40 lat temu, 16 lipca 1984 r., po wyreżyserowanym przez reżim procesie ogłoszono wyrok w sprawie zabójstwa maturzysty Grzegorza Przemyka. Sąd uwolnił od zarzutu pobicia Przemyka dwóch milicjantów, natomiast na 2 i 2,5 roku więzienia skazani zostali dwaj sanitariusze, którzy wieźli pobitego do szpitala.
60 lat temu w Warszawie urodził się Grzegorz Przemyk, syn związanej z opozycją poetki Barbary Sadowskiej, uczeń LO im. Andrzeja Frycza-Modrzewskiego; 12 maja 1983 r. zatrzymany przez milicjantów na pl. Zamkowym w Warszawie i bestialsko pobity w komisariacie przy ul. Jezuickiej; przewieziony do szpitala, zmarł 14 maja w wyniku ciężkich urazów jamy brzusznej. (PAP)
Grzegorz Przemyk stał się symbolem bestialstwa aparatu władzy PRL. Jego sprawa jest jednak wyrzutem sumienia III RP, ponieważ nie udało się jej do końca wyjaśnić i sprawiedliwie skazać wszystkich sprawców – mówi PAP dr hab. Patryk Pleskot, naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Warszawie.
Tej opowieści towarzyszy ogromne poczucie winy matki, która myśli, że mogłaby zrobić coś, żeby ta historia potoczyła się inaczej – mówi PAP Anna Gryszkówna, reżyser monodramu „W maju się nie umiera. Historia Barbary Sadowskiej”. Premiera w Domu Spotkań z Historią (DSH) w Warszawie – 15 maja.
Sędzia, który nie kieruje się sprawiedliwością, tak jak to się działo w sprawie Grzegorza Przemyka, staje się sam narzędziem bezprawia. Nigdy nie jest za późno na sprawiedliwość, jesteśmy to winni ofiarom represji stanu wojennego – mówi PAP rzecznik IPN dr Rafał Leśkiewicz.
40 lat temu, 14 maja 1983 r., zmarł Grzegorz Przemyk, maturzysta dwa dni wcześniej skatowany w komisariacie MO przy Jezuickiej na warszawskiej Starówce. Bezpośrednią odpowiedzialność za jego śmierć ponosi grupa milicjantów. Bezkarność zapewniła im junta stanu wojennego, która bezwzględnie rozegrała tę tragedię.
40 lat temu, 14 maja 1983 r., zmarł Grzegorz Przemyk, maturzysta dwa dni wcześniej skatowany w komisariacie MO przy Jezuickiej na warszawskiej Starówce. Bezpośrednią odpowiedzialność za jego śmierć ponosi grupa milicjantów. Bezkarność zapewniła im junta stanu wojennego, która bezwzględnie rozegrała tę tragedię.
40 lat temu, 14 maja 1983 r., zmarł Grzegorz Przemyk, maturzysta dwa dni wcześniej skatowany w komisariacie MO przy Jezuickiej na warszawskiej Starówce. Bezpośrednią odpowiedzialność za jego śmierć ponosi grupa milicjantów. Bezkarność zapewniła im junta stanu wojennego, która bezwzględnie rozegrała tę tragedię.
Historia śmiertelnego pobicia Grzegorza Przemyka obrazuje wszystko to, co najgorsze w PRL. To nie tylko tragiczna śmierć 18-letniego maturzysty. To także opowieść o dramacie niewinnych sanitariuszy, wszechwładzy bezpieki oraz haniebnej kampanii prasowych oszczerstw.
40 lat temu – 14 maja 1983 r. – zmarł Grzegorz Przemyk, dziewiętnastoletni warszawski maturzysta, dwa dni wcześniej skatowany przez funkcjonariuszy milicji na komisariacie przy ulicy Jezuickiej. Nie był to jedyny tego rodzaju przypadek w latach 80., ale z pewnością był najgłośniejszy. Trudno się dziwić, że spowodował spory odzew społeczny.