Rozmowy z Izraelem o nowelizacji ustawy o IPN będą się toczyły; to już się będzie wyciszało - ocenił członek zespołu ds. dialogu prawno-historycznego z Izraelem Bronisław Wildstein w poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Sieci".
Oceniając rozmowy z izraelskim zespołem Wildstein nie zgodził się z opinią, że polski zespół "w nastrojach niespecjalnie entuzjastycznych" wrócił z Jerozolimy. "Jestem szczerze zadowolony, że pojechaliśmy, że rozmawialiśmy. Pozytywnie zaskoczył mnie brak agresji drugiej strony. Mam wrażenie. że obie strony rozumieją, iż muszą się porozumieć. Oczywiście strona izraelska próbuje do tego doprowadzić na swoich warunkach, ale temu nie można się dziwić. Dużo więc się udało" - powiedział.
Według niego wynikiem "przypadku" było to, że nie udało się wydać wspólnego oświadczenia, gdyż u premiera Netanjahu "dokładnie w tym samym czasie pojawiła się prokuratura", jednak - jak dodał - wspólny dokument "wiele by nie zmienił".
"Te rozmowy będą się toczyły i jestem przekonany, że to już się będzie wyciszało. O ile nie będzie kolejnych niemądrych posunięć w rodzaju wytaczania procesu siedmiorzędnemu portalowi w Argentynie, o którym pies z kulawą nogą by nie wiedział, gdyby Reduta Dobrego Imienia nie poinformowała Argentyńczyków, że mają taki portal i że powinni go bronić" - zaznaczył.
Pytany o rangę delegacji strony izraelskiej, Wildstein stwierdził, że "nie można narzekać". "To wyglądało podobnie jak po naszej stronie. Był przedstawiciel premiera Netanjahu w randze sekretarza stanu, byli prawnicy, byli także przedstawicie Yad Vashem" - poinformował. Uzupełnił, że rozmowy trwały ponad cztery godziny. Było to jedno spotkaniu, po którym osobno usiedli prawnicy "żeby wyjaśnić parę szczegółów".
Wildstein został poproszony o komentarz do swoich wcześniejszych wypowiedzi po powrocie z Izraela, z których wynikało, że w czasie rozmów strona izraelska powoływała się na swoje informacje z Polski, w domyśle pochodzące od środowisk obecnie opozycyjnych. Powiedział, że rozmówcy izraelscy nie powoływali się na opozycję w Polsce wprost, ale "to było oczywiste".
"Opowiadali, jak to w Polsce dobrze się działo przez ostatnie prawie 30 lat, jak wspaniale rozwijały się nasze relacje, aż do sprawy tej ustawy, no lepiej już być nie mogło. Prezentowali nam niejako przy okazji - dyplomatycznie, ale wyraźnie - opowieść o niemal idealnej Polsce sprzed wyborów, nie tylko w kontekście naszych rozmów" - powiedział.
Według niego dowodem na to, że "tu nie chodzi tylko o ustawę" o IPN, jest sytuacja z 2006 roku, gdy wprowadzono w Polsce bardzo podobne prawo, ustanawiające kary za przypisywanie Polakom zbrodni nazistowskich Niemiec. Zwrócił uwagę, że tamta sprawa "przeszła absolutnie bez echa" i Izrael nie podnosił żadnych wątpliwości". Przypomniał, że wtedy ustawę "obalił Trybunał Konstytucyjny", bo wówczas TK niemal automatycznie "obalał wszystkie ustawy przyjęte przez PIS".
Pytany o reakcję Izraela na nowelę ustawy o IPN, Wildstein stwierdził, że "wie", iż strona izraelska była "przygotowywana od dłuższego czasu".
"Mówiono jej, że powstaje ustawa która nie tylko będzie formą cenzury, lecz wręcz spowoduje zastraszenie środowiska naukowego. To też słyszeliśmy w czasie tych rozmów: że badacze będą się obawiali, iż ich badania mogą zostać zdefiniowane jako nienaukowe, ergo - będą prawnie odpowiadali itd." - powiedział.
Na pytanie, czy podczas rozmów w Jerozolimie pojawiły się wobec Polaków jakieś oskarżenia, powiedział, że "nie". Dodał, że strona izraelska formułowała zarzuty dotyczące antysemityzmu w dzisiejszej Polsce i w jego ocenie "byli dobrze przygotowani, cytowali autentyczne wystąpienia i wypowiedzi (...) ludzi, którzy mają tytuły naukowe i wygadują rzeczy nie do przyjęcia, jak pani Ewy Kurek".
Dodał, że przedstawiciele Izraela zgadzali się, że "pomyje wylały się również w Izraelu, że antypolonizm jest rzeczą skandaliczną, że filmik przygotowany przez fundację Rudenuanów to coś całkowicie nieakceptowanego". Przypomniał, że Izrael się od tego filmu odciął. Podczas rozmów bezpośrednio dotyczących ustawy o IPN strona izraelska - jak powiedział - "z zainteresowaniem" słuchała tego, co mówili polscy prawnicy.
"Prezentowali precedensy, sposób jej działania. Bo przecież tę ustawę można traktować jako przedłużenie przepisów dotyczących walki z negacją Holokaustu. Owe przepisy mówią przecież jasno, że chodzi o zbrodnie III Rzeszy, o zbrodnie nazistów. Przypisywanie komuś innemu tych zbrodni jest więc negacją Holokaustu" - zaznaczył. Dodał, że rozmówcy izraelscy przedstawili "cały wielki rejestr" wątpliwości dotyczących ustawy.
"Usłyszeliśmy, że ten przepis może być wykorzystany do uderzenia w +niewygodnych badaczy+: że zastraszy historyków, ograniczy lub utrudni badanie Holokaustu, będzie przeszkodą dla ludzi wygłaszających swoje świadectwa na temat wojennych przeżyć, jakiekolwiek one były. My wyjaśnialiśmy, odpowiadaliśmy, prostowaliśmy" - relacjonował Wildstein.
Publicysta przyznał, że polska delegacja mówiła także o budowie "trwalszych struktur porozumienia, które utrudniłyby tego rodzaju eksplozje, animozje".
"Tu podkreślę: na samym początku powiedzieliśmy, że nie przyjechaliśmy, aby negocjować ustawę. Ustawa jest zatwierdzona, a my nie mamy nic do powiedzenia w tej kwestii. Niezależny Trybunał Konstytucyjny oceni to prawo" - powiedział.
Wildstein zauważył, że strona izraelska była bardzo zainteresowana terminem rozprawy w tej sprawie, a strona polska tłumaczyła, że "są procedury, że powołano już, a więc bardzo szybko, zespół orzekający".
"Oceniałem, że potrzeba minimum półtora-dwóch miesięcy. Tu - chyba nieco ironicznie - minister (wiceszef SZ i przewodniczący polskiego zespołu, Bartosz) Cichocki przypomniał, że gdy swego czasu prezydent Komorowski skierował pewną ustawę do TK, to ten rzekomo niezależny Trybunał wydał orzeczenie w ciągu niespełna tygodnia. Co jest chyba rekordem +niezależności+" - powiedział Wildstein.
Proszony o opinię, czy nie należało sprawy noweli ustawy o IPN "poprowadzić inaczej", Wildstein zaznaczył, że wszyscy Polacy powinni "bronić tej ustawy w tej chwili, chociażby była ona ułomna".
"W związku z tym nie będę analizował, czy coś można było zrobić inaczej. Choć, oględnie mówiąc, można mieć pewne zastrzeżenia do tej ustawy" - powiedział w wywiadzie dla tygodnika "Sieci".
Wniosek do TK o zbadanie zgodności z konstytucją nowelizacji ustawy o IPN prezydent skierował w trybie kontroli następczej. Nowelę prezydent podpisał 6 lutego. Wniosek Andrzeja Dudy wpłynął do TK 14 lutego. Nowelizacja weszła w życie 1 marca.
Wniosek prezydenta dotyczy głównie przepisu, który wprowadza kary grzywny lub do 3 lat więzienia za przypisywanie polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za zbrodnie popełnione m.in. przez III Rzeszę Niemiecką.
Prezes TK Julia Przyłębska mówiła PAP w drugiej połowie lutego, że do sprawy wyznaczony został skład sędziowski. "Przewodniczącą składu jest prezes TK Julia Przyłębska, sprawozdawcą sędzia Andrzej Zielonacki, a do uzupełnienia składu wskazani zostali sędziowie: Michał Warciński, Zbigniew Jędrzejewski i Grzegorz Jędrejek" - informowała. Na razie nie ma wyznaczonego terminu rozprawy.(PAP)
autor: Mieczysław Rudy
rud/ jbp/