75 lat temu, 18 kwietnia 1944 r., urodził się Jan Rulewski, działacz „Solidarności”, polityk, wieloletni poseł i senator. Był jednym z najpóźniej uwolnionych więźniów politycznych stanu wojennego.
Przyszły przywódca bydgoskiej „Solidarności” bardzo wcześnie stał się obiektem zainteresowania władz komunistycznych. Podczas studiów w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie odmówił udziału w głosowaniu do Sejmu PRL i rad narodowych. W wojsku oraz innych instytucjach znajdujących się pod stałą i bezpośrednią kontrolą reżimu sprzeciw wobec uczestnictwa w „rytualnych” wyborach był traktowany nieporównanie ostrzej niż gdzie indziej. Jan Rulewski został aresztowany. Po umieszczeniu w szpitalu psychiatrycznym podjął głodówkę protestacyjną. Po czterech dniach został zwolniony.
Uwolnienie nie oznaczało końca represji. W maju 1965 r. za „szerzenie wrogiej propagandy” skreślono go z listy studentów i karnie powołano do służby wojskowej. Nie stawił się do wyznaczonej jednostki. Przez jakiś czas ukrywał się, a następnie próbował uciec na Zachód. Został aresztowany w Czechosłowacji. Po trzech miesiącach deportowany do PRL. W marcu 1966 r. Rulewski został skazany na karę pięciu lat pozbawienia wolności za dezercję. Więzienie w Stargardzie Szczecińskim opuścił w związku z amnestią latem 1969 r.
Nieukończone studia techniczne mimo wszystko pozwoliły mu znaleźć pracę w Zakładach Rowerowych „Romet” w Bydgoszczy. W drugiej połowie lat siedemdziesiątych Rulewski został zatrudniony w ośrodku badawczo-rozwojowym tej największej w PRL fabryki rowerów. W tym samym czasie ukończył studia na Wydziale Mechanicznym Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy (dziś jest to Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy im. Jana i Jędrzeja Śniadeckich w Bydgoszczy). Zaangażował się w działalność oficjalnych związków zawodowych.
Pod koniec lat siedemdziesiątych został szefem Rady Zakładowej Związku Zawodowego Metalurgów. Podczas strajków w sierpniu 1980 r. zmobilizował członków kontrolowanego przez władze związku zawodowego do poparcia strajkujących robotników Wybrzeża. 25 sierpnia został aresztowany. Dzięki poparciu załogi „Rometu” już następnego dnia go uwolniono.
Po podpisaniu porozumień gdańskich był jednym z założycieli struktur nowego związku zawodowego w Bydgoszczy. Został wybrany na przewodniczącego Regionu Bydgoskiego NSZZ „Solidarność” oraz Krajowej Komisji Porozumiewawczej. W tym czasie brał udział w dyskusjach na temat statutu tworzącej się organizacji. Jedną z osi sporów pomiędzy działaczami a władzami PRL była sprawa wpisania do statutu zapisu o kierowniczej roli PZPR w państwie.
W wypowiedzi dla PAP z sierpnia 2016 r. Jan Rulewski podkreślił, że przyjęty w listopadzie 1980 r. kompromisowy zapis w statucie NSZZ „Solidarność” wbrew nadziejom kierownictwa związku i jego doradców nie został dobrze przyjęty przez szeregowych działaczy.
„Zauważyłem, że zwłaszcza robotnicy uważali, że dość już tej partii. Chcieli mieć niszę, w której nie będzie dyrygował sekretarz partii. Ja również nie chciałem tłumaczyć się z programu działalności +Solidarności+” – zaznaczył Jan Rulewski. „Nie zgodziłem się na ten kompromis. Uważałem, że taki zapis powinni nam narzucić komuniści, ale nie powinniśmy się na niego zgadzać” – wspominał.
W marcu 1981 r. Bydgoszcz stała się epicentrum jednego z największych kryzysów politycznych okresu karnawału „Solidarności”. 19 marca 1981 r. na sesję Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy przybyła delegacja NSZZ „Solidarność” oraz rolników domagających się zgody na utworzenie własnego związku zawodowego. Część z nich od trzech dni okupowała budynek Wojewódzkiego Komitetu Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. W programie sesji uwzględniono wystąpienie związkowców na temat chłopskich postulatów. Jednak wbrew uzgodnieniom sesję WRN niespodziewanie zakończono wcześniej, nie dając delegacji dojść do głosu. Część radnych wyszła z sali, a reszta wspólnie z działaczami związkowymi chciała zredagować protest w tej sprawie do władz.
W tym czasie do budynku wezwano oddziały ZOMO, które nakazały zgromadzonym opuścić salę. Gdy ci stawili opór, milicjanci siłą wyprowadzili wszystkich z budynku. W czasie akcji poturbowani zostali Rulewski i inni działacze „Solidarności” oraz środowisk chłopskich. Bardzo szybko kraj obiegły nieprawdziwe informacje o skatowaniu bydgoskich działaczy, np. wybiciu zębów Janowi Rulewskiemu. Jeszcze wieczorem tego samego dnia w kilku bydgoskich zakładach pracy ogłoszono gotowość strajkową. Następnego dnia przez dwie godziny strajkowało prawie 85 proc. pracowników pierwszej zmiany.
Protesty stopniowo obejmowały cały kraj, powszechne były oburzenie z powodu pobicia związkowców oraz niewiara w oficjalne informacje przekazywane w mediach kontrolowanych przez władze. Komuniści od początku kryzysu dążyli do pomniejszenia skali wydarzeń bydgoskich. Oficjalnie twierdzili, że „w trakcie interwencji służb porządkowych MO nikt nie był pobity”. Wydarzenia w Bydgoszczy wywołały bezprecedensowy w swojej skali protest, także strajkowy, społeczeństwa przeciw brutalności milicji, bezpieki i kłamstwom władz.
W wypowiedzi dla PAP z 2016 r. Jan Rulewski podkreślił znaczenie tego rodzaju protestów dla morale społeczeństwa.
„Były one swego rodzaju wyznaniem wiary, możliwością policzenia się, odpowiedzi na pytanie, do czego jesteśmy zdolni i możemy się poświęcić, aby tę zarazę partyjną po części usuwać z życia, choćby związkowego” – stwierdził.
Po ogłoszeniu stanu wojennego, jak większość czołowych działaczy uczestniczących w posiedzeniu Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, został zatrzymany w sopockim Grand Hotelu i następnie internowany. W ośrodkach odosobnienia w Strzebielinku i Warszawie-Białołęce przebywał do grudnia 1982 r. Jako jeden z nielicznych opozycjonistów został następnie tymczasowo aresztowany i umieszczony w więzieniu przy Rakowieckiej.
Losy aresztowanych działaczy nabrały rozgłosu i była określane jako „sprawa jedenastu”. Działaczom stawiano zarzuty z artykułu kodeksu karnego dotyczącego „pozbawienia niepodległości, oderwania części terytorium, obalenia przemocą ustroju lub osłabienia mocy obronnej PRL”. Były one zagrożone karą od pięciu lat więzienia do kary śmierci. Wśród więzionych byli bardzo znani przywódcy „Solidarności”, tacy jak Jacek Kuroń, Jan Lityński, Adam Michnik, Zbigniew Romaszewski, Henryk Wujec, Andrzej Gwiazda, Seweryn Jaworski, Marian Jurczyk, Karol Modzelewski, Grzegorz Palka, Andrzej Rozpłochowski. Zarzuty postawiono też działaczom przebywającym za granicą: Janowi Józefowi Lipskiemu i Mirosławowi Chojeckiemu.
Jan Rulewski był jednym z organizatorów 21-dniowej głodówki oraz podobnych, krótszych akcji protestacyjnych. Ich celem było wywalczenie statusu więźniów politycznych dla działaczy „Solidarności” oraz przeniesienie z cel z więźniami kryminalnymi. Ostatecznie śledztwo w sprawie „jedenastki” umorzono dopiero latem 1984 r.
Po wyjściu z więzienia Jan Rulewski na krótko powrócił do pracy w Zakładach Rowerowych „Romet”. Jako powszechnie znany działacz „Solidarności” został przeniesiony do niewielkiej filii Rometu w Kowalewie koło Pleszewa. Mimo to już w czerwcu 1985 r. został zwolniony za próbę zorganizowania strajku. Powrócił do Bydgoszczy i do końca lat osiemdziesiątych pracował jako taksówkarz. Wielokrotnie był zatrzymywany na 48 godzin i poddawany rewizjom. Do 1989 r. był inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa w ramach działań o kryptonimie „Janek”.
Pozostawał aktywny jako opozycjonista. W 1987 r. wraz z „radykalnymi” działaczami podziemia (m.in. Andrzejem Gwiazdą, Sewerynem Jaworskim, Marianem Jurczykiem i Jerzym Kropiwnickim) powołał Grupę Roboczą Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. Wraz z jej innymi członkami domagał się zwołania Komisji Krajowej NSZZ „S” w składzie z grudnia 1981 r. W dwóch listach do przewodniczącego „Solidarności” Lecha Wałęsy stwierdzali, że zwołanie KK będzie wstępem do działań na rzecz przywrócenia legalnej „S”.
W tym samym czasie działacze GRKK skierowali do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o uznanie za niezgodne z Konstytucją PRL aktów prawa narzuconych przez juntę wojskową gen. Jaruzelskiego, których celem było zawieszenie działalności NSZZ „Solidarność”, a następnie rozwiązujących Związek i inne organizacje powstałe po porozumieniach sierpniowych. Swoje poglądy GRKK publikowała na łamach powstałego w 1988 r. „Biuletynu Informacyjnego”. Stosunek działaczy tej części opozycji do wyborów kontraktowych był niejednoznaczny. Część z nich wystartowała. Sam Rulewski pozostał poza głównym nurtem opozycji, ale włączył się w odtwarzanie struktur legalnej już „Solidarności”. Pod koniec 1988 wszedł w skład Rady Organizacyjnej Regionu Bydgoskiego. W grudniu 1989 r. został wybrany na przewodniczącego Zarządu Regionu Bydgoskiego NSZZ „S”.
Podobnie jak wielu innych działaczy sceptycznie nastawionych do wyborów parlamentarnych ostatecznie zaangażował się w działalność polityczną. W 1991 r. wystartował z listy „Solidarności” w pierwszych wolnych wyborach parlamentarnych. Przez kolejną dekadę zasiadał w Sejmie.
W rozmowie z Teresą Torańską z serii „My” bardzo krytycznie odnosił się do podziałów w środowisku dawnej „Solidarności” powstałych w latach 1990–1992.
„Jako obóz solidarnościowy nie mamy już tytułu politycznego do sprawowania władzy i moralnego do przewodzenia społeczeństwu” – mówił o sytuacji po upadku rządu Jana Olszewskiego. Krytycznie spoglądał również na wiele elementów procesu transformacji ustrojowej. „Zrobiliśmy w gruncie rzeczy rewolucję ustrojową. Rewolucję, która polega na tym, że każdy w tym kraju został zmuszony, choć nikt tego nie lubi, do zmiany swojego miejsca w przestrzeni politycznej, gospodarczej i społecznej” – oceniał.
Był jednak przeciwnikiem rozwiązania parlamentu, które niosło ze sobą ryzyko powstania większości złożonej z postkomunistów. Zaangażował się w powołanie rządu Hanny Suchockiej. Brał udział w długotrwałych negocjacjach między partiami zasiadającymi w bardzo rozdrobnionym Sejmie. W rozmowie z Teresą Torańską oskarżał Lecha Wałęsę o bardzo szkodliwe dla obozu solidarnościowego powołanie rządu Waldemara Pawlaka oraz negatywny wpływ na podziały tego środowiska.
„Wykończył ją [Solidarność – przyp. red.], kiedy zaczął realizować swoje dziecięce marzenia. Wałęsa nie był prawdziwym robotnikiem, bo robotnik kocha swój warsztat pracy, jest dumny, że obsługuje skomplikowaną obrabiarkę. Wałęsa zaś jest chłopem […] Śniły mu się więc pałace ze służbą i z pawiami w ogrodzie” – opowiadał, odnosząc się do ambicji ówczesnego prezydenta.
W 1993 r. był jednym z nielicznych posłów Klubu Parlamentarnego „Solidarności” sprzeciwiającym się decyzji kierownictwa związku dążącego do obalenia rządu Hanny Suchockiej. Ta decyzja zbliżyła go do środowiska Unii Demokratycznej. Z ramienia tej formacji wystartował w kolejnych wyborach.
W trakcie dwóch kolejnych kadencji pracował w Komisji Polityki Społecznej i Komisji Nadzwyczajnej ds. Kodeksu Pracy. Był także członkiem Rady Ochrony Pracy przy Sejmie. Pod koniec rządów prawicy przystąpił do Ruchu Społecznego Akcji Wyborczej Solidarność i z listy Akcji Wyborczej Solidarność Prawicy. Po upadku tej koalicji, której przedstawiciele nie znaleźli się w Sejmie zdominowanym przez SLD i PSL, rozpoczął prowadzenie firmy naprawiającej kserokopiarki. Był również współzałożycielem i wiceprzewodniczącym tworzonej wraz ze Zbigniewem Romaszewskim partii Suwerenność-Praca-Sprawiedliwość. W 2005 r. bezskutecznie ubiegał się o mandat senatora, a rok później prezydenta Bydgoszczy.
W roku 2006 prezydent Lech Kaczyński odznaczył Jana Rulewskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
W wyborach parlamentarnych w 2007 r. z ramienia Platformy Obywatelskiej został wybrany na senatora w okręgu bydgoskim. W 2011 i 2015 r. z powodzeniem ubiegał się o reelekcję, w nowym okręgu jednomandatowym. Podczas pracy parlamentarnej podkreślał konieczność upamiętniania wysiłku działaczy „Solidarności”.
„Chcemy, żeby historia była pisana, gdy jeszcze żyją jej świadkowie, po obu stronach barykady. Poza tym upływający czas niszczy pamięć. Jeszcze bardziej niszczą ją gry i podziały polityczne. Są głosy, że należy zlikwidować IPN, zmierza się więc do zatarcia pamięci” – mówił w 2013 r. podczas obchodów rocznicy kryzysu bydgoskiego.
W kwietniu 2019 r. Jan Rulewski ogłosił rezygnację z członkostwa w klubie parlamentarnym PO oraz odejście z polityki po zakończeniu kadencji Senatu. Powodem decyzji było nawiązanie współpracy jego środowiska politycznego z byłymi wysokimi rangą funkcjonariuszami PZPR, którzy znaleźli się na listach wyborczych Koalicji Europejskiej do Parlamentu Europejskiego.
„Stanowi to zaprzeczenie wartości, o które walczyłem przez ponad pięćdziesiąt lat swej aktywności. […] Alternatywy nie dostrzegam w innych partiach politycznych. Zresztą do polityki nie szedłem dla układów, stanowisk, lecz przywracania bądź budowania nowych wartości w Polsce” – podkreślił Jan Rulewski w oświadczeniu wydanym 11 kwietnia 2019 r.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /