
„Rewolucjonistą z przekonań i kontrrewolucjonistą z nabytego doświadczenia” nazwał go polski pisarz, dla którego „tylko prawda była ciekawa”. 8 września 1885 r. urodził się Karol Wędziagolski, polityk, autor „Pamiętników”, które - zdaniem Józefa Mackiewicza - mają „wartość nieprzemijającą”.
„Nazwisko Wędziagolskiego nie wyryło się na trotuarze popularnej agory historii i znane jest jedynie wąskiej garstce historyków i miłośników tego okresu historii, w którym działał” – napisał Krzysztof Lubczyński w swoich „Rekomendacjach książkowych” (pisarze.pl, 2023). „A postać to, co się zowie, barwna i pełna sprzeczności. Rewolucjonista, uczestnik rewolucji październikowej, potem kontrrewolucjonista i wróg bolszewizmu, człowiek, który poznał osobiście Borysa Sawinkowa, Aleksandra Kiereńskiego, Lwa Trockiego, Pawła Milukowa, generałów Korniłowa, Wrangla i Denikina, Romana Dmowskiego, a później stał się jednym z zaufanych ludzi Józefa Piłsudskiego” - przypomniał. „Wszystkim tym ludziom poświęcił Wędziagolski, utalentowany człowiek pióra, barwne i soczyste portrety” - dodał.
„Karol Wędziagolski, jest jak mało kto postacią kolorową na tle - chciałoby się rzec: kolorowych czasów” – napisał Mackiewicz w recenzji pt. „Książka o niepokojących analogiach »Pamiętniki« Wędziagolskiego”, opublikowanej w londyńskich „Wiadomościach” (1972). „Gdyby nie był to kolor krwi, czerwieni i gruzów walącej się epoki. Tratowanej kopytami konnicy, kołami taczanek, zdeptanej butami wojny domowej. Zaplutej łuskami »siemieczek« obok łusek wystrzelonych taśm karabinów maszynowych. Słońce świeciło przez kurz i dymy. Księżyc padał na przemykających w strachu uciekinierów. Nastawała nowa epoka kolektywnego terroru. W tym galimatiasie frontów, mordów i wywrzaskiwanych haseł, Wędziagolski jest rewolucjonistą z przekonań i - kontrrewolucjonistą z nabytego doświadczenia” - dodał.
Według Mackiewicza, wartość „Pamiętników” polegała na kompletnej rewizji obowiązującej wersji historii.
„Wędziagolski jest, moim zdaniem, taki skromniejszy Kopernik, który wyłamał się z ram ustalonego światopoglądu, i ustalił prawo rządzące planetarnym systemem politycznym od r. 1917 do dziś. Praktyka tego prawa grozić może całemu światu niewolą” – ocenił.
Karol Wędziagolski urodził się w rodzinnym majątku Jaworów opodal Wilna, w starej szlacheckiej rodzinie herbu Pomian. Miał cztery siostry i dwóch braci.
„W naszej rodzinie święta Bożego Narodzenia były uroczystością nie tylko religijną, lecz również rodzinną, jak w większości polskich rodzin” – wspominał w pamiętnikach. „Ze wszystkich stron naszego ówczesnego świata, z Petersburga, Kaukazu, Mandżurii, a w jednym wypadku nawet z Japonii, co nie było takie łatwe, coś mocniejszego od przestrzeni, trudów i kosztów podróży niosło pamiętliwe serca i lekko wycudzołożone dusze w jednym i tym samym kierunku – tak to trwało latami: w dniu Wigilii stary dom ożywiał się niezmiernie hałaśliwą obecnością maminych, papinych, a przede wszystkim jaworowych synów i córek, a było tego sporo – opisywał.
Ukończywszy petersburski elitarny Korpus Kadetów został niższym urzędnikiem ministerialnym. Po wybuchu I wojny światowej powołano go do armii Imperium Rosyjskiego. „Przydzielono mnie do sztabu XVIII Korpusu Armii w randze wojskowego urzędnika ostatniej czy przedostatniej klasy” – napisał. W tej roli sprawdził się jako skuteczny zaopatrzeniowiec i organizator.
„Jego oddział, po krótkim pobycie nad Bałtykiem, skierowano na zachód do »priwislanskiego jeszcze kraju«. Po drodze przeżył dość patriotyczny epizod powrotu do ojczyzny, wyrażony jednak powściągliwie, w swoim stylu, i dotarł do Warszawy, której dotąd nie znał. Wśród wielu spotkań, także z dalszą rodziną, ale i z rozmaitymi Rosjanami, była też rozmowa z Aleksandrem Świętochowskim, który dał mu rozgrzeszenie na dalszą drogę: »Nie jest hańbą – orzekł – nosić rosyjski mundur, gdy jest wojna z Niemcami«” – napisał Marek Klecel w artykule pt. „Karol Wędziagolski. Świadek dwóch rewolucji” (Biuletyn IPN, 2017).
Po wybuchu rewolucji lutowej (1917) został wybrany na komisarza politycznego 8. Armii. „Przeciętny żołnierz został grubą rybą czasów kiereńszczyzny, razem z Borysem Sawinkowem bezskutecznie próbowali zorganizować zdławienie rewolucji październikowej" – czytamy w recenzji „Pamiętników” na blogu „Filety z Izydora” (2013). „W wyborach do Konstytuanty bolszewicy mieli zaledwie 13 proc.… gdy Sawinkow, w sierpniu 1917, zażądał do Kiereńskiego aresztowania wszystkich członków centralnego komitetu bolszewickiej partii - Kiereński z niezwykłą u niego stanowczością powiedział: nie!” – wspominał Wędziagolski. „Nastąpiła dymisja Sawinkowa… Inteligencja szła za masami, jak skazaniec przykuty do swej taczki. Bardziej w trosce o uszanowanie ideałów wroga, przede wszystkim w obawie o jego bezpieczeństwo. Byle nie splamić sobie rąk krwią ludu… Demokracja stawała się dyktatorem mody. Najwyżsi wodzowie armii spieszyli zgłosić swoją solidarność z rewolucją. W najekskluzywniejszych salonach było towarzyską nieprzyzwoitością wątpić w demokrację” – opisywał. „Ostatnia odsłona tragedii rozpoczęła się w dniu 25 października /starego stylu/ 1917. Stała się wstępem do długoletniego dramatu świata, który trwa do dziś i nikt nie wie, kiedy się skończy i czym się skończy” – przypomniał bolszewicki pucz, zapisany w „postępowej” historii pod hasłem „rewolucja październikowa”.
Aleksander Kiereński w gabinecie premiera. Fot. Not stated, Public domain, via Wikimedia Commons
„Wędziagolski wyraźnie swoją refleksję kieruje nie do Rosji, nie do Polski, lecz do całego świata. Gdy to się czyta dziś, w r. 1972, tak zdawałoby się odległym od tamtych wypadków, trudno doprawdy oprzeć się wrażeniu, że nastroje panujące w tzw. wolnym świecie wykazują wiele, czy zbyt wiele, analogii z »kiereńszczyzną« powiedzmy to w cudzysłowie” – napisał Józef Mackiewicz (1902-85), obserwujący z Monachium rosnącą we współczesnej mu Europie popularność marksizmu. „Gdyby dziś papieżowi w Rzymie »zarzucić«, że jest antykomunistą, Kuria Rzymska zaprzeczyłaby tej »insynuacji« w słowach godnych, ale nie pozbawionych, sądzę, wewnętrznej irytacji. Komunizmu nie wolno zwalczać, z komunizmem należy prowadzić dialog” – skomentował autor „Lewej wolnej” i „Watykanu w cieniu czerwonej gwiazdy”.
Opuściwszy po przewrocie bolszewickim Petersburg Wędziagolski wstąpił do „białej” – walczącej z bolszewikami - Armii Ochotniczej i został członkiem Dońskiej Rady Obywatelskiej – ciała politycznego tej formacji. Stamtąd był delegowany do proklamowanej w Kijowie Ukraińskiej Republiki Ludowej. Przybył tam jednak już po obaleniu lokalnego rządu i musiał ukrywać się przed bolszewikami a później władzami powstałego pod protektoratem Niemiec Państwa Ukraińskiego – nieskutecznie, bo w rezultacie spędził pół roku w niemieckim więzieniu w Kijowie. W ukraińskiej stolicy wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej. „Wędziagolski jest człowiekiem kilku funkcji jednocześnie. Łącznikiem z kontrrewolucją rosyjską, zaufanym polskiego POW, rzecznikiem Sawinkowa i jego koncepcji. Ma kontakty z Ukraińcami i nawet z… bolszewikami. W Kijowie też styka się po raz pierwszy z szeregiem wybitnych nazwisk Polski Piłsudskiego, i późniejszymi dygnitarzami naszego dwudziestolecia” – napisał Józef Mackiewicz. Są to min. Bolesław Wieniawa-Długoszewski, Bogusław Miedziński, Kazimierz Sosnkowski, Ignacy Matuszewski, Andrzej Strug, Michał Sokolnicki i Leon Wasilewski. Pod koniec grudnia 1918 roku Wędziagolski przybył do Warszawy.
„Uważałem, że należy nawiązać łączność z rosyjskim obozem republikańskim, korzystając z pomyślnej koniunktury dla rozwiązania odwiecznego sporu polsko-rosyjskiego, z korzyścią dla obu stron. Nie miałem powodów wątpić w szczerość intencji moich rosyjskich przyjaciół ze Związku Odrodzenia Rosji (Sawinkow, Czajkowski, Plechanow, Rodiczew, Filosofow i in.)” – wspominał Wędziagolski. Do swej koncepcji politycznej udało mu się przekonać generalnie niechętnego Rosji Józefa Piłsudskiego. „Wędziagolski z polecenia Piłsudskiego urzeczywistnił plan owego porozumienia z antybolszewickim Związkiem Odrodzenia Rosji, skupiającym środowisko niechętne monarchicznej, "generalskiej" kontrrewolucji. Sawinkow zostaje przyjęty przez Piłsudskiego; ustalono zasady politycznej działalności organizacji rosyjskich w Polsce” – przypomniał Mackiewicz. Powstał Komitet Rosyjski Polityczny, na którego czele stanął Borys Sawinkow. Rozpoczęło się formowanie 3. Armii Rosyjskiej, która miała wziąć udział w walce z bolszewikami.
Po Bitwie Warszawskiej, 12 października 1920 r. Piłsudski zawarł rozejm. „Wędziagolski nie wykorzystał swej bliskości z Piłsudskim. Przeciwnie – ująwszy się za swoimi rosyjskimi przyjaciółmi deportowanymi z Polski (na mocy pokoju ryskiego) odbył ostrą, przykrą rozmowę z Naczelnikiem Państwa” – napisał Grzegorz Eberhardt (1950-2014) we „Wstępie” do wydanych przez „Iskry” (2007) „Pamiętników”. „Piłsudski wściekł się i zaczął krzyczeć na mnie, że takie to już ma szczęście do Polaków, których za uszy ciągnie do Polski, a w ręku zostają mu tylko uszy. Bogu dzięki, nie wymienił jakie” – wspominał Wędziagolski, który - na znak protestu - wycofał się wtedy z polityki, zajmując się swoją częścią Jaworowa. „Zbudował solidny murowany dom i ostro zabrał się za gospodarowanie. Postawił na tak zwane kultury rolne, próbował się z hodowlą trzody, drobiu. Pobliskie bagna zamienił w stawy rybne” – przypomniał Eberhardt. „Usprawniał swoje gospodarstwo pod względem technicznym, obkupił je w maszyny i sprzęt, młynowi dodał turbinę, wytwarzał prąd, zakładał sady” – napisał. Miał kilka aut, na których chłopców ze wsi uczył jazdy i mechaniki. Razem z braćmi ufundował szkołę. Dzięki ich aktywności w Jaworowie często gościli artyści z Wilna i Warszawy” - dodał.
Jako zagorzały piłsudczyk nie zrezygnował jednak całkiem z działalności publicznej. Kiedy w lipcu 1934 roku Sąd Handlowy w Łodzi ogłosił upadłość Zakładów Przemysłu Bawełnianego „Ludwik Geyer" SA, Wędziagolski został jej syndykiem.
Dzięki wprowadzonym oszczędnościom, ograniczeniu inwestycji i zredukowaniu zadłużenia poprzez układy z wierzycielami, zwiększył zatrudnienie i produkcję. W rezultacie jego działań w czerwcu 1938 roku upadłość firmy przeszła do historii.
Postępującą sanację zakładów przerwała jednak agresja Niemiec i ZSRS na Polskę we wrześniu 1939 roku.
Pawilon maszyny parowej na dziedzińcu "Białej Fabryki" - pierwszej w Łodzi mechanicznej tkalni i przędzalni, zbudowanej w latach 1835-37 przez Ludwiga Geyera na południowym krańcu ulicy Piotrkowskiej, 2008 r. Fot. PAP/Grzegorz Michałowski
„Wędziagolski nie miał złudzeń – Niemcy póki co pokonają Polskę. Ale najgorsze przyszło 17 września gdy Sowieci wkroczyli do Polski” – napisał Eberhardt. „Dom w Jaworowie nawiedzili wkrótce politrucy. Któryś z nich skomentował jego nieobecność: »Wiele nam na złość zrobił«. Zapamiętał te słowa Michał Wędziagolski, bratanek Karola” – dodał.
Związany z ostatnim rządem II RP (ojcem chrzestnym najmłodszej córki Edwardy, urodzonej w 1929 roku, był marszałek Śmigły Rydz) Karol Wędziagolski nie miał szans na ewakuację do Wielkiej Brytanii, z której okupowaną Polską rządził Władysław Sikorski. Nie uzyskawszy wizy do USA ani Kanady, rodzina Wędziagolskich znalazła się 27 kwietnia 1941 roku w Rio de Janeiro. W Brazylii Karol Wędziagolski znalazł pracę w montowni Mercedesa w Sao Paulo, kierowanej przez Alfreda Jurzykowskiego. Zmarł 20 lipca 1974 roku, mając 88 lat. Został pochowany na cmentarzu Itaquera w Sao Paulo.
„»Pamiętniki« Karola Wędziagolskiego, wydane przez Polską Fundację Kulturalną w Londynie należałoby umieścić na półce klasycznego tzw. »wkładu« do historycznej literatury światowej. Mają one wartość nieprzemijającą, daleko poza kręgiem spraw polskich” - napisał Józef Mackiewicz. „Mamy moc dzieł o rewolucji w Rosji. Autorami tych książek są jednak przeważnie obserwatorzy lub »ofiary« rewolucji. Po raz pierwszy bodaj występuje nie widz, lecz aktor tamtych dziejów. I na tym »od wewnętrznej strony« polega różnica i największa wartość tej książki zarazem. Naturalnie, istnieje dużo książek napisanych przez bolszewików różnych narodowości, w tej liczbie z tuzin przez działających wówczas polskich bolszewików. Ale te nie należą do literatur narodowych, lecz - bez względu na język - do wspólnoty literatury komunistycznej, zarówno tamtych jak dzisiejszych czasów” – wyjaśnił. „To zupełnie co innego” - ocenił Mackiewicz. (PAP)
Paweł Tomczyk
top/ dki/