Amerykański ekspert Dana Allin z Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS) w Londynie ocenił, że wystąpienie Donalda Trumpa w Warszawie było "niepokojące", ale spełniło swoje zadanie, bo zawierało potwierdzenie zobowiązania do kolektywnej obrony NATO.
Allin, który oprócz pracy dla IISS jest wykładowcą akademickim na Johns Hopkins University w USA, powiedział, że "jest wiele powodów, dla których jest znaczące, że Trump wybrał się do Polski", choć - jak dodał - "nie wszystkie z nich są pozytywne, np. fakt, że jego mroczne wizje starcia cywilizacji są tam lepiej przyjmowane niż w Berlinie lub Paryżu".
"Sam jednak fakt, że przed pierwszym spotkaniem z Putinem odwiedził Warszawę i powtórzył zobowiązanie Stanów Zjednoczonych dot. artykułu 5 (Traktatu Północnoatlantyckiego) jest istotny i to zrozumiałe, że polski rząd przypisuje to sobie jako osiągnięcie" - ocenił.
Zdaniem eksperta wystąpienie Trumpa "było dość stanowcze wobec Rosji; może najostrzejsze, jakie wygłosił".
"Trzeba to docenić - szczególnie biorąc pod uwagę, że unikał tego w przeszłości. (...) Powiedział to w dobrym momencie, w dobrym miejscu i trzeba przyznać, że to sukces polskiego rządu, że do tego doprowadził" - ocenił.
W ramach szczytu G20 w Hamburgu na piątek zaplanowana jest rozmowa Trumpa z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Będzie to ich pierwsze spotkanie od objęcia przez amerykańskiego prezydenta stanowiska w styczniu br.
Allin przyznał jednak, że szczególnie zaskoczyły go w wystąpieniu Trumpa porównania pomiędzy trudną historią Polski a współczesnymi zagrożeniami, z jakimi mierzy się Zachód.
"Jego słowa o tym, że terroryzm islamski stanowi zagrożenie dla całej cywilizacji europejskiej są naprawdę absurdalne. To przerażające, istotne zjawisko, ale sugerowanie, że zagraża cywilizacji (...) i stanowi zagrożenie podobne do nazistów atakujących Polskę jest dziwnym nonsensem i zwyczajnie nieprawdą" - ocenił, oskarżając amerykańskiego prezydenta o "sianie strachu".
"Trump jest wystarczająco przebiegły i wie, że może pojechać do kraju, który nie okazał solidarności z resztą Unii Europejskiej w kwestii radzenia sobie z problemem imigracji i wygłosić antyimigranckie, antyuchodźcze przemówienie" - podkreślił, dodając, że "wiele mówi o tym fakt, że (Trump) rozważał wizytę w Wielkiej Brytanii, ale zrezygnował w obawie przed protestami i uznał, że w Polsce może liczyć na lepsze przyjęcie".
Jak dodał Allin, "to, że Trump atakował prasę, stojąc obok polskiego prezydenta, który - delikatnie mówiąc - niezbyt agresywnie broni fundamentów liberalnej demokracji, również pokazało, że Polska jest być może krajem, gdzie tego typu bardziej autorytarne zapędy są nieco milej widziane (niż na Zachodzie)".
Zdaniem Allina pomimo złożonego w Warszawie zobowiązania dot. kolektywnej obrony państw członkowskich NATO, Trump nadal będzie traktowany przez wielu światowych liderów z dystansem.
"Myślę, że wzbudzanie antyimigranckich nastrojów w czasach, kiedy wielu unijnych liderów próbuje promować solidarność i poważne podejście do tego problemu nie jest czymś, co będzie mile widziane (w zachodniej Europie). (...) Potwierdzenie znaczenia artykułu 5. NATO jest dobrym znakiem, ale gra toczy się o większą stawkę, np. o to, czy będzie wspierał Unię Europejską po tym, gdy niektórzy z jego doradców wypowiadali się na jej temat niemal z wrogością" - uważa ekspert.
Z Londynu Jakub Krupa (PAP)
jakr/ az/ ro/