ludzie byli przesłuchiwani, torturowani, a następnie skazywani, później trafiali do więzień lub do cel śmierci, gdzie wykonywano wyroki" - zaznaczył.
Wśród nich znaleźli się m.in. Jan Rodowicz "Anoda", gen. August Fieldorf "Nil", prof. Wiesław Chrzanowski, prof. Władysław Bartoszewski, Anna Jabłonowska "Paulinka" czy Hieronim Dekutowski "Zapora". "Kwiat polskiego podziemia i kwiat polskiej Armii Krajowej przez te mury się przewinął" - powiedział Ukielski.
Jak podkreślił, areszt był miejscem niezwykle trudnym do przetrwania. "Nie tylko izolacja, nie tylko to, że przetrzymywani byli w całkowitej ciemności albo wręcz przeciwnie - w niezwykle ostrym świetle, byli często pozbawiani snu" – mówił Ukielski. I kontynuował: "tutaj odbywały się przesłuchania, a zatem starano się wpływać jak najmocniej na psychikę i na wytrzymałość osadzonych. Część z nich przebywała w karcerach (...) bardzo często bez możliwości wyprostowania się, musieli stać często w wodzie. Część z nich była przesłuchiwana w taki sposób, że byli rozbierani do naga, stawiani w mroźnym, otwartym oknie".
Ukielski zwrócił uwagę, że w areszcie bardzo dbano o to, aby więźniowie nie mieli kontaktu ze światem zewnętrznym. "Temu służyło przetrzymywanie w celach nawet pozbawionych okien, a także to, że strażnikami byli Francuzi, ludzie, którzy nie mówili po polsku, co znacznie utrudniało nawiązywanie jakichkolwiek kontaktów między osadzonymi a strażnikami" - opowiadał.
Piwnice od lat 40. nie były poddawane gruntownym remontom, dzięki czemu można było "w miarę wiernie" odtworzyć miejsce i pokazać areszt tak, jak wyglądał wtedy, kiedy byli przetrzymywani w nim żołnierze.
"Dysponujemy trzema całkowicie zrekonstruowanymi celami. Pozostałe miejsca (...) chociażby z prawdziwymi drzwiami, z których udało się zdjąć późniejsze warstwy farby, w których wciąż są te judasze, przez które strażnicy więzienni zaglądali w latach stalinowskich - powiedział. - Tutaj były przez te wszystkie lata głównie magazyny, które nie były szczególnie odnawiane, co z naszego punktu widzenia okazało się pewnego rodzaju zaletą".
Jak zaznaczył Ukielski, jednym z pierwszych działań, które zostały podjęte w momencie, gdy Ministerstwo Sprawiedliwości udostępniło i użyczyło piwnice, były działania konserwatorskie. "Zaczęliśmy poszukiwać inskrypcji na ścianach, rysunków, napisów. Udało się odnaleźć kilkadziesiąt takich inskrypcji, one wszystkie zostały pieczołowicie zabezpieczone i dzisiaj można je oglądać na ekspozycji".
Wśród eksponatów są pamiąki osób przetrzymywanych m.in. w więzieniu przy ul. Rakowieckiej, jak również we Wronkach, czy przy ul. 11 listopada w Warszawie. "Chociażby elementy biżuterii wykonywane czy to z rybich ości, czy z chleba, rozmaite religijne obrazki, ryngrafy, krzyżyki, które również z wszystkiego, co tylko dało się znaleźć, były wykonywane" – wymieniał Ukielski.
Wśród przedmiotów, które więźniowie tworzyli jest komplet szachowy wykonany z chleba (PAP)
ksz/ gma/