W prywatnym procesie karnym, który wytoczył prof. KUL Mirosław Piotrowski recenzentowi swej książki dr. Sławomirowi Poleszakowi nie doszło do pojednania. Piotrowski uważa, że Poleszak nie prowadzi polemiki naukowej, tylko zniesławia go kłamliwymi informacjami. Sprawa toczy się przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód. Pierwsze posiedzenie w środę z udziałem stron, ale zamknięte dla dziennikarzy, miało charakter pojednawczy. Strony jednak się nie porozumiały i do pojednania nie doszło. Sąd wyznaczył kolejny termin rozprawy na 9 listopada.
Chodzi o krytyczną recenzję autorstwa Poleszaka (który jest kierownikiem Biura Edukacji Publicznej oddziału IPN w Lublinie) dotyczącą książki Piotrowskiego „Narodowe Siły Zbrojne na Lubelszczyźnie 1944-1947”. Miała się ona ukazać w czasopiśmie „Zeszyty Historyczne WiN-u”, ale do publikacji ostatecznie nie doszło. Jak pisała „Gazeta Wyborcza", Poleszak w recenzji zarzucał Piotrowskiemu m.in., iż przepisywał z esbeckiego opracowania z czasów PRL - powielając przy okazji błędy esbeków.
Pełnomocnicy reprezentujący Poleszaka złożyli w sądzie wniosek o umorzenie postępowania, gdyż ich zdaniem sprawa dotyczy polemiki o charakterze naukowym i jako taka nie powinna być przedmiotem oceny sądu. „To nie jest rola sądu, żeby zastępować gremia naukowe w ocenie, czy ktoś ma poprawny warsztat metodologiczny, czy poprawnie używa źródeł, czy podaje właściwą bibliografię. To naturalne, że naukowcy wzajemnie się krytykują i oceniają swoje prace” - powiedział Adam Bodnar wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która zapewniła Poleszakowi adwokata przed sądem.
Piotrowski (który jest też europosłem) na konferencji prasowej po rozprawie powiedział, że także jest przeciwnikiem kierowania do sądu polemik naukowych. Jednak - jego zdaniem - Poleszak w swojej recenzji nie prowadzi z nim polemiki ani dyskursu naukowego, tylko podaje kilkadziesiąt nieprawdziwych informacji i używa zabiegów świadomej manipulacji, dotyczących jego książki i dorobku naukowego w celu zniesławienia go. Dlatego europoseł zdecydował się wystąpić przeciwko Poleszakowi do sądu z prywatnym aktem oskarżenia. „Moim celem nie jest karanie kogokolwiek, ale muszę przeciwdziałać oszczerstwu” - zaznaczył.
Na przygotowanej specjalnie prezentacji Piotrowski wskazał na kilka przypadków, kiedy Poleszak wytyka mu błędy, których nie popełnił, np. zarzut o brak przypisów, które faktycznie w książce są albo nieuzasadnione zdaniem Piotrowskiego zarzuty o braku dorobku naukowego związanego z tematem książki. Jak podkreślił, we wstępie do książki podał, iż jest świadomy, że materiały, na których pracuje mogę być nieścisłe, że funkcjonariusze UB i SB mogli nie mieć pełnej wiedzy. Dlatego we wstępie książki prosi osoby, które posiadają informacje korygujące, aby je nadesłały.
Według Piotrowskiego, mimo że Poleszak wycofał recenzję i nie ukazała się ona w „Zeszytach WiN”, to jednak była rozpowszechniana w środowiskach naukowych m.in. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Uniwersytetu Gdańskiego.
Poleszak nie chciał rozmawiać z dziennikarzami po rozprawie. W marcu mówił PAP, że jego recenzja jest krytycznym, ale wyłącznie merytorycznym odniesieniem się do książki Piotrowskiego. Jak tłumaczył, wycofał ją, ponieważ wbrew zwyczajom akademickim odpowiedziały na nią osoby postronne a nie sam autor recenzowanej książki. Odpowiedź na recenzję autorstwa Poleszaka, na prośbę Piotrowskiego, przygotowało dwóch historyków - dr Ewa Rzeczkowska i prof. Zbigniew Karpus.
Sprawa procesu karnego i konfliktu wokół recenzji książki Piotrowskiego wywołała wiele kontrowersji i dyskusji w środowisku naukowym. Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej wyraziło dezaprobatę wobec kierowania na drogę sądową sporów dotyczących publikacji naukowych, bo polemika naukowa powinna się toczyć poza salą sądową. (PAP)
ren/ ls/