150 lat temu, 22 marca 1864 roku, władze carskie przeprowadziły w Wilnie publiczną egzekucję Konstantego "Kastusia" Kalinowskiego, jednego z przywódców powstania styczniowego na terenach Białorusi i Litwy. Środowiska niezależne Białorusi uważają go za bohatera, a władze ignorują.
"Kalinowski to bohater, który jest ważny dla naszej historii, bo walczył o to, o co trzeba walczyć także dzisiaj: o wolność i niepodległość" - mówił w rozmowie z PAP w 150. rocznicę wybuchu powstania styczniowego lider opozycyjnego ruchu "O Wolność" Alaksandr Milinkiewicz, którego pradziadek i prapradziadek uczestniczyli w zrywie z 1863 roku. Uważa on, że powstanie styczniowe to dla Białorusinów przykład, "że nikt za nas nie będzie walczyć o prawo do bycia narodem i samodzielnego istnienia, że sami musimy to robić".
Kalinowski urodził się 2 lutego 1838 r. w wiosce Mostowlany, dziś na terytorium Polski. Ukończył prawo w Petersburgu, a po powrocie na Białoruś w 1861 r. założył w Grodnie organizację rewolucyjną, która zaczęła wydawać "Mużycką Prawdę", gazetę przygotowującą grunt pod powstanie wśród chłopstwa. Organizacja wkrótce przeobraziła się w Prowincjonalny Komitet Litewski, który zaczął szykować zryw na Białorusi i Litwie.
"Kalinowski to bohater, który jest ważny dla naszej historii, bo walczył o to, o co trzeba walczyć także dzisiaj: o wolność i niepodległość" - mówił w rozmowie z PAP w 150. rocznicę wybuchu powstania styczniowego lider opozycyjnego ruchu "O Wolność" Alaksandr Milinkiewicz, którego pradziadek i prapradziadek uczestniczyli w zrywie z 1863 roku.
"Kiedy wybuchło powstanie w Warszawie 22 stycznia, jego przywódcy nie uprzedzili litewsko-białoruskiego kierownictwa. Kalinowski przez jakiś czas wahał się, czy je poprzeć, był bowiem świadom, że powstanie na Białorusi jest nieprzygotowane. Ale 1 lutego 1863 roku wydał manifest i Białoruś oraz Litwa dołączyły do powstania" - opowiadał PAP białoruski historyk dr Alaksandr Smalanczuk.
Kalinowski był jednym z czołowych przedstawicieli partii "czerwonych", którzy dążyli do nadania powstaniu w większym stopniu charakteru społecznego i przyciągnięcia do udziału w nim mas chłopskich. "Cel był taki sam w przypadku +białych+ i +czerwonych+: odrodzenie Rzeczypospolitej oraz przywrócenie wolności i niezależności. Wybrali tylko inne drogi" - podkreśla Smalanczuk.
Kalinowski stał na czele powstania na Białorusi i Litwie do swojej śmierci, zdając sobie sprawę już na początku lata 1863 r., że zryw ten skończy się niepowodzeniem. W styczniu 1864 r. został aresztowany przez władze carskie, a 22 marca publicznie powieszony w Wilnie.
Smalanczuk przyznaje, że Kalinowski starał się wykazać, że Białoruś i Litwa różnią się od Polski i dlatego powinny cieszyć się pewną niezależnością czy autonomią. Zastrzegł jednak: "Kiedy dziś mówi się na Białorusi, że występował za niezależnością Białorusi, jest to pewna przesada.(...) Idea niezależności wykształciła się dopiero na początku XX w. i nie mogła być w żaden sposób związana bezpośrednio z Kalinowskim, bo powstanie było już wówczas sprawą przeszłości".
Dziś środowiska niezależne na Białorusi uznają go za bohatera narodowego, wskazując, że walczył o niepodległość i o język białoruski; "Mużyckaja Prawda" ukazywała się bowiem po białorusku, choć nie cyrylicą, a w alfabecie łacińskim.
Władze białoruskie omijają temat Kalinowskiego. "Żadna władza nie lubi rewolucjonistów, tym bardziej tak autorytarna jak nasza - tłumaczył Milinkiewicz. - Po drugie, próbuje się nas znów powiązać wyłącznie z rosyjską historią.(...) Ciągle nam się wmawia, że Kalinowski to Polak, który chciał spolonizować Białorusinów i dołączyć do starej Rzeczypospolitej". (PAP)
mw/ mjs/ ls/