Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że Polska naruszyła art. 2 europejskiej konwencji praw człowieka i podstawowych wolności, badając sprawę śmierci Grzegorza Przemyka. Postępowanie karne trwało zbyt długo i dlatego doszło do przedawnienia - uznał Trybunał. Według Trybunału przestępstwo Ireneusza K. (jeden z milicjantów, który pobił maturzystę) przedawniło się w wyniku zbyt długiego postępowania sądowego. ETPC zaznaczył, że było to częściowo spowodowane odmiennymi opiniami polskich sądów w kwestii przedawnienia karalności czynu.
Europejski Trybunał Praw Człowieka zaznaczył, że polskie sądy kilka razy rozstrzygały sprawę okoliczności śmierci Przemyka i za każdym razem przekazywały ją z powrotem sądom niższej instancji. Według ETPC takie działanie jest zazwyczaj wynikiem błędów popełnionych przez ten sąd, dlatego - jak zaznaczył - powtórne zwrócenie sprawy sądowi niższej instancji w ramach jednego postępowania sądowego świadczy o poważnych niedociągnięciach w funkcjonowaniu systemu sądowego.
Trybunał zauważył, że postępowanie przed polskimi sądami trwało 20 lat, aż do 2010 r., kiedy Sąd Najwyższy ostatecznie stwierdził, że czyn Ireneusza K. się przedawnił. ETPC podkreślił, że Sąd Najwyższy również zauważył, że postępowanie przed sądami krajowymi było wadliwe. Zdaniem Trybunału, należało uznać, że Polska naruszyła europejską konwencję praw człowieka i podstawowych wolności i przyznać Leopoldowi Przemykowi odszkodowanie.
Trybunał orzekł, że Polska będzie musiała zapłacić ojcu Grzegorza 20 tys. euro odszkodowania (domagał się 50 tys. euro). Polska będzie musiała zapłacić odszkodowanie w ciągu trzech miesięcy od uprawomocnienia się wyroku.
W październiku ub.r. polski rząd poinformował ETPC, że zamierza przyznać, iż podczas badania sprawy śmierci Przemyka doszło do naruszenia art. 2 europejskiej konwencji praw człowieka i podstawowych wolności. Rząd zaoferował, że wypłaci Leopoldowi Przemykowi ponad 57 tys. zł odszkodowania. Jednocześnie rząd polski stwierdził, że ETPC powinien odrzucić skargę Przemyka, na podstawie art. 37 Konwencji, który pozwala na skreślenie skargi, jeżeli doszło do rozstrzygnięcia sporu.
Leopold Przemyk nie zgodził się na tę propozycję, bo – jego zdaniem – zarzuty zamieszczone w skardze do ETPC były zbyt poważne i dotyczyły przestępstwa popełnionego przez funkcjonariuszy publicznych w komunistycznym reżimie. Poza tym – jak stwierdził – odszkodowanie, zaproponowane przez rząd, jest zbyt niskie by wynagrodziło mu ból, frustrację i poczucie niesprawiedliwości, które towarzyszyły mu przez wszystkie lata, podczas gdy sądy zajmowały się tą sprawą. Trybunał uznał, że nie ma podstaw, by odrzucić tę skargę.
Według Leopolda Przemyka postępowanie sądowe trwało zbyt długo i nie zostało przeprowadzone prawidłowo, w związku z tym doszło do przedawnienia karalności czynu Ireneusza K. Przemyk, w skardze do Trybunału podkreślał też, że w wyniku sprzecznych orzeczeń polskich sądów, które nie potrafiły ustalić, czy doszło do przedawnienia karalności tego czynu, czy też nie, zostały naruszone jego prawa.
Jego zdaniem, sądy powinny były traktować zabójstwo jego syna jak przestępstwo, którego dopuścił się funkcjonariusz publiczny w związku z pełnieniem obowiązków służbowych. Polskie sądy uznały, że było to pobicie ze skutkiem śmiertelnym i stwierdziły, że doszło do przedawnienia jego karalności. Przemyk twierdził także, że wadliwość krajowego postępowania sądowego świadczy o niechęci władz do odkrycia i obiektywnej oceny okoliczności związanych ze śmiercią jego syna.
12 maja 1983 r. milicjanci zabrali 19-letniego maturzystę Grzegorza Przemyka z pl. Zamkowego w Warszawie na komisariat. Tam został ciężko pobity – dostał kilkadziesiąt ciosów pałkami w barki i plecy oraz kilkanaście ciosów w brzuch. Przewieziony do szpitala zmarł po dwóch dniach, a jego pogrzeb stał się manifestacją przeciw komunistycznym władzom.
12 maja 1983 r. milicjanci zabrali 19-letniego maturzystę Grzegorza Przemyka z pl. Zamkowego w Warszawie na komisariat. Tam został ciężko pobity – dostał kilkadziesiąt ciosów pałkami w barki i plecy oraz kilkanaście ciosów w brzuch. Przewieziony do szpitala zmarł po dwóch dniach, a jego pogrzeb stał się manifestacją przeciw komunistycznym władzom.
W lipcu 1984 r. sąd uwolnił od zarzutu pobicia Przemyka dwóch milicjantów - Ireneusza K. i Arkadiusza D., dyżurnego komisariatu. Natomiast na kary więzienia zostali skazani dwaj sanitariusze, którzy wieźli Przemyka do szpitala.
Po 1989 r., gdy uchylono wyroki wydane w 1984 r., sprawa wróciła do sądu. Ireneusz K. został w 1997 r. uniewinniony przez Sąd Wojewódzki w Warszawie, a D. został skazany na dwa lata więzienia, ale nie odsiedział ani dnia, bo według psychiatrów, odbycie kary uniemożliwiał jego stan psychiczny.
Kolejne procesy K. ruszały trzykrotnie: w 2000 r., w 2003 r. i 2004 r. Za pierwszym razem sąd uznał, że sprawa się przedawniła, za drugim - uniewinnił K., dopiero w maju 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał Ireneusza K. za winnego i skazał na 8 lat więzienia, ale w wyniku amnestii kara została zmniejszona o połowę. Sąd uznał wtedy, że pobicie, którego skutkiem była śmierć Przemyka, było przestępstwem popełnionym przez funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem obowiązków służbowych i w związku z tym nie doszło do przedawnienia.
Wyrok ten został jednak uchylony w grudniu 2009 r. przez Sąd Apelacyjny w Warszawie, który uznał, że sprawa przedawniła się 1 stycznia 2005 r., a przepis kodeksu karnego, na który powoływał się SO i pełnomocnicy ojca Przemyka, nie ma tu zastosowania. SA uznał, że pobicie, którego skutkiem była śmierć Grzegorza, nie mieściło się w pojęciu "ciężkiego uszczerbku na zdrowiu", czy "ciężkiego uszkodzenia ciała", o którym mowa w art. 105 par. 2 kodeksu karnego.
Kasację od wyroku Sądu Apelacyjnego złożył w 2010 r. do Sądu Najwyższego ówczesny prokurator generalny, minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Jego zdaniem sądy powinny uznać, że pobicie i śmierć Grzegorza były skutkiem przestępstwa popełnionego przez funkcjonariusza publicznego, w związku z pełnieniem obowiązków służbowych i uznać, że przestępstwo się nie przedawniło.
Sąd Najwyższy oddalił jednak kasację, bo uznał ją za bezzasadną. Wskazał, że sąd okręgowy uznał milicjanta za winnego, ale jednocześnie nie stwierdził, by była to zbrodnia komunistyczna, która - zgodnie z ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej przedawnia się dopiero po 30 latach. Skoro nie zaskarżyli tego ani prokurator, ani pełnomocnik ojca Przemyka, to – według Sądu Najwyższego - sąd apelacyjny nie mógł stwierdzić, że była to zbrodnia komunistyczna i musiał sprawę umorzyć. (PAP)
ede/ bos/ jra/