W Argentynie odnaleziono wnuka przewodniczącej organizacji Babcie z Placu Majowego, Esteli de Carlotto, który urodził się w więzieniu i zniknął w czasach dyktatury z lat 1976-1983. Mężczyzna był ofiarą procederu odbierania dzieci więźniom politycznym.
"Po 35 latach odnaleźliśmy mojego siostrzeńca" - powiedział we wtorek Guido "Kibo" Carlotto, który jest synem 83-letniej liderki Babć z Placu Majowego. Wyjaśnił, że jego siostrzeniec dobrowolnie poddał się badaniom genetycznym, gdyż miał wątpliwości co do swojej prawdziwej tożsamości.
"Niedługo będziemy próbować się z nim spotkać. Z wrażenia nie jestem w stanie mówić" - dodał Guido "Kibo" Carlotto.
Za dyktatury Jorge Videli, który był przywódcą puczu z 24 marca 1976 roku, więźniom politycznym odbierano dzieci, które urodziły się za kratami, a następnie przekazywano je na wychowanie funkcjonariuszom reżimu. Proceder ten zakładał często więzienie ciężarnych kobiet aż do porodu, a następnie zabijanie ich w ramach "ogólnego planu anihilacji", wymierzonego w segment społeczeństwa uznawany przez wojskowych za wywrotowy. Videla jest uznawany za architekta tego planu.
Wnuk Esteli de Carlotto jest 114. dzieckiem opozycjonistów skradzionym przez juntę wojskową, którego prawdziwą tożsamość udało się odkryć dzięki ruchowi Babcie z Placu Majowego.
Mężczyzna jest synem Laury Carlotto, która została zatrzymana w listopadzie 1977 roku i przewieziona do tajnego aresztu w La Placie, 60 km na południe od Buenos Aires. W momencie zatrzymania kobieta była w ciąży. 26 czerwca 1978 r. urodziła syna, którego nazwała Guido.
Laura została zabita, a jej ciało przekazano rodzinie w sierpniu 1978 roku. Syna Laury nie odnaleziono. Jego poszukiwania sprawiły, że Estela de Carlotto przyłączyła się do ruchu Babcie z Placu Majowego, a w 1989 roku została jego przewodniczącą.
Według organizacji broniących praw człowieka w czasie ostatniej dyktatury w Argentynie zaginęło ok. 30 tys. ludzi. Babcie z Placu Majowego szacują, że w sumie za rządów junty skradziono ok. 500 dzieci, które zostały następnie "adoptowane" przez obce rodziny, w większości wojskowych. Działacze twierdzą, że nawet kilkuset ludzi może nie zdawać sobie sprawy, że jako dzieci zostali odebrani rodzicom.(PAP)
jhp/ mc/