Żołnierze NSZ z oddziału Henryka Flamego „Bartka” byli ludźmi, którzy wartość prawdy postawili na równi z życiem - mówił bp Piotr Greger z Bielska-Białej podczas odprawionej w żywieckiej konkatedrze mszy św. w intencji poległych i pomordowanych bohaterów.
W poniedziałek samorządowcy, kombatanci i mieszkańcy upamiętnili w Żywcu 70. rocznicę mordu dokonanego przez ubowców na żołnierzach NSZ z oddziału „Bartka”.
„Na szali życia postawili cenę prawdy, wobec której okazali się do końca niezłomni. Pamięć o żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych (...) pod dowództwem kpt. Henryka Flamego to ważna karta historii polskiej martyrologii. Przypominanie o tych tragicznych wydarzeniach określonych kryptonimem Operacja +Lawina+, nazwanej +małym Katyniem Południa+ żołnierzy NSZ, to nasz patriotyczny obowiązek i moralna powinność” – podkreślił biskup pomocniczy diecezji bielsko-żywieckiej Piotr Greger.
Duchowny powiedział, że żołnierze "Bartka" są bohaterami, o których długo milczano i chciano, by pamięć o nich przeminęła niezauważalnie i bezpowrotnie. "To ci, którzy dla niektórych środowisk okazali się niewygodni. Dlatego podejmowano liczne działania, aby świat o nich zapomniał. By okazali się ludźmi wyklętymi. Mieli zostać zapomniani, a oni po latach wrócili. To jest ich zwycięstwo, które my doceniamy (…). Człowieka można sponiewierać, zniszczyć, nawet zabić, ale głoszonej przez niego prawdy nie można wymazać z pamięci historii – powiedział w homilii.
Po mszy św. uczestnicy uroczystości złożyli kwiaty pod obeliskiem upamiętniającym żołnierzy Flamego.
Henryk Flame ps. Bartek urodził się w 1918 r. w Frysztacie na Zaolziu, skąd jego rodzice przybyli do Czechowic koło Bielska i Białej. Przed wojną wstąpił do podoficerskiej szkoły lotnictwa dla małoletnich, którą ukończył w 1939 r. w stopniu kaprala. Walczył w kampanii wrześniowej. Został zestrzelony nad Warszawą. 17 września został zestrzelony przez Sowietów, którzy wkroczyli na wschodnie ziemie Polski. Zdołał dotrzeć na Węgry, gdzie został internowany.
W 1940 r. wrócił w rodzinne strony. Zaangażował się w konspirację. Jego organizacja współpracowała z AK. Na przełomie 1943 i 1944 r. oddział ukrył się w lesie. W październiku 1944 r. został zaprzysiężony w NSZ. W 1945 r. po wkroczeniu Armii Czerwonej ujawnił się wraz z oddziałem i wstąpił wraz z podkomendnymi do milicji. Realizował w niej rozkazy dowództwa NSZ i gromadził broń. Zagrożony aresztowaniem wiosną 1945 r. schronił się w lesie. Oddział „Bartka” był największym antykomunistycznym ugrupowaniem na Górnym Śląsku i w Beskidach. Liczył kilkuset żołnierzy i podobną liczbę współpracowników. Stoczył wiele walk z UB i KBW. Najgłośniejszą akcją było zajęcie 3 maja 1946 r. Wisły w Beskidach.
Od lipca 1946 r. w oddziale działali agenci bezpieki. Ubowcy, podając się za przedstawicieli sztabu Obszaru Zachodniego NSZ, zorganizowali fikcyjny przerzut części zgrupowania na Zachód. We wrześniu 1946 r. partyzantów wywieziono i zgładzono. Miejsca kaźni zlokalizowano na Opolszczyźnie. W br. zespół IPN odnalazł tam ludzkie szczątki. Nie ma wątpliwości, że należały one do podkomendnych Flamego.
Badacze podają różne liczby żołnierzy "Bartka" zamordowanych przez UB: od 90 do 200 osób. Liczbę tę dokładnie da się określić dopiero, gdy uda się odnaleźć miejsca pogrzebania szczątków wszystkich trzech grup partyzantów, ekshumować je i policzyć.
Flame zlecił nadzór nad przerzutem na Zachód swemu zastępcy, Janowi Przewoźnikowi "Rysiowi", który został zamordowany przez funkcjonariuszy UBP 7 września 1946 r. "Bartek" przeszedł w tym czasie operację nogi. Miał ranę postrzałową. Wobec braku kontaktu z "Rysiem" zdołał zbiec śledzącym go ubowcom i wrócił w góry. Po ogłoszeniu amnestii ujawnił się w marcu 1947 r. w Bielsku. 1 grudnia 1947 r. został zabity przez milicjanta w Zabrzegu koło Czechowic-Dziedzic. (PAP)
szf/ agt/