W Polsce nigdy nie zostało wyraźnie powiedziane, że legenda o mordzie rytualnym to antysemicki mit - mówi PAP dr hab. Jolanta Żyndul z Muzeum POLIN w Warszawie. Podkreśla, że ostateczna rozprawa z tą legendą wciąż jest nam potrzebna.
Badaczka z Muzeum Historii Żydów Polskich zaznaczyła też w wywiadzie dla PAP, że obecnie ok. 10 proc. Polaków nadal wierzy, że Żydzi porywają dzieci dla krwi. Mit ten odżywa również w krajach arabskich, w kontekście konfliktu palestyńsko-izraelskiego.
PAP: "Mord rytualny to antysemicka legenda, nic więcej" - mówi prokurator Teodor Szacki, bohater powieści Zygmunta Miłoszewskiego "Ziarno prawdy" i filmu w reżyserii Borysa Lankosza pod tym samym tytułem. Od tygodnia film ten jest na ekranach kin i wokół niego toczy się żywa dyskusja.
Jolanta Żyndul: Prokurator Teodor Szacki, mimo że jest postacią fikcyjną, ma całkowitą rację. Cieszę się, że na ten temat powstały książka i film, które tak wyraźnie mówią, że w legendzie mordu rytualnego nie ma ani ziarna prawdy. Wciąż należy przypominać, że jest to antysemicki mit, który funkcjonował w Europie przez kilkaset lat - od XII w. aż do czasów współczesnych. Niestety, w przestrzeni publicznej w Polsce nie zostało to nigdy wyraźnie powiedziane.
Jolanta Żyndul: Zarzewiem większości powojennych antyżydowskich wystąpień z pogromem w Krakowie w 1945 r. i pogromem kieleckim w 1946 r. na czele było właśnie oszczerstwo o usiłowanie dokonania mordu rytualnego. Wiele osób uznawało wtedy, że kwestia istnienia mordów rytualnych nie jest dotychczas rozstrzygnięta, że tak naprawdę do końca nie wiadomo, czy Żydzi nie mordowali lub nie mordują dzieci dla krwi.
PAP: Mimo że mordy rytualne to zmyślenie, wciąż można spotkać się z przekonaniem, że jednak jakieś ziarno prawdy w tym jest.
Jolanta Żyndul: Zarzewiem większości powojennych antyżydowskich wystąpień z pogromem w Krakowie w 1945 r. i pogromem kieleckim w 1946 r. na czele było właśnie oszczerstwo o usiłowanie dokonania mordu rytualnego. Wiele osób uznawało wtedy, że kwestia istnienia mordów rytualnych nie jest dotychczas rozstrzygnięta, że tak naprawdę do końca nie wiadomo, czy Żydzi nie mordowali lub nie mordują dzieci dla krwi. I dziś można spotkać takie osoby. Nieraz zdarzyło mi się usłyszeć pytanie, czy mordy rytualne miały miejsce.
PAP: Skąd się wzięła legenda mordu rytualnego?
Jolanta Żyndul: Powstała tak naprawdę w czasach średniowiecznych, mimo że wzmianki o podobnych oskarżeniach pojawiały się w starożytności, o czym wspominał m.in. żydowski historyk Józef Flawiusz - Żydzi rzekomo mieli tuczyć Greków, by potem poświęcić ich w ofierze w świątyni jerozolimskiej. O mordy rytualne byli zresztą oskarżani także chrześcijanie. Udowodniono jednak, że te starożytne precedensy nie miały żadnego wpływu na kształtowanie się legendy w średniowieczu.
A zaczęło się w Anglii w połowie XII wieku. Uważano, że Żydzi mordują przed Wielkanocą chrześcijańskie dzieci, aby powtórzyć mękę Chrystusa. To był główny motyw. Oskarżenia angielskie mówią o rzekomym krzyżowaniu ofiar, dopiero później na kontynencie europejskim, w Niemczech, pojawia się kolejny motyw pobierania chrześcijańskiej krwi, by móc nią leczyć domniemane żydowskie przypadłości.
PAP: Przypadłości?
Jolanta Żyndul: Krew chrześcijańska miała na przykład niwelować tzw. fetor żydowski, rzekomy przykry zapach Żydów albo likwidować miesięczną przypadłość, której mieli doświadczać także żydowscy mężczyźni. Wierzono, że Żydzi, którzy jakoby rodzili się niewidomi, mogli przejrzeć na oczy dzięki magicznej mocy tej krwi. Miała ona także pomagać odkleić rzekomo przyrośnięte do czoła palce u żydowskich niemowląt. Owe domniemane przypadłości miały być konsekwencją odrzucenia przez Żydów mesjańskiej prawdy o Chrystusie. Z czasem dopiero pojawił się popularny motyw dodawania chrześcijańskiej krwi do macy, wypiekanej na Pesach.
PAP: Opowieści o mordach rytualnych często były osnute wokół rzeczywistych wydarzeń, co nadawało im pozory prawdy.
Jolanta Żyndul: Oskarżenia rodziły się zwykle na bazie jakiegoś rzeczywistego zdarzenia. Ludzie znajdywali ciało dziecka - mogło to być morderstwo lub nieszczęśliwy wypadek - i próbowali dopasować okoliczności do wyobrażonego schematu mordu. Jeśli okoliczności nie zgadzały się, tworzono nowy schemat. Tak np. wymyślono kategorię mordów purimowych, aby wyjaśnić dlaczego dane zdarzenie miało miejsce zimą, czyli w okresie święta Purim, a nie przed świętem Pesach, jak to zwykle legenda zakładała.
W średniowieczu poszukiwano ran podobnych do ran Chrystusa. Typowe przedstawienie na obrazach to dziecko z rozpostartymi ramionami, wokół którego znajdują się żydowscy prześladowcy i zadają mu rany w miejscach, gdzie rany miał Chrystus. W tych wyobrażeniach śmierć uosabiającego niewinność dziecka miała być powtórzeniem pasji Chrystusa.
W kolejnych epokach legenda mordu rytualnego ulegała przemianie. W coraz mniej religijnym świecie legenda traciła religijne uzasadnienia. Zniknął motyw ukrzyżowania ofiar, a w jego miejsce rozwinął się motyw uboju rytualnego, który czerpał głównie z rasistowskich wyobrażeń o żydowskim okrucieństwie. Widać to wyraźnie w oskarżeniach o rzekome żydowskie mordy rytualne w końcu XIX w. Mord miał być dokonywany za pomocą ostrego noża przez żydowskiego rzeźnika, czyli szojcheta. W oskarżeniach z tamtego okresu zwykle uwypuklano, że ofiary miały przeciętą szyję jednym precyzyjnym cięciem, co miało wskazywać na żydowskiego sprawcę. Do tego wyobrażenia odwołują się Miłoszewski z Lankoszem.
Jolanta Żyndul: Legenda mordu rytualnego odzwierciedla antysemityzm danej epoki. W XIX i XX w., gdy antysemityzm rozwijał się coraz bardziej na podłożu rasistowskim czy politycznym, również legenda odwoływała się do rzekomych żydowskich cech "rasowych" albo mitu żydowskiego spisku i żydokomuny. Tłumaczono wtedy, że Żydzi mordują z okrucieństwa i wrodzonej im nienawiści do nie-Żydów albo dla uzyskania krwi do transfuzji wycieńczonym wojną żydowskim ocaleńcom.
PAP: W "Ziarnie prawdy" przywołany jest też osławiony obraz z sandomierskiej katedry.
Jolanta Żyndul: To obraz Karola de Prevot z początku XVIII w., niezbyt zresztą wybitnego artysty swoich czasów, który mógłby być usunięty z katedry bez wielkiej szkody dla polskiego dziedzictwa kulturowego. Jest to swego rodzaju komiks, który przedstawia różne domniemane sposoby dokonywania mordów rytualnych. Jednym z nich było mordowanie dziecka w beczce nabijanej gwoździami. Dziecko miało być do niej włożone i przeturlane, by miało więcej ran, a krew mogła szybciej spływać. Nie muszą dodawać, że nigdy żadnej takiej beczki nie odnaleziono. Był to czysty wymysł, całkowita fikcja, którą stworzono w Polsce w okresie nowożytnym.
PAP: Czy w pani profesor ocenie legenda mordu rytualnego pozwala lepiej zrozumieć antysemityzm?
Jolanta Żyndul: Legenda mordu rytualnego odzwierciedla antysemityzm danej epoki. W XIX i XX wieku, gdy antysemityzm rozwijał się coraz bardziej na podłożu rasistowskim czy politycznym, również legenda odwoływała się do rzekomych żydowskich cech "rasowych" albo mitu żydowskiego spisku i żydokomuny. Tłumaczono wtedy, że Żydzi mordują z okrucieństwa i wrodzonej im nienawiści do nie-Żydów albo dla uzyskania krwi do transfuzji wycieńczonym wojną żydowskim ocaleńcom. Wydaje się więc, że to nie legenda mordu rytualnego napędzała antysemityzm, ale antysemityzm napędzał legendę.
Dzisiaj odżyła ona w krajach arabskich w kontekście konfliktu palestyńsko-izraelskiego. W Syrii, Egipcie czy w Palestynie pojawiają się oskarżenia, że Żydzi mordują arabskie dzieci, chociaż na pewno nie mają one "chrześcijańskiej" krwi.
W Polsce wiele pod tym względem już się zmieniło, ale wciąż jest nam potrzebna ostateczna rozprawa z legendą. Tym bardziej, że według badań Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW ok. 10 proc. Polaków nadal wierzy, że Żydzi porywają dzieci dla krwi.
Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ woj/