PPR nie była partią, lecz grupą dywersyjną, nie była polska, lecz sowiecka i nie miała nic wspólnego z polskimi robotnikami – mówi dr Piotr Gontarczyk z IPN, autor książki „Polska Partia Robotnicza. Droga do władzy 1941-1944”. 75 lat temu, 5 stycznia 1942 r. w Warszawie działacze komunistyczni powołali Polską Partię Robotniczą.
PAP: Jaką rolę w polityce historycznej PRL-u odgrywała Polska Partia Robotnicza?
Dr Piotr Gontarczyk: Mit o PPR w okresie PRL-u był niezwykle istotny. Uzurpatorski reżim komunistyczny wszelkimi metodami próbował znaleźć legitymizację dla swojej władzy w Polsce. Jednym z jego argumentów było rzekomo najlepsze odczytanie „znaków historii” przez „polską lewicę”, która stworzyła PPR i związaną z nią partyzantkę mającą toczyć boje z okupantem niemieckim. Należy pamiętać, że ekipa, która objęła władzę po 1944 r. w dużej mierze składała się z komunistów przybyłych z ZSRS, ale także działających w PPR i Gwardii a później Armii Ludowej. Najbardziej znaną postacią jest tu Władysław Gomułka. Legenda PPR była więc istotna dla władz komunistycznych przez cały okres PRL-u. Stąd skala manipulacji w opisywaniu historii PPR.
Formacja ta nie powstała w celu walki o „lewicową”, „ludową” Polskę, ale na polecenie Stalina. To on wymyślił jej nazwę i wyznaczył jej zadanie siania chaosu za niemieckimi liniami i przerywania linii transportowych na wschód. O walce o Polskę nie było nawet mowy.
PAP: Jak wyłaniane były kadry tworzące PPR? Były to przecież postacie niemal zupełnie anonimowe.
Dr Piotr Gontarczyk: W tym kontekście należy wspomnieć o genezie PPR, która nie miała nic wspólnego z preparowanym w PRL-u mitem. Formacja ta nie powstała w celu walki o „lewicową”, „ludową” Polskę, ale na polecenie Stalina. To on wymyślił jej nazwę i wyznaczył jej zadanie siania chaosu za niemieckimi liniami i przerywania linii transportowych na wschód. O walce o Polskę nie było nawet mowy. W tym celu organa Kominternu i NKWD przeszkoliły dwie grupy spadochroniarzy, których zadaniem miało być założenie pseudopatriotycznej partii i ściągnięcie w jej szeregi jak największej liczby Polaków, nieświadomych jej prawdziwych celów. Pomysł i koncepcja działania PPR była więc całkowicie sowiecka. PPR nie była partią, lecz grupą dywersyjną, nie była również polska, lecz sowiecka i nie miała nic wspólnego z polskimi robotnikami.
PAP: Garstka polskich komunistów, która przebywała w Warszawie w 1942 r. była niezadowolona z powodu nazwania tej organizacji PPR. Ich marzeniem było raczej reaktywowanie przedwojennej, eksterminowanej przez Stalina Komunistycznej Partii Polski.
Dr Piotr Gontarczyk: Byłym członkom KPP, działającym od lat przeciwko niepodległości Polski, nie mógł podobać się pomysł na partię, która nie działała wprost pod czerwonym sztandarem i bez haseł o Polsce jako republice sowieckiej. Patriotyczne hasła propagandowych wydawnictw PPR były dla nich szokiem. Ten pomysł już w Moskwie budził szereg wątpliwości. Po powstaniu PPR komuniści z dawnej KPP rozmawiając z emisariuszami sowieckimi byli przeciwni temu pomysłowi. Ich argumenty były jednak ucinane krótko: taka jest decyzja Kremla.
Oczywiście byli komuniści tworzący małe grupki, którym tak bardzo nie odpowiadała ta narracja PPR, że nie zaangażowali się w jej działalność. Pojawiały się nawet głosy, że PPR jest prowokacją Polskiego Państwa Podziemnego. Jeden z komunistów porównał wówczas PPR do rzodkiewki, która tylko „z wierzchu jest czerwona, a w środku biała”. Te opinie nie miały jednak żadnego znaczenia, ponieważ nie można było dyskutować o linii politycznej Kremla.
PAP: Kluczowa dla mitu PPR była opowieść o bohaterstwie Gwardii i Armii Ludowej. Jaka była jednak faktyczna skala działania tych formacji i ich rzeczywiste cele?
Dr Piotr Gontarczyk: Skuteczność działań tych formacji była bardzo niewielka. W historiografii PRL twierdzono, że te formacje liczyły od 40 do 60 tysięcy ludzi. W niektórych przemówieniach pojawiała się nawet fantastyczna liczba 100 tys. Każdy z tych szacunków jest mistyfikacją. W 1944 r., czyli szczytowym okresie rozwoju komunistycznej partyzantki nigdy nie liczyła ona więcej niż 2-3 lub może 4 tysiące działaczy.
Należy przypomnieć, że PPR nie działała w próżni, bo w 1942 r. znaczna część aktywnego społeczeństwa była objęta zasięgiem polskiego podziemia. Nie było więc możliwe stworzenie masowej partyzantki. Do tego dochodziło również całkowite odizolowanie PPR od polskiej konspiracji – od radykalnego ONR po lewicę socjalistyczną niepodległościową. Mówiono jasno, że PPR nie jest partią, ale hucpą polityczną organizowaną przez sowieckich spadochroniarzy. W prasie podziemnej informacje o lądowaniu sowieckich emisariuszy pojawiły się już przed oficjalnym powołaniem PPR. Formacja ta miała więc wielkie problemy kadrowe. Pierwsze oddziały GL składały się głównie z jeńców sowieckich zbiegłych z niewoli niemieckiej, uciekinierów z gett oraz członków przedwojennych band rabunkowych. Przyjmowano każdego, przez co kadry GL były zdemoralizowane, a ich „walka” ograniczała się głównie do działań kryminalnych wymierzonych w polską wieś. Poza tym zajmowała się rozbijaniem polskiego podziemia i mordami politycznymi. Walka z Niemcami była na zupełnym marginesie. Dorobek bojowy GL i AL był więc głównie fantazją literacką.
PAP: Chyba najbardziej kompromitującym elementem działań PPR jest jej współpraca z Niemcami w rozbijaniu Polskiego Państwa Podziemnego.
Dr Piotr Gontarczyk: Takie działania wynikały z logiki ideologii, w którą wierzyli oraz systemu, który chcieli stworzyć. Polskie podziemie było ich głównym wrogiem w realizacji tych planów. Walka z Niemcami była pozostawiona Armii Czerwonej. Celem PPR była walka z „reakcją” poprzez skrytobójstwa oraz donosy do gestapo. W wyniku samych skrytobójstw w latach 1943 i 1944 zamordowano setki osób. Skalę donosów trudno oszacować, ale zajmowało się nimi samo kierownictwo PPR.
Celem PPR była walka z „reakcją” poprzez skrytobójstwa oraz donosy do gestapo. W wyniku samych skrytobójstw w latach 1943 i 1944 zamordowano setki osób. Skalę donosów trudno oszacować, ale zajmowało się nimi samo kierownictwo PPR.
PAP: Morderstwa i donosy były stosowane również wobec własnych towarzyszy partyjnych.
Dr Piotr Gontarczyk: Ze względu na niski poziom moralny i intelektualny oraz specyfikę ideologiczną tej organizacji dochodziło do porachunków natury politycznej i typowo kryminalnej. Przykładem jest tu objęcie pod koniec 1942 r. kierownictwa partii przez Bolesława Mołojca, który wraz z bratem i bliskimi współpracownikami został następne zamordowany na polecenie innych członków kierownictwa PPR.
Charakterystyczna jest również sprawa Leona Lipskiego, który był przedwojennym komunistą sprzeciwiającym się rozwiązaniu KPP. Taki opór był uznawany na Kremlu za świętokradczy. W trakcie okupacji sowieckiej lat 1939-1941 został więc zadenuncjowany NKWD, ale szczęśliwie uciekł z bombardowanego przez niemieckie lotnictwo transportu więźniów. Znalazł się w Warszawie, gdzie na polecenie Pawła Findera został zlikwidowany przez członków GL w 1943 r. Zabili go współtowarzysze z KPP, bo uniknął „sprawiedliwości” z rąk NKWD. PPR była więc raczej polityczną patologią, a nie zjawiskiem z klasycznego świata politycznego.
PAP: Jaka była wiedza Armii Krajowej na temat PPR i jej struktury? Czy Polskie Państwo Podziemne nie poświęciło zbyt mało uwagi w zwalczanie tej sowieckiej agentury?
Dr Piotr Gontarczyk: Wiedza Polskiego Państwa Podziemnego na temat genezy, składu, haseł i prawdziwych celów PPR była bardzo duża. Jak już wspomniałem o lądowaniu spadochroniarzy wiedziano już przed 5 stycznia 1942 r. Opis spotkania założycielskiego został opublikowany w prasie podziemnej ze wszelkimi detalami. Był to pewien szok i cios dla komunistów jeszcze zanim zaczęli działać.
Polskie Państwo Podziemne sporządzało również raporty na temat tej formacji, w których stwierdzano, że jest groźnym i nieprzejednanym wrogiem niepodległości Polski. Pojawiały się głosy wzywające do likwidacji tej agentury. Nie zdecydowano się jednak na takie rozwiązanie, ponieważ nieco lekceważono to zagrożenie. Zakładano, że Polska zrobi porządek z „komuną” po wojnie. Mało kto przypuszczał, że będzie odwrotnie. Wielu działaczy podziemia było również zwolennikami walki metodami politycznymi, a nie likwidacji za pomocą rewolweru. Takie działania były typowe dla PPR.
Trzecią przyczyną była również obawa AK przed polityką i propagandą sowiecką. Każde rozbicie oddziału sowieckiej partyzantki przez NSZ i AK było wykorzystywane na Kremlu do tworzenia przez Stalina w kontaktach z zachodnimi aliantami obrazu polskiego podziemia mordującego we współpracy z Niemcami lewicowych działaczy. Stwarzało to niebezpieczeństwo dla zrzutów i innych form wsparcia dla AK. Nie chciano zaogniać i tak fatalnych stosunków polsko-sowieckich.
Moim zdaniem brak zdecydowanej rozprawy z PPR był błędem. Późniejsza cena za to zaniechanie była bardzo wysoka, ponieważ komuniści cały czas rozpracowywali struktury AK. Działacze GL i AL zostali później wysokimi funkcjonariuszami UB i budowali zręby Polski Ludowej. Ważniejsze jednak od prób oceny zaniechań AK jest obecnie zrozumienie czym była PPR i jaką rolę spełniła w legitymizacji rządów komunistycznych oraz działalności przeciwko niepodległości Polski.
Rozmawiał Michał Szukała PAP
szuk/ mjs/ ls/