W 200 lat po klęsce Napoleona pod Waterloo, pokonanego w belgijskich błotach przez Wellingtona, British Museum prezentuje od czwartku wystawę wizualnej propagandy z okresu napoleońskiego. Był to "złoty wiek" karykatury.
Muzeum zorganizowało ją z okazji 200. rocznicy bitwy pod Waterloo, lecz ograniczyło do pokazania wojny propagandowej, toczonej po obu stronach Kanału La Manche.
Zatytułowana "Bonaparte i Brytyjczycy: Druki i propaganda epoki napoleońskiej", wystawa skupia się na grafice satyrycznej. Jej autorzy wykorzystywali nowy wizualny język, w którym karykatura zacieśnia więzy z satyrą i wprowadza żywiołową narrację zapoczątkowaną w XVIII w. przez znakomitego angielskiego malarza i rytownika Williama Hogartha (1697-1764).
Pod koniec XVIII w., publikacje grafiki o wszelakiej tematyce zalewały rynek, a Londyn stał się jednym z ośrodków wydawniczych.
Zdaniem Sheili O’Connell z działu rycin i rysunków British Museum, specjalistki od popularnych brytyjskich druków satyrycznych i handlu XVIII-wieczną grafiką, "propaganda jest równie stara jak i polityka".
Tłumaczy ona, że "oprócz wyśmienitej grafiki dla nabywców z wyższych klas społecznych, rozwinęła się wówczas również tańsza, mniej wyrafinowana produkcja dla mniej wybrednych nabywców z klas pracujących". Powstał niszowy rynek na satyryczne ryciny o tematyce politycznej; sprzedawano je w sklepikach w modnych rejonach miasta; niektóre pełniły rolę galerii z płatnym wstępem, a druki często wystawiano w oknach, by przyciągnąć widzów. Do najbardziej pomysłowych satyryków brytyjskich czasów napoleońskich należeli James Gillray, Thomas Rowlandson, Richard Newton i George Cruikshank.
Wystawa rozpoczyna się od portretów z połowy lat 90. XVIII w., ukazujących przystojnego młodego generała, a kończy odlewem jego maski pośmiertnej. Rycina Guiseppe Longhiego z 1798 r. (wg obrazu Antoine-Jeana Grosa) ukazuje Bonapartego jako smukłego, wywijającego sztandarem Republiki Francuskiej młodego herosa z mieczem w dłoni. Wraz z rosnącą sławą generała z Korsyki rycina ta, upamiętniająca zwycięstwo w bitwie pod Arcole we Włoszech, stała się jego ikonicznym wizerunkiem.
O'Connell zwraca uwagę na kontrast między państwową machiną stojącą za Napoleonem, a sytuacją po drugiej stronie Kanału La Manche. Podczas gdy francuska propaganda stara się przedstawiać Bonapartego jako romantycznego bohatera, brytyjska satyra napotyka na problemy z wolnością słowa; wielu artystów i sprzedawców grafik trafia wtedy do więzienia.
Podziwianym satyrykiem był Cruikshank, który Bonapartego przedstawiał jako wąsatego jakobińskiego bandytę. Z kolei Newton, w ukłonie dla antypapistowskiego nastawienia Anglików, przedstawił, jak zwycięzca włoskiej kampanii wypina obnażoną tylną część ciała, by pocałunek złożył na niej klęczący z tyłu papież Pius VI.
Na wystawę wypożyczono prace Hogartha z muzeum w londyńskim domu słynnego neoklasycznego architekta Johna Soane'a.
Hogarth, którego 250. rocznica śmierci przypadła niedawno w październiku, był autorem cykli obrazów i rycin wydawanych od 1731 roku, piętnujących demoralizację i zło społeczne. Serie płócien z cyklu "Nowoczesnej moralności" - "Rake's Progress" (ang. Kariera marnotrawcy) i "Wybory" należą właśnie do kolekcji Soane'a.
W historii sztuki Hogarth zajmuje szczególne miejsce jako pierwszy angielski malarz. Na podstawie obrazów sam sporządzał ryciny i sprzedawał bardzo tanio, za to w wielkich ilościach, co pozwalało mu zachować niezależność od mecenasów. To on, wraz z innymi, uczynił z literackiej postaci Johna Bulla "heroiczny archetyp wolno urodzonego Anglika". Postać Jasiu Byka, czy też Byczego Jasia, jak można przetłumaczyć jego imię, to stereotyp angielskiego grubianina, który przedkłada proste przyjemności nad niemoralne zachowania klasy panującej. Postać, powołana do życia przez przyjaciela Swifta, Johna Arbuthnota, stała się po 1800 r. ucieleśnieniem postawy Wielkiej Brytanii wobec planów Napoleona.
Szczery Anglik John Bull u Abruthnota miał za swego francuskiego odpowiednika Louisa Baboona (Ludwika Pawiana), w aluzji do imienia króla Francji. Tę szyderczą tradycję Gillray potraktował jeszcze bardziej groteskowo, przydając Francuzom cech diabelskich.
Po ostatecznym wygnaniu Napoleona na Świętą Helenę na rycinie Lacroix książę Wellington i pruski feldmarszałek Bluecher, zwycięzcy spod Waterloo, dosłownie wysyłają cesarza na śmietnik historii:
wsadzili go już do kubła na śmieci i właśnie zamykają pokrywę.
Monika Klimowska (PAP)
klm/ ala/