Po wstępnej analizie historyków IPN można ocenić, że publikacja przez Rosarchiw dokumentów oskarżająca żołnierzy podziemia antykomunistycznego o współpracę z nazistami ma charakter propagandowy, a nie naukowy - mówi prezes IPN Łukasz Kamiński.
"Doboru dokumentów dokonano w celu pewnej manipulacji" - ocenił Kamiński.
Szef rosyjskiej Federalnej Służby Archiwalnej (Rosarchiw) Andriej Artizow w wywiadzie dla rządowej "Rossijskiej Gaziety" w ubiegły piątek oskarżył żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego i niepodległościowego, że byli "wspólnikami nazistów". "Wychodzi na to, że ci żołnierze podziemia występowali jako wspólnicy nazistów i przeszkadzali w rozgromieniu faszystowskich Niemiec" - powiedział.
Jak poinformował w czwartek dziennikarzy Kamiński, dokumenty opublikowane przez Rosarchiw zostały już poddane wstępnej analizie przez historyków IPN i "można już wyciągnąć pierwsze wnioski, co do natury publikacji".
Łukasz Kamiński: Publikacja dokumentów ma ewidentnie propagandowy, a nie - naukowy charakter, bo dobór dokumentów został dokonany w celu pewnej manipulacji. Co bardzo istotne, część tych dokumentów była wykorzystywana przy przygotowaniu procesu szesnastu przywódców Polski Podziemnej uprowadzonych w marcu 1945 r. do Moskwy, bezprawnie tam następnie osadzonych, z których trzech nie wróciło nigdy do kraju.
"Przede wszystkim należy stwierdzić, że ma ona ewidentnie propagandowy, a nie - naukowy charakter, że dobór dokumentów został dokonany w celu pewnej manipulacji. Co bardzo istotne, część tych dokumentów była wykorzystywana przy przygotowaniu procesu szesnastu przywódców Polski Podziemnej uprowadzonych w marcu 1945 r. do Moskwy, bezprawnie tam następnie osadzonych, z których trzech nie wróciło nigdy do kraju. I wydaje się, że to nawiązanie wprost do haniebnej działalności sowieckich prokuratorów jest tutaj szczególnie bolesne" - zaznaczył prezes IPN.
Podkreślił równocześnie, że mimo propagandowego i manipulacyjnego charakteru publikacji z tych dokumentów można także odczytać pewne informacje o ówczesnej rzeczywistości. "Można tam znaleźć informacje o rozbrajaniu żołnierzy AK, o tzw. akcjach likwidacyjnych wobec Armii Krajowej. Jest też chociażby informacja o tym, że walkę z wojskami sowieckimi podejmowały także podporządkowane nowym władzom komunistycznym jednostki milicji i wojska. Było to spowodowane tym, jak ta armia się zachowywała" - mówił Kamiński.
Przypomniał, że Armia Krajowa w toku akcji "Burza" chciała traktować wojska sowieckie wkraczające na teren Polski jako "sojuszników naszych sojuszników". "Jednakże Armia Czerwona nie zachowywała się jak wojska sojusznicze, ale jak wojska okupacyjne, stąd decyzja o podjęciu walki przede wszystkim w samoobronie. W tych dokumentach także znajdują się informacje o uwalnianiu więźniów, w tym o rozbiciu obozu NKWD w Rembertowie w maju 1945 r." - powiedział prezes IPN.
Pytany przez dziennikarzy, czy Instytut zamierza zwrócić się do rosyjskich archiwów o wyjaśnienia lub sprostowanie w sprawie publikacji podkreślił, że pytanie brzmi: "czy w tej chwili możliwy jest jakikolwiek dialog z tą częścią strony rosyjskiej, czy federalne archiwa Rosji są nim zainteresowane". "Strona polska jest zawsze gotowa do dialogu" - zaakcentował.
"W naszym kraju wszystkie dokumenty są dostępne dla badaczy polskich i zagranicznych, nie musimy ujawniać nagle jakichś nieznanych dokumentów. Chcielibyśmy, aby także i Rosja dojrzała do tego, by po prostu udostępnić wszystkie dokumenty na temat II wojny i okresu powojennego. W tym roku będziemy też wspominać obławę augustowską. Chcielibyśmy się wreszcie dowiedzieć, gdzie jest 600 ofiar, gdzie tych 600 zamordowanych osób jest pochowanych. Liczymy, że może zamiast publikować tego typu tendencyjne wybory dokumentów, strona rosyjska wreszcie udostępni nam dokumenty, dzięki którym będziemy mogli godnie pochować naszych rodaków" - podkreślił Kamiński.
Jak dodał wiceprezes IPN Paweł Ukielski cała sprawa "odbiła się już echem na forum międzynarodowym". "Dzisiaj Platforma Europejskiej Pamięci i Sumienia wydała oświadczenie w sprawie manipulacyjnego i tendencyjnego doboru opublikowanych przez rosyjskie archiwa dokumentów. Platforma zrzesza kilkanaście państw, 48 instytucji z tych krajów, z tak poważnymi graczami w polityce pamięci jak tzw. Urząd Gaucka czy Dom Terroru w Budapeszcie. Platforma wezwała Rosję do pełnego otwarcia archiwów słusznie twierdząc, że nie istnieje częściowa czy połowiczna prawda, istnieje tylko prawda. I dopiero pełny dostęp do archiwów postsowieckich będzie mógł taką prawdę nam pokazać" - podsumował wiceprezes IPN. (PAP)
akn/ agz/ malk/