Stutthof pozostaje dla Europy i całego świata przestrogą na przyszłość – napisał w liście prezydent Andrzej Duda w 80. rocznicę pierwszego transportu więźniów do obozu koncentracyjnego Stutthof (Pomorskie).
W poniedziałek na terenie dawnego niemieckiego obozu zagłady Stutthof (Pomorskie) w Sztutowie odbyły się uroczystości upamiętniające 80. rocznicę pierwszego transportu więźniów do obozu.
„Składamy dziś hołd pamięci ofiar obozu i wszystkich tak wielu pokoleń bohaterskich, patriotycznych, zawsze wiernych Polsce mieszkańców Pomorza, Żuławiaków i Kaszubów, gdynian i gdańszczan. Już 2 września 1939 r. kilkanaście godzin po rozpoczęciu agresji III Rzeszy niemieckiej na Polskę więźniowie w liczbie ok. 150 zostali przewiezieni w miejsce, które w zamyśle okupanta miało być miejscem zagłady polskich elit, unicestwienia polskości Pomorza,
wymazania wszelkich śladów i pamięci o dorobku pracy wielu pokoleń Polaków na tej ziemi” – napisał w liście Duda, odczytanym przez doradcę prezydenta Piotra Karczewskiego.
„Składamy dziś hołd pamięci ofiar obozu i wszystkich tak wielu pokoleń bohaterskich, patriotycznych, zawsze wiernych Polsce mieszkańców Pomorza, Żuławiaków i Kaszubów, gdynian i gdańszczan. Już 2 września 1939 r. kilkanaście godzin po rozpoczęciu agresji III Rzeszy niemieckiej na Polskę więźniowie w liczbie ok. 150 zostali przewiezieni w miejsce, które w zamyśle okupanta miało być miejscem zagłady polskich elit, unicestwienia polskości Pomorza, wymazania wszelkich śladów i pamięci o dorobku pracy wielu pokoleń Polaków na tej ziemi” – napisał w liście Andrzej Duda.
Przypomniał, że jeszcze przed wybuchem wojny, działające na Pomorzu niemieckie oddziały samoobrony sporządziły listy proskrypcyjne, według których już "od pierwszych dni wojny okupant przystąpił do masowych aresztowań polskich działaczy społecznych, nauczycieli, profesorów i duchownych".
W kolejnych latach w KL Stutthof osadzono także Żydów, Romów, zwożono jeńców wojennych Armii Czerwonej. „Ludzi zabijano w komorach gazowych i rozstrzeliwano. Poprzez szykany, bicie, pracę w nieludzkich warunkach, głodowe racje żywnościowe i wycieńczenie Niemcy wymordowali blisko 65 tysięcy osób, z których więcej niż jedną trzecią stanowili więźniowie narodowości żydowskiej. Przez prawie 6 lat przez obóz przeszło ponad 110 tysięcy więźniów pochodzących z 28 państw" - podkreślił prezydent.
Dodał, że "pamięć o zgładzonych w KL Stutthof jest naszą powinnością wobec ofiar, ale i obowiązkiem wobec współczesnych pokoleń". "Stutthof pozostaje dla Europy i całego świata przestrogą na przyszłość, aby nienawiść i pogarda dla człowieka, totalitaryzm i wojna nie zdołały zawładnąć ludzkimi sercami i umysłami" – podkreślił Duda.
Wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin przypomniał, że KL Stutthof był najdłużej - bo do 9 maja 1945 r. - działającym na terenie Polski niemieckim, nazistowskim obozem koncentracyjnym.
Podkreślił, że ofiarami zbrodni w obozie Stutthof byli w gruncie rzeczy „oddolni budowniczowie II Rzeczypospolitej Polskiej i obrońcy polskości na terenie Wolnego Miasta Gdańska”. „Dla bezprecedensowego bestialstwa, jakiego doświadczali tutaj pomorscy Polacy, Żydzi, przedstawiciele też wielu innych narodów, adekwatne jest określenie genocidum atrox – ludobójstwo okrutne" - powiedział Sellin.
„Dla bezprecedensowego bestialstwa, jakiego doświadczali tutaj pomorscy Polacy, Żydzi, przedstawiciele też wielu innych narodów, adekwatne jest określenie genocidum atrox – ludobójstwo okrutne" - powiedział Jarosław Sellin.
Głos w imieniu b. więźniów obozu zabrała Helena Majkowska, sanitariuszka i łączniczka Armii Krajowej w pułku "Baszta" w Powstaniu Warszawskim. Przewieziono ją do KL Stutthof wraz grupą 39 innych kobiet walczących w powstaniu. Przeszła „Marsz Życia”, a po wojnie pracowała na poczcie i PCK. Mieszka w Skierniewicach.
"75 lat minęło, kiedy po raz pierwszy tu przyjechałam jako młoda 18-letnia dziewczyna. Spędziłam w obozie kilka bardzo trudnych miesięcy, upokarzających, niszczących w człowieku ducha i ciało. Każdy dzień był inny, bardzo trudny, mimo, że wszystkie były podobne: codziennie rano i wieczorem apel, stanie po kilka godzin na dworze, czy to w deszcz, czy to zimą, na mrozie w cienkim ubraniu pasiaka" - mówiła Majkowska.
Dodała, że osadzonych w KL Stutthof czekała ciężka praca, choroby i głód. "Byłam w lochu nr 27, tuż obok w lochu śmierci widziałam jak szły tam Żydówki, które już nigdy stamtąd nie wyszły. Krematorium nie przestawało pracować, dym rozchodził się po całym terenie, swąd palonych ciał był nie do wytrzymania" - wspominała.
"Ta ziemia jest cmentarzem usłanym prochami ludzi, którzy tu zginęli zagazowani i spaleni. Nawet po tylu latach trudno jest to wszystko zrozumieć, choć może dobrze, że z wiekiem pamięć zawodzi. Mam 93 lata. Gdy obóz ewakuowano szłam razem z innymi więźniami w tzw. Marszu Śmierci. Wiele osób zostało po drodze na zawsze, mnie udało się przeżyć. Chciałam żyć, nie chciałam umierać jako numer nadany w obozie - 101 958 - przecież miałam imię i nazwisko. Aby nigdy więcej wojny, nigdy więcej obozów koncentracyjnych, nigdy więcej nienawiści, aby ta tragedia, którą my przeżyliśmy nie powtórzyła się nigdy więcej" - zaapelowała.
Wśród uczestników uroczystości był też m.in. 99-letni Werner Rzeźnikowski, który trafił do KL Stutthof w listopadzie 1942 r. i był w obozie do końca.
"W tej chwili to jest tylko mała część obozu zarośnięta lasem. Tu sam piasek był, nie było nawet kawałka trawki, bo co było to więźniowie zjedli. Mój numer obozowy 19 384, blok piąty. Były tu wszelkie narodowości z całego świata. Najwięcej pamiętam jak z Litwy, Estonii przywieźli Żydów i Żydówki – dla mnie było ciekawe, że tam nie było żadnych dzieci. Oni niedługo tu zagościli, wykończyli ich. A przy samych końcu przywieźli Polaków z AK z Warszawy w mundurkach, elegancko" - powiedział PAP b. więzień.
2 września 1939 r. do obozu usytuowanego nieopodal miejscowości, która dziś nosi nazwę Sztutowo, a która przed II wojną światową wchodziła w obszar Wolnego Miasta Gdańska, trafili pierwsi więźniowie - osoby wyselekcjonowane spośród aresztowanych 1 września na terenie Gdańska Polaków i miejscowych Żydów.
Początkowo obóz był przeznaczony dla Polaków z Pomorza. Od 1942 r. zaczęli do niego trafiać Polacy z innych regionów oraz grupy osób innych narodowości, m.in. Żydzi i Rosjanie. Z czasem z niewielkiego obozu rozrósł się do ponad 120 ha, miał też liczne podobozy.
W styczniu 1945 r. Niemcy rozpoczęli pieszą ewakuację około połowy z 24 tysięcy przebywających wówczas w KL Stutthof więźniów. 2 tys. spośród nich uciekło po drodze. Mróz, słabe zaopatrzenie w żywność itp. sprawiły, że kolejnych dwa tysiące zmarło w drodze, a ponad drugie tyle - niebawem po przybyciu do miejsca tymczasowego zakwaterowania. Marsz ten nazwany został Marszem Śmierci.
Tyfus i głód sprawiły, że w tym czasie zmarło też bardzo wielu więźniów spośród tych, którzy pozostali w obozie: resztę Niemcy ewakuowali ze Stutthofu drogą morską. Pozostali w obozie SS-mani rozpoczęli jego ostateczną likwidację. Spalili m.in. obóz żydowski i wysadzili budynek krematorium. Z końcem kwietnia obóz został zajęty przez kilkunastotysięczną rzeszę uciekającej ze wschodu niemieckiej ludności cywilnej i resztki żołnierzy Wehrmachtu pozostających na Mierzei Wiślanej. W nocy z 8 na 9 maja niemieckie jednostki wojskowe skapitulowały.
Od 1939 do 1945 r. do obozu Stutthof trafiło w sumie około 110 tys. więźniów. Liczbę ofiar obozu szacuje się na około 65 tysięcy.
Muzeum Stutthof w Sztutowie zostało utworzone w 1962 r. staraniem byłych więźniów. Muzeum działa na terenie części dawnego obozu liczącej ok. 20 ha, na której zachowała się część budynków tzw. Starego Obozu, w tym komora gazowa, komendantura z garażami, przestrzeń ogrodów warzywnych i szklarni. Na terenie muzeum znajdują się też zrekonstruowane krematoria oraz fragmenty tzw. Nowego Obozu i Obozu Żydowskiego.(PAP)
autor: Robert Pietrzak
rop/ agz/