675 lat temu, 8 lipca 1343 r., Kazimierz III zawarł w Kaliszu z zakonem krzyżackim traktat pokojowy, w którego wyniku m.in. za zrzeczenie się praw do Pomorza Gdańskiego odzyskał Kujawy i ziemię dobrzyńską. Za panowania ostatniego, wielkiego Piasta, odpadł od Polski również Śląsk. I choć te właśnie kwestie zaważyły na kolejnych kilkuset latach, zmysłowi politycznemu Kazimierza Wielkiego zawdzięczamy to, że straciliśmy tylko tyle. Tym bardziej że sporo też zyskaliśmy.
Stwierdzenie, że w XIV wieku Polska straciła Śląsk i Pomorze, dla mieszkańca ziem położonych nad Wisłą w tamtej epoce zapewne byłoby zupełnie niezrozumiałe. Nikt wówczas nie myślał w kategoriach państw czy narodów, lecz jedynie poddaństwa tej czy innej dynastii. W tym kontekście Śląsk nie odpadł od Polski, ponieważ stanowił wtedy kombinację wielu drobnych księstw, w których co prawda władali Piastowie, ale ich związki z Krakowem były niekoniecznie bliższe niż np. z Pragą. Faktem jest jednak, że w lutym 1339 r. Kazimierz, zwany później Wielkim, zrzekł się pretensji do księstw śląskich, których niemal wszyscy władcy złożyli hołd królowi Czech, Janowi Luksemburskiemu, co sprawiło, iż stały się one częścią Świętego Cesarstwa Rzymskiego.
Osobliwe państwo
Znacznie prościej, ale i gorzej przedstawiała się sytuacja z Pomorzem, Kujawami i ziemią dobrzyńską, które za czasów Władysława Łokietka zostały zajęte przez zakon krzyżacki, który stworzył na tych terenach średniowieczną osobliwość – scentralizowane i zinstytucjonalizowane państwo, nieopierające się na strukturze dynastycznej. Nie chaotyczny zlepek ziem o bardzo płynnych granicach, jak większość ówczesnych europejskich królestw, lecz państwo w rozumieniu dużo późniejszym, nowożytnym.
Co gorsze – dla Polski – było to państwo ważne dla zachodniej i południowej Europy. W percepcji tamtejszych władców, w tym papieża, stanowiło enklawę zachodniej kultury na dzikim jeszcze Wschodzie, a jego istnienie uzasadniała rzecz niezwykle ważna w obowiązującej wówczas wizji świata – misja chrystianizacji pogan, którymi bez wątpienia byli mieszkańcy Litwy, ale też plemiona pruskie i jaćwieskie. Również polska prowincja w połowie XIV wieku daleka jeszcze była od pełnego schrystianizowania, a w lasach znajdowało się więcej poświęconych Perunowi dębów niż krzyży.
Władysław Łokietek zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę, nic też dziwnego, że sporą część jego panowania wypełniała wojna z Krzyżakami – w zasadzie nieustająca, zaledwie sporadycznie przerywana rozejmami i zawieszeniami broni. Kiedy umierał 2 marca 1333 r., nic nie zostało rozstrzygnięte i taką sytuację zastał koronowany niedługo potem jego syn i następca, Kazimierz. Uporządkowanie spraw na Zachodzie stało się więc dla młodego monarchy priorytetem. Jak pisał Jan Długosz:
„Po objęciu rządów i dojściu do władzy w Królestwie Polskim król polski Kazimierz uznał, że na początku winien szczególnie się zatroszczyć o dwie sprawy, które by mogły zapewnić uświetnienie i wzmocnienie jego Królestwa. Po pierwsze, żeby jego Królestwo udręczone i znękane przez Krzyżaków poprzednią, niszczącą wojną i doprowadzone do wielkiego wyniszczenia odetchnęło przez przywrócenie pokoju. Po drugie zaś, żeby przez wytępienie złodziei i rabusiów (pobłażliwość wobec nich jego ojca Władysława sprawiła, że się ich namnożyła wielka liczba) zapewnić bezpieczeństwo na drogach publicznych i prywatnych, i wszelkich szlakach. Usiłując przeprowadzić pierwsze zadanie, aby wszystkie pozostałe części Królestwa zażywały spokoju, zawiesił prowadzenie wojny z Krzyżakami z Prus przez przedłużenie i zatwierdzenie dalszego zawieszenia broni do uroczystości św. Jana Chrzciciela w roku następnym [24 czerwca 1335 r. – przyp. red.]. I by tym pewniej mogło dojść do pokoju i zwrotu zagarniętych przez Krzyżaków ziem, panowie powierzają trudne zadanie rozstrzygnięcia wszelkich sporów i nieporozumień dwu sędziom polubownym. Jednego z nich, mianowicie króla węgierskiego Karola, wybiera ze swej strony Kazimierz, a drugiego, króla czeskiego Jana, mistrz i zakon krzyżacki”.
Pułapki dyplomacji
Faktem jest, że Krzyżacy nie doceniali Kazimierza. Zaledwie pięć lat wcześniej jego pierwsza misja dyplomatyczna na Węgrzech skończyła się, za sprawą temperamentu księcia i niejakiej Klary Zach, międzynarodowym skandalem obyczajowym, a opinię o jego cnotach rycerskich mocno nadwerężyła ucieczka z bitwy pod Płowcami – skądinąd zwycięskiej dla Polaków – co głośno i złośliwie komentowały krzyżackie kroniki.
Jako król Kazimierz jednak szybko dorósł i okazał się sprawnym dyplomatą. Tzw. zjazd w Wyszehradzie okazał się co prawda dla niego klęską, lecz nie zupełną. Sąd polubowny monarchów przyznał bowiem Krzyżakom Pomorze, ale na zasadzie „wiecznej jałmużny”, więc propagandowo podkreślało to piastowską proweniencję tych terenów. A poza tym zakon miał zwrócić Kujawy i Dobrzyń, dodatkowo zaś król Czech Jan Luksemburski zrzekł się praw do polskiej korony, i istotnie określenie „król Polski” od tamtego momentu znika z jego tytulatury. Choć miało to swoją cenę – Kazimierz zobowiązał się do niepodejmowania prób odrywania od Czech zhołdowanych przez Jana księstw śląskich. Dodatkowo Jan zainkasował 20 tys. kop groszy praskich, co było sumą jak na tamte czasy gigantyczną.
Kwestia Pomorza była jednak zbyt ważna, by Kazimierz mógł ją potraktować błaho. Nie chodziło nawet o same ziemie – bez nich ówczesna monarchia piastowska mogła się obejść – lecz o osłabienie państwa krzyżackiego, stanowiącego nieustanne zagrożenie. „Król Polski Kazimierz, widząc, że ogłoszony przez dwóch królów wyrok rozjemczy, nie przyniósł jemu i jego sprawom żadnych korzyści i że nawet mistrz i zakon utwierdzili się w większej pysze, odbywa generalny zjazd swojego królestwa” – komentował dalej Jan Długosz. Z wykonaniem postanowień wyszehradzkich postanowiono poczekać na wyrok papieski, w myśl którego 15 września 1339 r. Krzyżacy mieli zwrócić Polsce m.in. Pomorze Gdańskie. Kolejne apelacje Krzyżaków sprawiły jednak, że wyroku tego nikt nie egzekwował. Kazimierz ostatecznie musiał się pogodzić z utratą Pomorza – 8 lipca 1343 r. w Kaliszu zawarł z Krzyżakami pokój sankcjonujący w zasadzie wcześniejsze ustalenia.
Konsekwencje na wieki
Kazimierz miał świadomość porażki. Jak pisał Długosz: „Kiedy więc w dzień św. Prokopa posłowie mistrza i zakonu przybyli do niego do Kalisza i zaproponowali pokój pod wspomnianymi poprzednio warunkami, odpowiedział, że przyjmie te warunki, choć są one tak bardzo ciężkie i przykre”.
Nie należy jednak sądzić Kazimierza zbyt surowo. Właściwie wszystkie swoje problemy odziedziczył po Łokietku, sam zaś zrobił wszystko, by je rozwiązać. Sytuacja polityczna w regionie sprawiła, że stało się to niemożliwe. Trzeba jednak pamiętać, że zostawił Polskę nie tylko murowaną, lecz i znacznie większą. Odzyskał Kujawy, Dobrzyń i kresy nadnoteckie, zhołdował Mazowsze, rozpoczynając proces jego pełnej integracji z Królestwem, podbił wreszcie Ruś. Z politycznego awanturnika, jakim mógł się jawić jeszcze jego ojciec, Kazimierz był już jednym z rozgrywających w polityce europejskiej, czym przygotował grunt pod panowanie Jagiellonów.
Jednak to właśnie za jego panowania pojawiły się problemy, które staną się osią późniejszej polskiej polityki właściwie w każdym momencie poza okresem rozbiorów. Ze szczególną siłą powrócą one po 11 listopada 1918 r. w postaci powstań śląskich i nieustannego, zazwyczaj bardzo ostrego, sporu z Niemcami o Gdańsk.
I jest czymś naprawdę niezwykłym, że ziemie te, choć nienależące do Polski przez sześćset lat i odcięte od niej w momencie, gdy trudno jeszcze było mówić o jakimkolwiek etosie narodowym, w kwestiach mentalno-obyczajowych pozostały w większości polskie.
wlo / skp /