71 lat temu z Wielkiej Brytanii wystartował samolot z pierwszą ekipą cichociemnych, którzy zostali zrzuceni na terenie okupowanej Polski. W sumie do grudnia 1944 r. drogą lotniczą wysłano do kraju 316 polskich żołnierzy. Pełniąc służbę w szeregach ZWZ-AK cichociemni stali się elitą Polski Walczącej.
Cichociemni, czyli żołnierze polscy szkoleni w Wielkiej Brytanii do zadań specjalnych (dywersji, sabotażu, wywiadu, łączności i prowadzenia działań partyzanckich) wysyłani byli do okupowanej Polski początkowo z Wielkiej Brytanii, a następnie od końca 1943 r. z bazy we Włoszech. Wszyscy byli ochotnikami.
Cichociemni, czyli żołnierze polscy szkoleni w Wielkiej Brytanii do zadań specjalnych (dywersji, sabotażu, wywiadu, łączności i prowadzenia działań partyzanckich) wysyłani byli do okupowanej Polski początkowo z Wielkiej Brytanii, a następnie od końca 1943 r. z bazy we Włoszech. Wszyscy byli ochotnikami.
Organizacją przerzutów zajmowała się polska sekcja brytyjskiego Kierownictwa Operacji Specjalnych SOE (Special Operations Executive) wspólnie z Oddziałem VI Sztabu Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych, odpowiedzialnym za łączność z Komendą Główną ZWZ-AK.
Pierwszy zrzut, noszący kryptonim „Adolphus”, miał miejsce w nocy z 15 na 16 lutego 1941 r. Na pokładzie brytyjskiego dwusilnikowego samolotu Whitley znalazło się trzech polskich skoczków: kpt. Stanisław Krzymowski („Kostka”), por. Józef Zabielski („Żbik”) oraz kurier polityczny Czesław Raczkowski („Włodek”).
Po wielu godzinach niebezpiecznego lotu, którego trasa przebiegała bezpośrednio nad Niemcami, spadochroniarze zostali zrzuceni nie jak planowano pod Włoszczową w Kieleckiem, ale na Śląsku Cieszyńskim pod Skoczowem, na terenach włączonych do Rzeszy.
Pierwszy przerzut cichociemnych do okupowanej Polski miał charakter eksperymentalny. Trasę przelotu uznano za zbyt niebezpieczną i na dziewięć miesięcy przerwano loty.
Po wznowieniu misji do lotów nad Polskę wykorzystywano specjalnie przystosowane do tego typu zadań samoloty Halifax. Zmieniono również trasę przelotu, która przebiegała odtąd nad Danią lub Szwecją. „Lot nad środkową Polskę wraz z powrotem trwał od 11 do 14 godzin. Latano nocami i to wyłącznie przy świetle księżyca, ponieważ Polska nie była objęta siecią radarową i piloci musieli polegać jedynie na swoim wzroku. W tej sytuacji zrezygnowano z lotów letnich, gdyż noce były wówczas za krótkie. W październiku 1943 roku zaczęto wykorzystywać do lotów także czteromotorowe amerykańskie Liberatory”. („Drogi cichociemnych”, Warszawa 2010)
Pod koniec 1943 r. baza przerzutów do Polski została przeniesiona na południe Włoch do Brindisi.
W sumie w rekrutacji prowadzonej od lata 1940 do jesieni 1943 r. do służby w roli cichociemnych zgłosiło się 2413 oficerów i podoficerów Polskich Sił Zbrojnych. Ogółem przeszkolono 606 osób, a do przerzutu zakwalifikowano łącznie 579 żołnierzy i kurierów.
Od 15 lutego 1941 r. do 26 grudnia 1944 r. zorganizowano 82 loty, w czasie których przerzucono do Polski 316 cichociemnyc (jeden z nich skakał dwukrotnie), wśród których znalazła się również jedna kobieta – Elżbieta Zawacka „Zo”. W ramach wspomnianych zrzutów do kraju wysłano także 28 kurierów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Spośród 316 cichociemnych dziewięciu zginęło przed dotarciem do celu: trzech poniosło śmierć z powodu rozbicia się samolotu u wybrzeży Norwegii, trzech innych zostało zestrzelonych nad Danią, a trzem skoczkom nie otworzyły się spadochrony.
Do najbardziej znanych cichociemnych przerzuconych do Polski należeli gen. Leopold Okulicki, ostatni Komendant Główny AK, płk. Kazimierz Iranek-Osmecki, szef Oddziału II KG AK, Jan Piwnik „Ponury”, legendarny dowódca partyzancki z Gór Świętokrzyskich, mjr Bolesław Kontrym „Żmudzin”, stojący na czele Centrali Służby Śledczej Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa, czy też ppor. Hieronim Dekutowski „Zapora”, wybitny dowódca oddziałów AK na Lubelszczyźnie.
W okupowanej Polsce cichociemni wchodzili w skład kierownictwa KG AK, byli żołnierzami Wachlarza, Związku Odwetu, Kedywu, zajmowali się szkoleniem, wywiadem, walczyli w oddziałach partyzanckich, uczestniczyli w sabotażu i działaniach dywersyjnych we wszystkich okręgach AK.
91 cichociemnych walczyło w Powstaniu Warszawskim. Poległo 18 z nich.
Do najbardziej znanych cichociemnych przerzuconych do Polski należeli gen. Leopold Okulicki, ostatni Komendant Główny AK, płk. Kazimierz Iranek-Osmecki, szef Oddziału II KG AK, Jan Piwnik „Ponury”, legendarny dowódca partyzancki z Gór Świętokrzyskich, mjr Bolesław Kontrym „Żmudzin”, stojący na czele Centrali Służby Śledczej Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa, czy też ppor. Hieronim Dekutowski „Zapora”, wybitny dowódca oddziałów AK na Lubelszczyźnie.
W czasie wojny zginęło 103 cichociemnych. Dziewięciu zostało zamordowanych przez władze komunistyczne w powojennej Polsce.
Autorzy wstępu do cytowanej już książki „Drogi cichociemnych” tak pisali o żołnierzach, którzy stali się elitą Polski Walczącej: „Do służby w roli cichociemnych zgłosili się młodzi ludzie szczególnie umotywowani, o wysokim morale, skłonni do najwyższych ofiar, wychowani w duchu patriotyzmu. (…) Los, jaki ich spotkał po wojnie, nie odbiegał od losu innych bohaterów akowskiego podziemia, a nawet był jeszcze bardziej okrutny, dotknęły bowiem cichociemnych szczególne prześladowania ze strony NKWD i służb bezpieczeństwa PRL. Wielu zginęło lub zostało wywiezionych w głąb ZSRR podczas akcji +Burza+ na Kresach i tylko niektórzy z nich wrócili w drugiej połowie lat czterdziestych lub dopiero po 1956 roku. (…) Kilkudziesięciu cichociemnych trafiło do polskich więzień, niektórych stracono bądź zmarli w więzieniu. Ci, którzy ocaleli, z reguły wyszli na wolność w latach 1955-1956”.
Mariusz Jarosiński (PAP)