Instytucje Polskiego Państwa Podziemnego niosły pomoc żydowskim obywatelom RP. Jej dobrze udokumentowanym przykładem są działania Rady Pomocy Żydom „Żegota”. Dziś znacznie mniej jednak wiemy o szczegółach pomocy zbrojnej dla bojowników przygotowujących się do walki za murami getta warszawskiego.
„Na jednym z budynków wywieszono flagi żydowską i polską jako wezwanie do walki przeciwko nam. Sprawa flag miała doniosłe znaczenie polityczne i moralne. […] Sztandary i kolory narodowe są takim samym instrumentem walki jak szybkostrzelne działo, jak tysiąc takich dział” – miał mówić w celi warszawskiego więzienia na Rakowieckiej gruppenführer Jürgen Stroop.
Wspominane przez niemieckiego zbrodniarza flagi zawieszone na budynku przy Muranowskiej 6 do dziś są symbolem oporu warszawskiego getta i wsparcia dla żydowskich bojowników ze strony polskiego podziemia. Wysoki rangą oficer SS nie mógł jednak wiedzieć, że flagi powiewające nad gettem są nie tylko symbolem wspólnej walki Polaków i Żydów przeciwko niemieckim okupantom, lecz również trwającej od wielu miesięcy współpracy polskiego i żydowskiego podziemia zbrojnego.
Prawdopodobnie już w listopadzie 1939 r. doszło do nawiązania pierwszych kontaktów pomiędzy ukrywającymi się oficerami pochodzenia żydowskiego, którzy walczyli w obronie Warszawy, z przedstawicielami kształtującej się Organizacji Wojskowej. Wśród oficerów pochodzenia żydowskiego byli przyszli twórcy pierwszej żydowskiej formacji wojskowej – Żydowskiego Związku Wojskowego.
Wiele szczegółów współpracy między polskim a żydowskim podziemiem zbrojnym w najwcześniejszym okresie okupacji wywołuje kontrowersje. Część historyków uważa nawet, że ta kooperacja jest w pewnej mierze mistyfikacją. Szczególne kontrowersje wzbudza część oficerów ŻZW. Istnienie niektórych z nich nie jest nawet wystarczająco potwierdzone źródłowo.
28 lipca 1942 w odpowiedzi na rozpoczęcie 22 lipca 1942 r. przez Niemców wielkiej akcji likwidacyjnej getta warszawskiego członkowie przedwojennych młodzieżowych organizacji żydowskich: Ha-Szomer Ha-Cair, Dror He-Chaluc i Związku Młodzieży Hebrajskiej – „Akiba” zawiązali Żydowską Organizację Bojową (ŻOB). Jej założycielami byli m.in. Icchak Cukierman, Cywia Lubetkin, Mordechaj Tanenbaum i Josef Kapłan. Głównym celem formacji było stawianie oporu Niemcom w czasie kolejnych wysiedleń Żydów z getta.
Równocześnie kontynuowano akcję likwidowania kolaborantów współpracujących z okupantem. Jesienią 1942 r. zastrzelono Jakuba Lejkina, komendanta policji żydowskiej, który słynął z okrucieństwa i pogardy wobec mieszkańców getta, oraz Izraela Fuersta, działacza warszawskiego Judenratu. Poza tym prowadzono m.in. akcję podpalania szopów, czyli żydowskich warsztatów produkujących na rzecz niemieckiej machiny wojennej. Emisariusze ŻOB organizowali konspirację także w innych gettach okupowanej Polski, m.in. w Krakowie, Częstochowie, Sosnowcu i Będzinie. Jej owocem były podjęte w tych miastach próby zorganizowanego oporu w czasie likwidacji gett.
Niezależnie od dyskusji wokół znaczenia Żydowskiego Związku Wojskowego nie ulega wątpliwości, że do końca 1942 r. podziemie po obu stronach muru nie dysponowało siłami pozwalającymi na podjęcie jakichkolwiek akcji zbrojnych. Do większych działań gotowe były wyłącznie uznawane za elitarne oddziały Kedywu Okręgu Warszawskiego AK. W obliczu akcji niemieckich zmierzających do całkowitej likwidacji warszawskiego getta stały się dla dowództwa Armii Krajowej głównym narzędziem planowanego wsparcia dla żydowskich bojowników.
W listopadzie 1942 r. komendant główny Armii Krajowej gen. Stefan Rowecki „Grot” wydał rozkaz nawiązania kontaktu między Komendą Główną AK a członkami żydowskich formacji bojowych w getcie. Odpowiedzialnymi za wykonanie tego zadania uczyniono szefa Biura Badań Technicznych w Wydziale Saperów KG AK kpt. Zbigniewa Lewandowskiego „Szynę” oraz ppłk. Franciszka Niepokólczyckiego „Teodora”, który kierował akcjami sabotażowo-dywersyjnymi. Koordynowanie całości prac nad planem wsparcia walczącego getta powierzono mjr. Stanisławowi Weberowi „Chirurgowi”. Jednym z jego zadań miało być nawiązanie bezpośrednich kontaktów z dowództwem Żydowskiej Organizacji Bojowej.
Ich celem miało być m.in. zorganizowanie przerzutu broni, amunicji i materiałów wybuchowych na teren getta oraz przygotowanie planów akcji zbrojnej w wypadku przystąpienia przez Niemców do całkowitej likwidacji getta. W jednym z zachowanych dokumentów komendant Okręgu Warszawskiego AK płk Antoni Chruściel „Monter” stwierdzał, że „plan był prosty: otworzyć mury getta dla ułatwienia ucieczki tym, którzy chcą i są do tego zdolni. W tym celu planowano stworzenie kilku wyrw w murze od strony Powązek i Stawek dla ruchu w stronę Puszczy Kampinoskiej”.
W dalszej części wytycznych „Monter” zakładał również atakowanie Niemców wzdłuż granic getta. Celem miało być odwrócenie uwagi od głównych miejsc prowadzenia ewakuacji getta, m.in. wyłomów w murze i wyjść z kanałów. Zniszczenia muru mieli dokonać najbardziej doświadczeni saperzy Armii Krajowej z Batalionu Saperów Praskich pod dowództwem kpt. Józefa Pszennego „Chwackiego” (wcześniej zdobywali doświadczenie w ramach akcji „Wieniec” w październiku 1942 r.). W tym samym czasie w pobliżu granic getta, przy Chmielnej 4, zorganizowano magazyn broni i amunicji gotowych do przerzucenia na drugą stronę muru.
W listopadzie 1942 r. przyjęto plan akcji „Getto”. Zakładano wykonanie dwóch wyłomów w murze i zaatakowanie w tych miejscach sił niemieckich. Moment ataku miał zostać skoordynowany z Żydowską Organizacją Bojową. Zdecydowano się na dwa potencjalne miejsca wyłomów: sąsiedztwo cmentarza żydowskiego oraz okolice skrzyżowania Bonifraterskiej i Sapieżyńskiej. Ostatecznie wybrano tylko drugą lokalizację. Uznano, że daje ona większe możliwości ewakuacji więźniów getta.
Do pierwszego wystąpienia zbrojnego w getcie doszło 18 stycznia 1943 r., kiedy wkroczyły do niego oddziały niemieckie mające deportować do Treblinki 8 tys. Żydów. Tym razem jednak Niemcy napotkali zbrojny opór członków ŻOB, co odbiło się szerokim echem wśród mieszkańców dzielnicy zamkniętej. „Żydzi. Okupant przystępuje do drugiego aktu naszej zagłady. Nie idźcie bezwolnie na śmierć. Brońcie się […] W walce macie możliwość ratunku. Walczcie” – wzywała ulotka przygotowana przez ŻOB.
Po zbrojnym oporze ze stycznia 1943 r. po „stronie aryjskiej” wzrosło zaufanie do działań żydowskiego ruchu oporu, ponieważ Polskie Państwo Podziemne wcześniej podchodziło z rezerwą do przekazywania większych ilości broni i amunicji do getta, uważając to za nazbyt ryzykowne.
W ciągu kolejnych tygodni oczekiwano na ewentualny wybuch starć. 19 kwietnia 1943 r. po usłyszeniu dobiegających z getta odgłosów walk „Chwacki” zarządził alarm swojego 25-osobowego oddziału i ustalił jego koncentrację na godzinę 16:00. Dwie godziny później poszczególne sekcje oddziału znalazły się w pobliżu muru getta przy Bonifraterskiej. Niezauważone podejście w okolice granic getta okazało się bardzo łatwe, ponieważ wzdłuż nich kłębił się tłum mieszkańców Warszawy obserwujących płonące getto. Szybko jednak wyszło na jaw, że okoliczny teren został bardzo dokładnie zabezpieczony przez siły niemieckie oraz granatową policję. Szczególnym problemem okazały się umieszczone na dachach kamienic gniazda karabinów maszynowych.
W momencie próby podejścia pod mur rozpętała się strzelanina. Chaos został spotęgowany przez uciekający tłum. Podjęta w trakcie walki próba wysadzenia muru okazała się nieskuteczna ze względu na brak możliwości umieszczenia min w wystarczającej od niego odległości. Polacy stracili dwóch żołnierzy.
„Widząc, że Niemcy po pierwszym zaskoczeniu opanowują sytuację i dostęp do muru od strony minerów i od strony getta – przez ŻOB – jest niemożliwy, Chwacki wydał rozkaz zabrania rannych i wycofania się” – wspominał jeden z uczestników akcji. Niemcy stracili kilku funkcjonariuszy SS i żandarmów. W walkach zginęło również dwóch granatowych policjantów.
Mimo niepowodzenia operacji jej znaczenie moralne było ogromne. Członkowie żydowskich formacji bojowych wiedzieli, że ich walka jest wspierana przez Polskie Państwo Podziemne. Była ona również jasnym sygnałem, że obowiązkiem mieszkańców okupowanej Polski jest wspieranie współobywateli pochodzenia żydowskiego.
Kolejna próba ataku została podjęta już 23 kwietnia. Tym razem celem miały być niemieckie posterunki przy Okopowej. Z powodu ogromnej przewagi niemieckiej nie udało się podejść pod mur. Udało się jednak uniknąć strat własnych. Niemcy stracili kilku ludzi. W południe tego samego dnia doszło do kolejnego ataku na funkcjonariuszy SS. W kolejnych dniach kontynuowano ataki na patrole wzdłuż murów getta.
„Codzienna akcja patroli na Niemców przy getcie, celem zadania strat Niemcom oraz szkolenia oddziałów własnych. Dotychczas akcje bez strat własnych. Straty Niemców: codziennie kilku” – pisano w raporcie Kedywu z końca kwietnia. Podobne ataki prowadziły też oddziały Gwardii Ludowej, Polskiej Akcji Niepodległościowej, Socjalistycznej Organizacji Bojowej oraz powstającej w tym czasie Milicji Ludowej Robotniczej Partii Polskich Socjalistów. Wszystkie te formacje oraz Armia Krajowa prowadziły także ewakuację kanałami.
Do dziś trwają spory co do bezpośredniego udziału żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa (organizacja uznająca zwierzchnictwo AK) w tzw. bitwie na Placu Muranowskim. Potwierdzeniem polskiej aktywności jest również raport Stroopa, w którym podkreślał, że akcję likwidacji getta stale utrudniały działania „polskich bandytów”. Stroop stwierdzał też, że Polacy brali udział w walkach na Placu Muranowskim, podczas których nad gettem powiewały dwie flagi. „Pomiędzy bandytami, którzy zostali złapani lub zabici, było trochę polskich terrorystów, których zidentyfikowaliśmy z całą pewnością. Dzisiaj z sukcesem odkryliśmy i zlikwidowaliśmy jednego z założycieli oraz przywódców żydowsko-polskiej organizacji wojskowej” – pisał w części raportu dotyczącej wydarzeń z 27 kwietnia 1943 r.
Informacje o pomocy podziemia dla powstańców w getcie dotarły na Zachód: „W połowie kwietnia o 4 rano Niemcy przystąpili do likwidacji getta warszawskiego. Zamknęli resztki Żydów kordonem policji, wjechali do środka czołgami i samochodami pancernymi i prowadzą swe dzieło niszczycielskie. Od tego czasu walka trwa. Wybuchy bomb, strzały, pożary trwają dzień i noc. Dokonuje się największa zbrodnia w dziejach ludzkości. Wiemy, że pomagacie umęczonym Żydom jak możecie. Dziękuję Wam rodacy w imieniu własnym i rządu. Proszę Was o udzielenie im wszelkiej pomocy w imieniu własnym i rządu. Proszę Was o udzielenie im wszelkiej pomocy, a równocześnie tępienie tego strasznego okrucieństwa” – mówił gen. Władysław Sikorski w przemówieniu radiowym na falach BBC z 5 maja 1943 r.
Podobne apele ukazały się w oficjalnej prasie Polskiego Państwa Podziemnego. „Pomoc dla zbiegłych z płonącego ghetta Żydów jest dla nas surowym chrześcijańskim obowiązkiem” – podkreślano w artykule „Ostatni akt wielkiej tragedii” na łamach „Biuletynu Informacyjnego” z 29 kwietnia.
Miejsce przeprowadzenia największej operacji w ramach akcji „Getto” jest dziś upamiętnione tablicą na ścianie kościoła św. Jana Bożego przy ul. Bonifraterskiej 12.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /