W kościele Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy w czwartek modlono się o rychłą kanonizację bł. ks. Jerzego Popiełuszki. W świątyni duchowny odprawił ostatnią mszę, a gdy wracał do Warszawy został porwany, a następnie zamordowany przez funkcjonariuszy z SB.
"W tym szczególnym dniu i szczególnym miejscu, gdzie ostatnią posługę duszpasterską, kapelańską, kapłańską w swoim ziemskim życiu spełnił i sprawował najświętszą ofiarę błogosławiony dziś ks. Jerzy Popiełuszko, kapłan męczennik za wiarę, pragniemy modlić się o jego rychłą kanonizację. Prośmy też, by był on wzorem kapłańskiej postawy dla wszystkich duszpasterzy" - powiedział proboszcz parafii ks. prałat Józef Kubalewski, który przewodniczył mszy w rocznicę wydarzeń sprzed 33 lat.
Ks. Kubalewski przytoczył też słowa, które ks. Popiełuszko zdołał napisać do swego proboszcza podczas jednej z rewizji milicji w jego mieszkaniu. "Prowokację przyjmuję jako doświadczenie dane nam przez Boga dla większych owoców mojej pracy patriotyczno-religijnej. Nie chcę, by moja osoba była wykorzystywana do wyjścia ludzi na ulicę. Na zeznaniach nic nie powiem, nikogo nie wydam. Proszę o modlitwę, by starczyło mi sił" - napisał przed laty kapelan Solidności.
Jednym z celebransów był wówczas ks. Henryk Jankowski, który 19 października 1984 r. w kościele Świętych Polskich Braci Męczenników wraz z nieżyjącym już, podobnie jak on wikariuszem parafii, ks. Jerzym Osińskim towarzyszył ks. Jerzemu Popiełuszce. To ks. Osiński - w imieniu Duszpasterstwa Ludzi Pracy - zaprosił ks. Popiełuszkę do Bydgoszczy.
"Zwyciężać zło dobrem to zachować wierność prawdzie. Prawda jest bardzo delikatną właściwością naszego rozumu. Dążenie do prawdy wszczepił w człowieka sam Pan Bóg, stąd w człowieku jest naturalne dążenie do prawdy i niechęć do kłamstwa. Prawda, podobnie, jak sprawiedliwość, łączy się z miłością, a miłość kosztuje. Prawdziwa miłość jest ofiarna, stąd i prawda musi kosztować. Prawda zawsze ludzi jednoczy i zespala" - mówił wówczas ks. Popiełuszko w czasie rozważań różańcowych.
Kapelan Solidarności rozważania zakończył słowami: "Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy".
Po mszy świętej ks. Popiełuszko wyruszył w drogę powrotną do Warszawy. W Górsku k. Torunia, na terenie niezabudowanym, zatrzymali go trzej funkcjonariusze IV departamentu MSW, zajmującego się zwalczaniem Kościoła katolickiego: Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala.
Popiełuszko został ciężko pobity, skrępowany sznurem i wrzucony do bagażnika esbeckiego auta. Kierowcę ks. Popiełuszki, Waldemara Chrostowskiego obezwładniono i wepchnięto do auta. Zdołał on jednak wyskoczyć z jadącego samochodu i dotarł do kółka rolniczego w Przysieku, a potem do jednej z toruńskich parafii. Tam przekazał informacje o uprowadzeniu księdza Popiełuszki.
Nie wiadomo dokładnie, co się wydarzyło od momentu porwania księdza do chwili wrzucenia go do zalewu pod Włocławkiem. Prawdopodobnie uciekł z auta, ale esbecy go dogonili i pobili. Na podstawie sekcji zwłok potwierdzono, że był brutalnie bity oraz związany w taki sposób, że przy każdym ruchu sznur zaciskał mu się wokół szyi. Prawdopodobnie zginął 19 października, zanim został wrzucony do wody, ale pojawiały się też inne wersje, których nigdy nie potwierdzono.(PAP)
autor: Jerzy Rausz
rau/ mhr/