Były strażnik z niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau Hans Lipschis, podejrzany o współudział w zamordowaniu ponad 10 tys. więźniów, otrzyma odszkodowanie za pobyt w areszcie śledczym, z którego zwolniono go w grudniu 2013 roku.
Były esesman ma prawo do odszkodowania w wysokości 5 350 euro, 25 euro za każdy dzień pobytu w areszcie - podała w środę agencja dpa, powołując się na ministerstwo sprawiedliwości w Stuttgarcie, stolicy kraju związkowego Badenia-Wirtembergia.
Sąd Krajowy w Ellwangen odmówił w lutym br. otwarcia rozprawy głównej przeciwko 94-letniemu byłemu strażnikowi ze względu na zły stan zdrowia, w tym początki demencji, oraz brak dowodów jego indywidualnej winy. W grudniu 2013 roku Lipschisa zwolniono z aresztu śledczego, w którym przebywał od maja zeszłego roku.
Odmawiając rozpoczęcia procesu, sąd w Ellwangen, niezależnie od opinii lekarzy, powołał się też na obowiązujące orzecznictwo Federalnego Sądu Najwyższego, stanowiące, że warunkiem skazania strażnika obozu koncentracyjnego jest udowodnienie mu indywidualnej winy. Sam fakt służby wartowniczej nie wystarczy do wydania wyroku skazującego.
Pochodzący z Litwy esesman był oskarżony o to, że służąc w latach 1941-1943 jako strażnik w niemieckim obozie koncentracyjnym i zagłady Auschwitz-Birkenau w dwunastu przypadkach współuczestniczył w zamordowaniu 10 510 więźniów.
Odmawiając rozpoczęcia procesu, sąd w Ellwangen, niezależnie od opinii lekarzy, powołał się też na obowiązujące orzecznictwo Federalnego Sądu Najwyższego, stanowiące, że warunkiem skazania strażnika obozu koncentracyjnego jest udowodnienie mu indywidualnej winy. Sam fakt służby wartowniczej nie wystarczy do wydania wyroku skazującego. Precedensowy wyrok w tej sprawie zapadł w 1969 roku. Sędziowie uniewinnili wówczas dentystę z KL Auschwitz-Birkenau, orzekając, że za współudział w morderstwie można skazać tylko osobę, która "konkretnie wspiera" morderstwo.
Zdaniem Sądu Najwyższego (BGH) wyjątek od tej zasady stanowią jedynie obozy zagłady w rodzaju Treblinki czy Sobiboru. Natomiast obóz Auschwitz-Birkenau, który był zarówno obozem koncentracyjnym, jak i zagłady, traktowany jest przez BGH inaczej.
Mieszkającego od ponad 30 lat w RFN i przez nikogo nie niepokojonego domniemanego zbrodniarza odnaleźli wiosną ubiegłego roku niemieccy dziennikarze. Lipschis twierdził, że był zatrudniony w obozie jako kucharz. Zapewniał, że nic nie wiedział o popełnianych w obozie masowych zbrodniach.
Według raportu Centrum Szymona Wiesenthala z 2013 r. Lipschis figuruje na czwartym miejscu na liście najbardziej poszukiwanych przestępców. Centrum potwierdza, że między 1941 a 1945 r. służył w batalionie SS i "brał udział w masakrach i prześladowaniu niewinnych cywilów, głównie Żydów".
Po zakończeniu wojny Lipschis mieszkał początkowo w Niemczech Zachodnich. W latach 50. wyemigrował do USA. Władze amerykańskie w 1983 roku wpadły na trop jego nazistowskiej przeszłości i wydaliły go z kraju. Od tamtej pory były esesman mieszkał w szwabskim miasteczku Aalen na terenie Badenii-Wirtembergii.
Centralny Urząd ds. Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu skierował w zeszłym roku do niemieckich prokuratur łącznie 30 nowych spraw przeciwko byłym strażnikom obozów koncentracyjnych. W ubiegłym tygodniu policja przeszukała mieszkania 14 byłych esesmanów z Auschwitz. Trzech z nich trafiło do aresztu śledczego. Zatrzymani mężczyźni są w wieku od 88 do 94 lat, mieszkają na terenie kraju związkowego Badenia-Wirtembergia w południowo-zachodniej części Niemiec.
Szef placówki w Ludwigsburgu, prokurator Kurt Schrimm uważa, że prawo dotyczące strażników z Treblinki powinno obowiązywać także w przypadku esesmanów z obozu Auschwitz. Schrimm zapowiedział skierowanie do prokuratury kolejnych spraw przeciwko zbrodniarzom wojennym.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ ap/ woj/