50 lat temu obradujące w dniach od 3 do 5 stycznia 1968 r. plenum KC Komunistycznej Partii Czechosłowacji przyjęło rezygnację Antonina Novotnego ze stanowiska I sekretarza i wybrało na jego miejsce Alexandra Dubczeka, co uważa się za początek "praskiej wiosny" 1968.
Ten proces politycznej demokratyzacji i późniejsza radziecka okupacja, która go przerwała, są bardzo dobrze opisane i udokumentowane - mówi PAP historyk z Instytutu Badania Reżimów Totalitarnych dr Libor Svoboda. Odtajnione zostały materiały służby bezpieczeństwa, są spisane wspomnienia uczestników wydarzeń - podkreśla.
Dr Svoboda zwraca uwagę, że 50 lat to bardzo długi czas i dla wielkiej części społeczeństwa jest to już - niestety - martwa historia. Także dla młodych. "Obawiam się, że wielka część młodych ludzi spogląda na przeszłość i widzi tylko pustkę. Znają nazwisko Masaryka, za którym jest od razu Karol IV. Słyszeli nazwy i określenia, ale nie wiedzą precyzyjnie, co się za nimi kryje. Sądzę, że większość młodych łączy praską wiosnę, ten reformatorski proces z Dubczekiem, ale to, że na początku stycznia objął funkcję pierwszego sekretarza, nie jest rzeczą szeroko znaną" - mówi.
Równie mało osób wie o wydarzeniach, które poprzedziły zmiany na szczytach władzy komunistycznej. Zwraca na to uwagę publicystka, tłumaczka, była rzeczniczka Karty 77 Petruszka Szustrova. Niejednokrotnie publikowała teksty o wydarzeniach z jesieni 1967 roku, gdy studenci z praskich akademików na Strahovie domagali się znośniejszych warunków lokalowych. "Chcemy światła - takie było hasło studentów, które w gorącej atmosferze jesieni 1967 r. brzmiało bardzo politycznie, chociaż marsz studentów nie był polityczny. Dopiero brutalność policji nadała akcji samoobrony sens polityczny. W jeszcze większym stopniu zrobił to komitet centralny partii komunistycznej, który zaakceptował postępowanie służby bezpieczeństwa" - pisała dziesięć lat temu Szustrova.
"Obawiam się, że wielka część młodych ludzi spogląda na przeszłość i widzi tylko pustkę. Znają nazwisko Masaryka, za którym jest od razu Karol IV. Słyszeli nazwy i określenia, ale nie wiedzą precyzyjnie, co się za nimi kryje. Sądzę, że większość młodych łączy praską wiosnę, ten reformatorski proces z Dubczekiem, ale to, że na początku stycznia objął funkcję pierwszego sekretarza, nie jest rzeczą szeroko znaną" - mówi dr Svoboda.
W swoich tekstach zwracała uwagę, że radykalizowali się studenci, całe społeczeństwo, a także partia komunistyczna. W przeddzień 50. rocznicy inicjacji "praskiej wiosny" powiedziała PAP, że jest jeden generalny powód, dla którego trzeba o niej pamiętać i ją czcić. "To był najbardziej wolny okres, jaki którekolwiek państwo komunistyczne kiedykolwiek przeżywało. I właśnie to poczucie wolności było ważne. To był najszerszy nierobotniczy ruch dysydencki. Ruch sprzeciwu przeciwko władzy" - powiedziała Szustrova, która porównała miesiące "praskiej wiosny” do tak zwanego karnawału Solidarności.
Była dyrektor Instytutu Badania Reżimów Totalitarnych i była szefowa Czeskiego Centrum w Warszawie Pavla Foglova dodaje, że poczucie tej wolności pozwalało na pełne przeżywanie wspólnoty, którą współtworzyły dyskusje o najważniejszych wydarzeniach politycznych w kraju. "Nagle okazało się, że ludzie interesują się tym, co dzieje się i mówi w partii komunistycznej" - powiedziała Foglova.
W czeskiej i słowackiej historiografii wielokrotnie dowodzono, że reformatorskie kierownictwo komunistów znajdowało się pod ogromnym naciskiem partyjnych dołów. Większość reformatorskich postulatów formułowano w odpowiedzi na żądania pojawiające się w różnych grupach społecznych. Szustrova zacytowała myśl nieżyjącego już wybitnego czeskiego historyka, emigracyjnego animatora kultury Pavla Tigrida, że "gdyby nie przyjechały czołgi, to komuniści sami musieliby zakończyć praską wiosnę, bo rozpoczął się proces, który mógł doprowadzić do jeszcze większej wolności".
"Ten najpiękniejszy okres w naszej współczesnej historii został zniszczony przez radzieckie czołgi. Przekreśliły tę naszą wolność i nadzieję" - powiedziała Foglova. Jej kolega z Instytutu, dr Svoboda zwraca uwagę na fakt, że w 2018 roku kraj będzie obchodzić dwie - jak mówi - "kluczowe" dla współczesnej historii rocznice. Setną rocznicę powstania Republiki Czechosłowackiej i 50 rocznicę "praskiej wiosny" oraz radzieckiej okupacji. Podkreślił, że politycy lubią mówić o rocznicy utworzenia Czechosłowacji w 1918 r. "Jej powstanie było sukcesem, i to sukcesem niezaprzeczalnym" - ocenił.
Przeciwieństwem jest rocznica 1968 r. "To była klęska, porażka politycznych elit. Gdy wspominamy tych, którzy zawiezieni do Moskwy byli poddawani ogromnej presji, to im współczujemy. To twarze +praskiej wiosny+, ale ich późniejsze losy nie są ciekawe. Spójrzmy na Dubczeka. Tracił kolejne funkcje i stanowiska, a rok po interwencji podpisał (jako przewodniczący Zgromadzenia Narodowego) tak zwaną ustawę pałkarską legalizującą represje wobec ludzi skandujących nazwisko Dubczeka i domagających się wolności".
Większość z tych, którzy byli aktywni w okresie "praskiej wiosny", później wprowadzała normalizację – mówił dr Svoboda, mając na myśli realizowaną od 1969 roku pod kierownictwem nowego pierwszego (a potem generalnego) sekretarza Gustava Husaka kampanię czystek personalnych i innych przedsięwzięć mających wymazać efekty liberalizacji. "Dlatego rok 1968 to porażka komunistycznych elit. Nie wszystkich członków partyjnego kierownictwa, ale wielu z nich. Historii nie zmienimy, ale musimy zdawać sobie sprawę z tego, co się wydarzyło" - tłumaczy PAP historyk z czeskiego IPN. (PAP)
ptg/ dmi/ mc/