2011-02-23 (PAP) - XX Zjazd KPZR, odsłaniając kulisy rządów Józefa Stalina, spowodował taki zamęt w głowach obywateli ZSRR, że trudno sobie wyobrazić silniejszy cios w komunistyczną ideologię i podstawy radzieckiego państwa - ocenił w rozmowie z PAP rosyjski historyk Nikita Pietrow.
Pietrow, wiceprzewodniczący stowarzyszenia Memoriał - organizacji pozarządowej broniącej praw człowieka i dokumentującej komunistyczne zbrodnie - jest autorem wielu książek na temat Stalina i jego krwawych rządów, w tym prac "Kto kierował NKWD w latach 1934-41" i "Kto kierował organami bezpieczeństwa państwowego w latach 1941-54", zawierających biogramy głównych oprawców z moskiewskiej Łubianki. Teraz historyk pracuje nad książką przedstawiającą katów NKWD z Katynia.
Pietrow zauważył, że "opinia publiczna w Rosji jest podzielona w ocenie Stalina i referatu Nikity Chruszczowa, w którym odsłonił on kulisy stalinowskich rządów". "Wielu Rosjan wciąż uważa, że Chruszczow nie powinien był tego robić; że był to z jego strony ruch propagandowy, element walki o władzę" - wskazał wiceszef Memoriału.
"XX Zjazd w Rosji pamiętają wszyscy. I ci, którzy są +za+, i ci, którzy są +przeciw+. Inna sprawa, że XX Zjazd dokonał takiego zamętu w głowach obywateli ZSRR, że trudno sobie wyobrazić silniejszy cios w komunistyczną ideologię i podstawy radzieckiego państwa" - powiedział.
Według Pietrowa, "to rzeczywiście było tym, co otworzyło ludziom oczy". "Wielu uważało bowiem, że w ZSRR buduje się sprawiedliwe społeczeństwo. Gdy powiedziano, jak wielkie były ofiary, jak łamano prawo i jak deptano ludzką godność, wyzbyli się wszelkich złudzeń" - oświadczył. Historyk jednak podkreślił, że "dzisiaj też wielu ludzi w Rosji ideologicznie ciąży ku stereotypom przeszłości (...) oceniając negatywnie XX Zjazd".
"Natomiast ci, którzy zajmują się historią lub interesują się przeszłością, mają świadomość, że był to punkt zwrotny w historii. Zaczęto wtedy przezwyciężać radzieckie stereotypy i radzieckie przestępcze metody; po raz pierwszy na serio zaczęto mówić o tym, czym w rzeczywistości jest radziecki wszechświat" - powiedział.
Pietrow jest sceptyczny co do możliwości destalinizacji świadomości społecznej Rosjan, jednego z kluczowych elementów proklamowanej przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa modernizacji Rosji. "Nie można mówić o destalinizacji jako o przemyślanej polityce - powiedział. - Można jedynie mówić o tym, że w wielu sferach naszego życia, począwszy od stosunku człowieka do państwa, od uświadamiania sobie przez niego jego miejsca w społeczeństwie, mamy mnóstwo pozostałości, skutków okresu komunistycznych rządów".
Wiceprzewodniczący Memoriału zaznaczył, że chodzi nie tylko o rządy Stalina, ale także Włodzimierza Lenina, Leonida Breżniewa, Jurija Andropowa i Konstantina Czernienki. "Problemem jest odizolowanie człowieka od instytucji rządzenia państwem; sprowadzenie człowieka do roli obiektu, którym się manipuluje" - wskazał.
Zdaniem Pietrowa, "aby poprawić tę sytuację, trzeba nie tylko zajmować się obroną praw człowieka, wyjaśnianiem ludziom ich praw, ale także tłumaczyć im, jakie mają obowiązki wobec państwa, jaka jest ich odpowiedzialność za to, co dzieje się w kraju".
"I - oczywiście - trzeba upublicznić wszystkie materiały archiwalne o łamaniu prawa, zbrodniczych akcjach reżimu w przeszłości; o tym, co działo się w latach radzieckiej władzy" - oświadczył.
Historyk podkreślił, że "w Rosji - niestety - wiele archiwów jest nadal zamkniętych". "Państwo samo o wszystkim decyduje, tworzy przeszkody. I dochodzi do absurdów. Na przykład - nasi obywatele nie mają dostępu do materiałów dotyczących zbrodni katyńskiej. Nie ma też dostępu do wielu innych akt w archiwach FSB i partii komunistycznej, w których mowa jest o tym, jak rządzono krajem i jak dokonywano zbrodni" - oznajmił.
Pietrow wyznał też, że chciałby, aby zaproponowany niedawno Miedwiediewowi przez prezydencką Radę ds. Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka program upamiętnienia ofiar represji politycznych był nie tylko wypełniany, ale także pogłębiany i rozszerzany. "Dlatego, że w Rosji niewiele zrobiono dla upamiętnienia ofiar represji i zbadania ich mechanizmów. Stale pojawiają się jakieś problemy - tak z dostępem do archiwów, jak i finansowaniem tych badań. A czeka nas jeszcze wiele pracy. Jest ona niezwykle ważna" - powiedział wiceszef Memoriału.
Szczegóły programu prezydentowi przedstawił przewodniczący Memoriału Arsenij Rogiński. Zaznaczył, że sam fakt prezentacji takiego projektu przywódcy państwa jest wydarzeniem historycznym.
Program składa się z ośmiu rozdziałów, poruszających problemy upamiętnienia ofiar, świadczeń socjalnych dla represjonowanych, dostępu do archiwów, polityczno-prawnej oceny zbrodni reżimu komunistycznego, prawnej rehabilitacji ofiar, zmiany nazw geograficznych, edukacji i nauki.
Rada zaproponowała m.in. wzniesienie pomnika ofiar zbrodni komunistycznych w Moskwie. "Pomnik ten powinien być postawiony przez państwo i w imieniu państwa - tak, by określał stosunek państwa do tego problemu" - oświadczył Rogiński.
Rada opowiedziała się też za utworzeniem dwóch zespołów muzealno-memorialnych - w Moskwie i Petersburgu. W mieście nad Newą zespół taki - zdaniem Rady - mógłby powstać w Lesie Kowalewskim, miejscu pierwszych bolszewickich egzekucji; w latach 1918-21 rozstrzelano tam ponad 4,5 tys. osób. Natomiast w stolicy Rosji - na brzegu kanału Moskwa-Wołga, przy którego budowie pracowało 128 tys. więźniów Gułagu.
Rada zaproponowała także uruchomienie bazy danych o ofiarach represji politycznych i portalu internetowego z dokumentami archiwalnymi z tego okresu. Opowiedziała się w tym kontekście za przywróceniem Federalnej Służbie Archiwalnej (Rosarchiw) prawa do odtajniania dokumentów. Miała je ona w latach 90. ubiegłego wieku. Później zostało ono przekazane Komisji Międzyresortowej ds. Tajemnic Państwowych.
Rada, w której zasiadają przedstawiciele organizacji pozarządowych, w tym również krytycznych wobec Kremla, a także naukowcy i znani publicyści, zaproponowała też rozszerzenie dostępu do akt śledczych osób represjonowanych.
Z Moskwy Jerzy Malczyk (PAP)
mal/ mjs/ ls/