Dawny dworzec kolejowy w podparyskim Bobigny, skąd w czasie drugiej wojny światowej odjeżdżały do obozów śmierci transporty z ludnością żydowską, będzie miejscem pamięci deportowanych - poinformowały we wtorek francuskie media.
Według prezesa francuskich kolei państwowych (SNCF) Guillaume'a Pepy'ego, budowa miejsca pamięci w Bobigny jest kolejnym dokonanym przez tego przewoźnika krokiem w rozliczaniu się z wojenną przeszłością.
W listopadzie ubiegłego roku Pepy wyraził po raz pierwszy publicznie ubolewanie z powodu udziału francuskich kolei w wywożeniu ludności żydowskiej do obozów zagłady w latach okupacji niemieckiej. Jednocześnie jednak szef SNCF zaznaczył, że doszło do tego pod przymusem, bo hitlerowcy grozili zarekwirowaniem francuskich kolei w razie nieposłuszeństwa.
Jak tłumaczyła wówczas prasa nad Sekwaną, wyrażenie tej skruchy przez Francuzów wiązało się z przetargiem na budowę superszybkiej kolei na Florydzie i w Kalifornii. Niektórzy członkowie amerykańskiego Kongresu grozili wcześniej SNCF, że jeśli nie przeprosi za swoją okupacyjną przeszłość, nie będzie się mogła starać o udział w tych przetargach.
W latach 1942-1944 na rozkaz hitlerowskich okupantów wywieziono z Francji do obozów zagłady około 76 tysięcy osób pochodzenia żydowskiego. Konwoje wyruszały z obozu przejściowego w podparyskim Drancy do stacji kolejowych w Le Bourget i Bobigny, skąd więźniowie byli przewożeni do nazistowskich obozów śmierci na terenie okupowanej Polski.
Z Paryża Szymon Łucyk (PAP)