Wielki pokaz sztucznych ogni nad Victoria Harbour w Hongkongu zakończył w sobotę wieczorem obchody 20. rocznicy powrotu tej byłej brytyjskiej kolonii do Chin. Wcześniej tego dnia miasto opuścił chiński prezydent Xi Jinping.
Xi zakończył w sobotę swoją pierwszą wizytę w Hongkongu od kiedy w 2013 roku zasiadł w fotelu przewodniczącego ChRL. W czasie trzydniowego pobytu w tym mieście wziął udział w uroczystościach rocznicowych i ceremonii zaprzysiężenia nowej szefowej administracji regionu Carrie Lam oraz powołanego przez nią gabinetu.
Lam, która jest pierwszą w historii kobietą na tym stanowisku, zastąpiła w sobotę Leung Chun-yinga.
Program wizyty i publiczne wystąpienia prezydenta Chin w Hongkongu świadczą, że Xi zdaje sobie sprawę z poważnych problemów i podziałów trapiących tę byłą brytyjską kolonię. Chodzi przede wszystkim o kryzys tożsamości młodych mieszkańców miasta, którzy w 20 lat po jego przyłączeniu do ChRL mniej niż kiedykolwiek identyfikują się z Chinami. Najnowsze badania pokazują, że zaledwie 3,1 proc. mieszkańców Hongkongu w wieku 18-29 lat określa się jako Chińczycy.
W swoich przemówieniach podczas wizyty Xi wielokrotnie sięgał do motywów patriotycznych. Zaapelował też do mieszkańców Hongkongu o wiarę w siebie, jako Chińczyków, wiarę w Hongkong i wiarę w Chiny.
Prezydent przestrzegł jednak Hongkong przed wszelkimi próbami podważania władzy rządu centralnego, co określił jako „absolutnie niedopuszczalne”. Komentatorzy uznali to za wyraźne ostrzeżenie pod adresem hongkońskich secesjonistów. Tendencje separatystyczne i antychińskie nasiliły się w Hongkongu ostatnich latach.
Po przylocie do Hongkongu Xi odwiedził miejsce budowy nowego kompleksu kulturalnego w zachodniej części dzielnicy Koulun (Kowloon). Ma tam powstać hongkońskie muzeum pałacowe, gdzie wystawiane będą przedmioty z Zakazanego Miasta w Pekinie.
Zdaniem ekspertów tego typu inicjatywy, mające krzewić w hongkońskiej młodzieży chiński patriotyzm, często osiągają skutek przeciwny do zamierzonego. Jeszcze bardziej rozdrażniają młodych ludzi, którzy niechętnie odnoszą się do wszystkiego, co kojarzy się z Chinami kontynentalnymi. Dotyczy to zwłaszcza osób o poglądach prodemokratycznych. W głęboko podzielonym politycznie Hongkongu zwolennicy demokracji, nazywani „żółtymi”, przeciwstawiani są „niebieskim”, czyli stronnictwu propekińskiemu albo proestablishmentowemu.
W czasie wizyty Xi wielokrotnie zapewniał o poparciu rządu centralnego dla Hongkongu oraz dla zasady „jeden kraj, dwa systemy”, która określa sposób zarządzania tym miastem od jego przekazania ChRL w 1997 roku. Model ten od 20 lat umożliwia funkcjonowanie Hongkongu, przyzwyczajonego do kapitalizmu, wolności i praworządności, w ramach rządzonej autorytarnie przez partię komunistyczną ChRL.
Hongkońscy demokraci są jednak zdania, że zasada „jeden kraj, dwa systemy” nigdy nie została w pełni wprowadzona w życie. Zarzucają Pekinowi, że wtrąca się w wewnętrzne sprawy Hongkongu, wybiera szefów jego rządu i opóźnia proces demokratyczny.
Niedemokratyczne metody wyboru władz Hongkongu stały się w 2014 roku przyczyną masowych protestów, zwanych rewolucją parasolek lub ruchem Occupy. Setki tysięcy demonstrantów zablokowały część miasta na prawie trzy miesiące, domagając się powszechnego głosowania w wyborach szefa administracji Hongkongu w 2017 roku.
Władze jednak nie ustąpiły i żadnych reform nie wprowadzono. Zaprzysiężona w sobotę jako pierwsza kobieta na stanowisku szefa administracji Carrie Lam została wybrana przez komitet elekcyjny, określany jako lojalny wobec Pekinu.
W czasie swojej wizyty prezydent Xi, który jest zwierzchnikiem chińskich sił zbrojnych, dokonał również inspekcji jednostki Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Odwiedził też policyjne centrum szkolenia młodzieży. Pierwsza dama Chin Peng Liyuan, która towarzyszyła mężowi w Hongkongu, odwiedziła przedszkole i dom opieki nad osobami starszymi.
Przed wylotem w sobotę Xi przyjrzał się niemal ukończonej budowie tuneli i mostów, które połączą Hongkong, Zhuhai i Makau. Wielki pokaz sztucznych ogni, którym miasto zakończyło obchody 20. rocznicy, odbyły się już po wylocie prezydenta. Ten największy od 1997 roku pokaz fajerwerków w Hongkongu trwał 23 minuty i kosztował miasto 12 mln dolarów hongkońskich (ok. 6 mln zł).
Każdego dnia wizyty Xi w mieście odbywały się prodemokratyczne protesty. W czwartek i piątek były to skromne demonstracje, natomiast w sobotę po południu – już po wylocie prezydenta – ulicami miasta w dorocznym marszu prodemokratycznym przeszły tysiące ludzi. Uczestników było jednak znacznie mniej niż się spodziewano i mniej niż w poprzednich latach.
Z Hongkongu Andrzej Borowiak (PAP)
anb/ az/ ap/