Jedyne, co dała mi komuna, to przyjaciółki. Gdy zamknęli mnie w stanie wojennym byłam młoda, ale w domu została przerażona matka - wspomina w rozmowie z PAP Teresa Sasim, jedna z 392 kobiet, które trafiły w 1982 roku do ośrodka internowania w Gołdapi.
"Polska sobie o nas przypomniała. Szkoda, że tak późno" - powiedziały zgodnie panie, które w weekend goszczą w Toruniu, gdzie w sobotę w Sanktuarium NMP Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II odsłonięto tablice upamiętniającą ich zasługi dla ojczyzny. "Bo to nasza Polska - wreszcie" - dodają bez namysłu niektóre. Pochodzą z różnych części Polski.
Podczas corocznego "Świętowania w Rodzinie" - dziewiątego spotkania środowisk Radia Maryja i TV Trwam pojawiło się ich kilkadziesiąt. Wszystkie łączy trauma odebrania podstawowej swobody obywatelskiej - wolności. Dziś rany się zasklepiły i nie są tak żywe, ale wtedy, w okresie stanu wojennego w domach zostawały zrozpaczone rodziny, a niejednokrotnie także małe dzieci.
"Trochę długo musiałyśmy czekać na takie upamiętnienie, ale lepiej późno niż wcale. Ten sobotni moment był dla nas bardzo wzruszający. Szczególnie, że wszystko odbyło się w takiej oprawie i takim miejscu, a nie tylko gdzieś po cichu. Wzruszenie odbiera głos" - powiedziała PAP Sasim, która w "Solidarności" działała w swoim mieście - Siedlcach.
Dodała, że w Gołdapi była ponad cztery miesiące. Wspomniała o zrozpaczonej mamie, która po jej internowaniu została w domu sama. "To było dla mnie bardzo trudne" - podkreśliła.
Pierwsze, co przychodzi jej na myśl i wywołuje ciepło w sercu, to dziewczyny, które poznała w odległym ośrodku.
"Gdy tylko tam przyjechałam, to jedna podeszła do mnie i zapytała czy mam koszulę nocną. Nie miałam. Druga robiła mi herbatę, a trzecia kanapki. Wtedy dała znać o sobie solidarność - ta w szerokim sensie. Nigdy tego nie zapomnę, że one były takie serdeczne i uczynne. Są przyjaźnie z tamtych lat. Oczywiście każda ma swoje życie i nie widujemy się na co dzień, ale jeżeli jest jakaś zbiórka, to się zjawiamy" - wskazała kobieta.
Pytana o to czy w dzisiejszej Polsce urzeczywistniają się ideały "Solidarności" poprosiła o następne pytanie.
"Wszystko poszło dwoma torami. Nie bardzo te ideały się urzeczywistniły po 1989 roku. W okresie PRL-u wróg był jeden. Zjednoczyliśmy się przeciw niemu. Również bieda jednoczy. Jeżeli w grę wchodzą pieniądze i stanowiska, to często się mijamy. Dla niektórych dawne ideały pozostają nadal aktualne, a inni idą swoją - nie zawsze wspólną drogą" - powiedziała Sasim.
O warunkach w obozie integrowania nie wypowiada się bardzo źle, gdyż było to miejsce pokazowe, wykorzystywane przez państwo w propagandzie.
"Gdy pojawiał się Czerwony Krzyż to się pokazywało ośrodek, jako wizytówkę. Nie pokazywano jednak tego, że wcześniej siedziałyśmy w aresztach i więzieniach. Nie mogłyśmy w Gołdapi również wychodzić nawet na korytarz. Na początku, gdyż później to złagodzono, nie można było podchodzić do balkonu. Kiedy zobaczył cię tam stojący na dole żołnierz z bronią, to składał ją do strzału. Widzenia były raz w miesiącu. Robiono nam różne kipisze, trzepano nam pokoje, rzeczy osobiste, zabierano klucze. Z biegiem czasu się to złagodziło, ale wtedy nie było łatwo" - podsumowała Sasim.
Ośrodek Odosobnienia dla kobiet w Gołdapi istniał od 9 stycznia do 24 lipca 1982 r. Internowano w nim co najmniej 392 kobiety, w tym 116 z terenu Dolnego Śląska. Pierwszy transport internowanych dotarł trzy dni przed formalnym powołaniem ośrodka, nazywanego "złotą klatką", stworzonego bowiem w dobrze wyposażonym Ośrodku Wczasowym Zarządu Głównego Związku Zawodowego Pracowników Prasy, Książki, Radia i Telewizji.
Umieszczenie kobiet w dobrych warunkach wykorzystywano w propagandzie. Ośrodek pokazywano w telewizji, przywożono do niego delegacje Międzynarodowego Czerwonego Krzyża oraz dziennikarzy krajowych i zagranicznych. W ośrodku obowiązywał regulamin więzienny m.in. zakaz opuszczania budynku, rolę spacerniaka pełniły dwie tarasy. Kobiety były inwigilowane, represjonowane i poddawane stałej presji ze strony Służby Bezpieczeństwa, która wymuszała podpisy pod tzw. lojalkami i próbowała werbować do współpracy.
Tomasz Więcławski (PAP)
twi/ jbp/