Wszyscy, którzy poparli Lecha Wałęsa w starciu z Tadeuszem Mazowieckim, pomylili się; rząd Jan Olszewskiego miał być tym rządem przełomu, gdyby nie upadł, bieg historii w Polsce byłby inny - ocenił w niedzielę lider PiS Jarosław Kaczyński.
Kaczyński był jednym z gości TVP Info, programu "U źródeł III RP. Nocna Zmiana". Odnosił się do odwołania rządu Jana Olszewskiego, czego dotyczył wyemitowany w programie dokument Jacka Kurskiego i Michała Balcerzaka "Nocna Zmiana".
Prezes PiS podkreślił, że już pierwsze decyzje b. prezydenta Lecha Wałęsy - wymienił tu m.in. podtrzymanie na stanowisku ówczesnego ambasadora w Moskwie, "pokazywały, że stawia on na to, by w Polsce ukształtował się system, w którym Polska zachowa jakieś związki z Rosją". "Lech Wałęsa nie ukrywał wobec swoich współpracowników, także wobec mnie, że chce rządzić bardzo długo. +Zostaniemy tu do emerytury+ to są pierwsze słowa jakie do mnie powiedział, kiedy wszedłem do niego już jako szef Kancelarii. (...) Jeżeli rzeczywiście chciał tam przez wiele lat zostać w Belwederze, zostać jako szef państwa, to musiał stawiać na związki ze Wschodem, bo zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli Polska pójdzie na Zachód to to nie będzie możliwe" - powiedział Kaczyński.
Dodał, że jego zdaniem Wałęsa wyobrażał sobie "ten ustrój". "Kiedyś mi wymienił to co powinno podlegać według niego prezydentowi i gdyby to co wymienił - większość resortów, bank narodowy, telewizja, rzeczywiście mu podlegało, to jego władza byłaby władzą całkowicie niekontrolowaną, zbliżoną do władzy absolutnej" - zaznaczył.
Lider PiS ocenił, że "wszyscy, którzy poparli Lecha Wałęsę w starciu z Tadeuszem Mazowieckim, pomylili się". "Nawet ci, którzy odwoływali się do pewnego rozumowania politycznego, że on jakby troszkę wstrząśnie tym systemem i jednocześnie stworzy dynamikę polityczną, którą my będziemy mogli wykorzystać dla powołania rządu przełomu. Rząd Jan Olszewskiego miał być tym rządem przełomu. (...) Nie mieliśmy złudzeń, że Lech Wałęsa zmian dokona. (...) Ale okazało się, że stworzenie rządu z takim większościowym poparciem było niemożliwe" - powiedział.
Pytany czy nie sądzono, że b. prezydent "będzie zakładnikiem swoich własnych teczek", Kaczyński powiedział, że wiedza była, ale "nie tak precyzyjna". "Oczywiście wiedzieliśmy, że były jakieś incydenty z przeszłości. Ale późniejsza działalność Lecha Wałęsy wydawała nam się weryfikacją tezy, że się od tego już odciął, że to jest tylko kompromitujący element jego przeszłości. Okazało się, że te związki, czy to dlatego, że jednak trwały dłużej niż nawet po dziś dzień sądzimy, czy to dlatego, że to było związane z jego koncepcją władzy, dla niego, dla jego środowiska, są nieporównywalnie silniejsze i są decydujące, rozstrzygające dla całej jego postawy aż po dziś dzień" - powiedział.
Lider PiS ocenił, że "wszyscy, którzy poparli Lecha Wałęsę w starciu z Tadeuszem Mazowieckim, pomylili się". "Nawet ci, którzy odwoływali się do pewnego rozumowania politycznego, że on jakby troszkę wstrząśnie tym systemem i jednocześnie stworzy dynamikę polityczną, którą my będziemy mogli wykorzystać dla powołania rządu przełomu. Rząd Jan Olszewskiego miał być tym rządem przełomu. (...) Nie mieliśmy złudzeń, że Lech Wałęsa zmian dokona. (...) Ale okazało się, że stworzenie rządu z takim większościowym poparciem było niemożliwe" - powiedział Jarosław Kaczyński.
Kaczyński dodał, że w styczniu 1991 r. widział listę Andrzeja Milczanowskiego - jak sprecyzował - tę "jak się wydaje prawdziwą". "Tamta była bardzo szeroka, można powiedzieć bardzo bogata. Było tam bardzo wiele nazwisk, było też nazwisko Lecha Wałęsy i były materiały" - podkreślił.
Odnosząc się bezpośrednio do rządu Olszewskiego lider PiS podkreślił, że "sił zainteresowanych jego obaleniem było bardzo wiele". "Tyle tylko, że wtedy te fronty nie były tak bardzo ostro zarysowane jak dziś. Ja przypomnę, że w pierwszej fazie rokowań na ten rząd, była poważnie rozważana koncepcja, przynajmniej przez Porozumienie Centrum, które przecież wysunęło Jana Olszewskiego (...), by w tym rządzie była także Unia Demokratyczna, a nawet Kongres Liberalno - Demokratyczny. Żeby to była dużo szersza, taka postsolidarnościowa koalicja. No pod nowym przywództwem. Przywódcą miał zostać Jan Olszewski. To nie zostało zrealizowane ale później do tych rokowań wracano" - mówił.
Dodał, że jego zdaniem "druga strona nie była zainteresowana zmianami w Polsce, trwaniem tego systemu, który wtedy się kształtował".
"Przez jakiś czas nie była pewna tego co się stanie. Co prawda powołanie zespołu, na którego czele stał Piotr Woyciechowski tego, który miał przeprowadzić tę wstępną lustrację budziło wielki niepokój, ale nie było jeszcze takiej zupełnie pewności, że Jan Olszewski, jego współpracownicy są tak całkowicie zdeterminowani. I wtedy kiedy ta determinacja okazała się rzeczywiście bardzo silna, to zapadała ostateczna decyzja" - mówił.
Kaczyński dopytywany, kto się cieszył z "nocnej zmiany" powiedział: "Sądzę, że najbardziej świętował sam Lecha Wałęsa i jego otoczenie. Radość po tamtej stronie była powszechna, z tego względu, że zostało zatrzymane wielkie niebezpieczeństwo, delegitymizacja całej tej grupy, która traktowała Okrągły Stół jako fundament nowego systemu i która w ramach tego systemu sadziła, że będzie miała przez wiele lat monopol na władzę".
Podkreślił też, że jego zdaniem lustracja "do końca nikomu się nie udała". "Natomiast u nas ten proces został rzeczywiście zatrzymany, był zatrzymywany w kilku momentach i nie został dokończony" - ocenił.
Dodał, że rząd Olszewskiego musiał upaść, bo był radykalnie mniejszościowy. "Mógł tylko upaść w innych okolicznościach, ale gdyby przyjąć teoretycznie, że by nie upadł, to bieg historii w Polsce byłby inny i z całą pewnością szczęśliwszy" - powiedział.
W nocy z 4 na 5 czerwca 1992 r. Sejm udzielił wotum nieufności rządowi Jana Olszewskiego. Bezpośrednią przyczyną jednego z najpoważniejszych kryzysów polskiej demokracji po 1989 r. stała się sprawa lustracji przeprowadzanej przez ówczesnego szefa MSW Antoniego Macierewicza. 4 czerwca 1992 r. min. Macierewicz przekazał przewodniczącym wszystkich klubów parlamentarnych listę zawierającą nazwiska ministrów, posłów, senatorów i kilku wysokich rangą urzędników kancelarii prezydenta, umieszczonych w rejestrach współpracowników organów bezpieczeństwa PRL.
W sumie znalazły się na niej 64 osoby. Na oddzielnej liście, którą otrzymali prezydent, marszałkowie Sejmu i Senatu, I prezes Sądu Najwyższego i prezes Trybunału Konstytucyjnego były nazwiska prezydenta Lecha Wałęsy i marszałka Sejmu Wiesława Chrzanowskiego.
Działania Macierewicza były realizacją uchwały lustracyjnej przyjętej przez Sejm 28 maja 1992 r. Zobowiązywała ona ministra spraw wewnętrznych do tego, ażeby podał do 6 czerwca 1992 r. „pełną informację na temat urzędników państwowych od szczebla wojewody wzwyż, a także senatorów, posłów, a do dwóch miesięcy – sędziów, prokuratorów, adwokatów oraz do sześciu miesięcy – radnych gmin i członków zarządów gmin, będących współpracownikami Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w latach 1945-1990”.
Po północy, czyli już 5 czerwca, Sejm poparł wniosek o wotum nieufności dla rządu Olszewskiego. Za jego przyjęciem głosowało 273 posłów m.in. z Unii Demokratycznej, Kongresu Liberalno-Demokratycznego, Polskiego Programu Gospodarczego, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Konfederacji Polski Niepodległej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Przeciwko 119 – ze Zjednoczenia Chrześcijańsko– Narodowego, Porozumienia Centrum, Porozumienia Ludowego i „Solidarności”. Tego samego dnia Sejm powołał na stanowisko prezesa Rady Ministrów Waldemara Pawlaka.(PAP)
pru/ mkz/ tgo/