W listopadzie 1918 roku polscy politycy we Lwowie, nie wierząc w powodzenie obrony miasta, gotowi byli do daleko idących ustępstw wobec strony ukraińskiej. Zapobiegli temu wojskowi - wynika z dokumentów Centralnego Archiwum Wojskiowego, udostępnionych PAP.
Walkę o opanowanie Lwowa Ukraińcy podjęli 1 listopada 1918 roku. Przeciwstawiły się im polskie organizacje wojskowe, pod wspólną komendą, którą tego dnia objął kpt. Czesław Mączyński. Do obrony miasta spontanicznie przyłączyli się polscy mieszkańcy Lwowa.
Jednak nie wszyscy byli przekonani o szansach obronienia Lwowa. Mówi o tym relacja Ludwika de Laveaux, komendanta lwowskiej POW, późniejszego generała WP, znajdująca się w Centralnym Archiwum Wojskowym.
Spotykając się z członkami Polskiego Komitetu Narodowego de Laveaux odniósł wrażenie, że są to w większości „ludzie niezbyt wierzący w powodzenie obrony”. W oryginale relacji te słowa zastąpiły skreślone słowo - „tchórzliwi” - z pewnością oddające uczucia de Laveaux w tamtych dramatycznych chwilach.
Gdy walki zaczęły się przedłużać, pogorszyły się nastroje, zapanowało uczucie niepewności. Słabły wiara w celowość obrony i nadzieja na pomoc z zewnątrz. Panowało przekonanie nie tylko o przewadze liczebnej sił ukraińskich, ale także o ich lepszym wyekwipowaniu i wyszkoleniu.
W tej sytuacji Polski Komitet Narodowy we Lwowie (jego członkami byli m.in. Edward Dubanowicz i Tadeusz Cieński), w którym dominowali przedstawiciele endecji, powziął myśl o rozpoczęciu rokowań z Ukraińcami. Zgadzało się na nie polskiemu dowództwo - Komenda Naczelna, ale podejście polityków i wojskowych zasadniczo się różniło.
„Trzeba jednak przyznać, że pomiędzy tężyzną moralną Komendy a prądami nurtującymi wewnątrz Komitetu istniała cała przepaść i podczas gdy ze strony czynników politycznych rokowania z Ukraińcami traktowane były jako droga do osiągnięcia co najmniej długotrwałego rozejmu, to ze strony decydujących czynników wojskowych uznano je za cel sam w sobie. Komenda Naczelna traktowała bowiem rokowania jako łudzenie Ukraińców, przewlekanie ich nadziei i uzyskiwanie rozejmów celem przedłużenia obrony” - relacjonował Ludwik de Laveaux, uczestnik rokowań z ramienia Komendy Naczelnej.
Spotykając się z członkami Polskiego Komitetu Narodowego de Laveaux odniósł wrażenie, że są to w większości „ludzie niezbyt wierzący w powodzenie obrony”. W oryginale relacji te słowa zastąpiły skreślone słowo - „tchórzliwi” - z pewnością oddające uczucia de Laveaux w tamtych dramatycznych chwilach.
Rokowania trwały przez cały czas listopadowych walk we Lwowie i prowadzono je niemal każdego dnia.
Ukraińcy gotowi byli iść na daleko idące ustępstwa, pod warunkiem jednak, że Polacy uznają państwowość ukraińską. Było to bardzo istotne, także dlatego, że w Paryżu toczyła się właśnie konferencja pokojowa. I fakt uznania suwerenności ukraińskiej nad Lwowem miałby bardzo ważne konsekwencje polityczne.
„Chwilami Ukraińcy nie byli dalecy od osiągnięcia swego celu. W Polskim Komitecie Narodowym pracowano bowiem poważnie nad projektem układu na zasadzie condominium polsko-ukraińskiego (…) W połowie listopada, w okresie najcięższej naszej sytuacji bojowej, doszło prawie do ostatecznego sformułowania projektu ugody” - stwierdzał de Laveaux.
Ten dramatyczny moment nastąpił w dniach 15-16 listopada. De Laveaux poczuł się zmuszony do zerwania rozmów, ściągając na siebie gniew polityków z Polskiego Komitetu Narodowego.
Sytuacja zmieniała się zresztą na korzyść strony polskiej, bowiem do Lwowa zdążała już odsiecz ppłk Michała Tokarzewskiego.
Tymczasem 19 listopada do Lwowa przybył porucznik Henri Villaim, który wywierał presję na to, by rozmowy polsko-ukraińskie zmierzały w kierunku wypracowania formuły wspólnego zarządzania Lwowem i Galicją Wschodnią.
„Występując od razu z wielkim tupetem jako przedstawiciel Ententy, zjawił się w naszej komendzie, pojechał do metropolity Szeptyckiego, potem do Komendy Ukraińskiej (….) Rządził się jak u siebie zapowiadając, że załatwi całą sprawę zlikwidowania całego konfliktu polsko-ukraińskiego i żądał trwałego zawieszenia broni”.
Jego działania nie miały już jednak żadnego znaczenia. 20 listopada odsiecz dotarła do Lwowa i polsko-ukraińskie rokowania zostały przerwane. W dzień później nastąpił wspólny atak obrońców Lwowa i przybyłych z odsieczą żołnierzy. 22 listopada całe miasto znalazło się w rękach polskich.
Listopadowe walki o Lwów trwały trzy tygodnie, od 1 do 22 listopada 1918 roku. Obroną miasta dowodził kpt. Czesław Mączyński. W walkach wzięło udział ok. 6 tys. Polaków, ponad 400 poległo lub zmarło w wyniku odniesionych ran.
Wśród obrońców szczególnie wielu było uczniów i studentów. Obrona miasta stworzyła legendę „Orląt Lwowskich”. Ich symbolem stał się czternastoletni poległy podczas walk Jurek Bitschan.
W 1920 roku Lwów został odznaczony orderem Virtuti Militari. Uroczystej dekoracji herbu miasta dokonał Józef Piłsudski. W 1922 roku przystąpiono do budowy Cmentarza Obrońców Lwowa, który został z premedytacją zniszczony w 1971 roku przez władze sowieckie. Od 1989 roku był porządkowany i odbudowywany. Uroczyste otwarcie cmentarza nastąpiło w 2005 roku.
Tomasz Stańczyk (PAP)
(Fotografie dot. obrony Lwowa w listopadzie 1918 roku, udostępnione PAP przez CAW, oglądać można na portalu dzieje.pl)
tst/ mjs/ ls/