O zmarłym 1 kwietnia francuskim historyku opowiada dr Patryk Pleskot w rozmowie z Jerzym Morawskim
„Nigdy nie zdołam powiedzieć dosyć, by wyrazić to, co jako historyk i człowiek zawdzięczam Fernandowi Braudelowi – mistrzowi i Jacques’owi Le Goffowi – przyjacielowi. To dzięki nim, od mojego pierwszego pobytu w Paryżu, środowisko „Annales” i „École des Hautes Études” stały się moją szkołą duchową” - mówił Bronisław Geremek podczas jednego ze swoich wykładów we Francji. Co takiego on i inni polscy historycy zawdzięczali swoim francuskim przyjaciołom, w tym Le Goffowi?
Patryk Pleskot: Myślę, że te słowa nie były tylko kurtuazją ze strony profesora Geremka, ale wyrazem autentycznych uczuć. Znali się z Le Goffem dosyć długo, bo od końca lat 50-tych. Wówczas dla Geremka wyjazd na stypendium do Paryża był potwierdzeniem własnej wrażliwości badawczej, a zarazem rozszerzeniem horyzontów. W tym czasie był on bardzo mocno zafascynowany materializmem historycznym, czyli stosowaniem marksizmu w badaniach historycznych. Ponieważ historycy Annales również reprezentowali podobne podejście do historii, Geremek odkrył we Francji pewne punkty styczne z tym, czego nauczył się w Polsce. Także Le Goff darzył Geremka szacunkiem. Jego książka o ludziach marginesu w średniowiecznym Paryżu wzbudziła w nim duże zainteresowanie. Le Goff powiedział mi kiedyś nawet, że myśli o napisaniu biografii Geremka. Można więc powiedzieć, że oni nawzajem się inspirowali.
Zazwyczaj Polska nauka nie trzyma się blisko światowej awangardy. Tymczasem z tego, co Pan mówi, wynika, że polskie badania były inspirujące dla Le Goffa, który należał przecież do jednych z najwybitniejszych historyków na świecie.
Patryk Pleskot: Myślę, że Le Goff nie zmieniał torów swojego myślenia pod wpływem kontaktu z polskimi historykami. W ich podejściu badawczym odkrywał on jednak pewne cechy wspólne z własną wrażliwością badawczą. Analizując relacje polskich i francuskich historyków, ukułem hipotezę o mimetyzmie intelektualnym. Niektórzy historycy, wychodząc z różnych tradycji politycznych, wyrabiali w sobie podobną postawę metodologiczną, którą można umownie nazwać nieortodoksyjnym marksizmem czy też materializmem historycznym, czyli wrażliwością na długie procesy historyczne, na masy, na gospodarkę, ale też na historię mentalności. I to nastawienie możemy znaleźć u najwybitniejszych historyków polskich i najwybitniejszych historyków Annales. Moim zdaniem nie jest przypadkiem, że te grupy historyków z dwóch krajów znały się, spotykały i ceniły, w tym Le Goff i Geremek.
Skoncentrujmy teraz uwagę na samym Le Goffie. Skąd u niego zainteresowanie Polską?
Patryk Pleskot: Podobnie jak duża część elity intelektualnej Francji, Jacques Le Goff miał poglądy lewicowe i z tej racji interesował się państwami bloku wschodniego, w których przecież podjęta została próba wprowadzenia w życie komunizmu (czy realnego socjalizmu). Paradoksalnie, duży wpływ na jego zainteresowanie Polską miał pobyt w Czechosłowacji w 1948 roku. Le Goff był świadkiem przewrotu, w ramach którego komuniści dokonali zamachu stanu i pogrzebali tamtejsze tendencje demokratyczne. On wówczas przeżył deziluzję sowieckim komunizmem. Wyróżniał się tym na tle innych francuskich intelektualistów, którzy własne rozczarowanie Związkiem Radzieckim przeszli dopiero w latach 60-tych.
Dodatkowo Le Goff zainteresował się polskim Październikiem i intelektualnym fermentem, jaki nastąpił w drugiej połowie lat 50-tych. Polska stała się wówczas najbardziej otwartym krajem z państw komunistycznych i francuscy historycy z tej otwartości skorzystali, nawiązując kontakty z polskimi partnerami. Od połowy lat 50-tych Le Goff często przyjeżdżał do Polski, albo na konferencje naukowe, albo w sprawie negocjowania programów stypendialnych, które środowisko Annales dla polskich naukowców przygotowało. Próbował nauczyć się języka polskiego, jednak mimo wysiłku jego nauczycieli, m.in. profesor Barbary Skargi, nie udało mu się opanować tego języka w satysfakcjonującym stopniu. To zainteresowanie Polską znalazło też utwierdzenie w życiu osobistym Le Goffa, ponieważ w 1962 roku ożenił się z Anną Dunin-Wąsowicz. Od tego momentu kontakt z Polską stał się czymś naturalnym.
Odwiedzał Polskę także w czasach Solidarności. Miał nawet epizod opozycyjny. Opowiadał mi, że zdarzyło mu się przemycić we własnym portfelu liścik od opozycji do prezydenta Mitteranda. Podpisywał ponadto listy otwarte kierowane do ambasadora polskiego w Paryżu, w których wyrażał sprzeciw wobec wprowadzenia stanu wojennego. Kiedy Bronisław Geremek został usunięty z Instytutu Historii PAN, Le Goff starał się o zaproszenie go do Francji.
Jak to możliwe, że marksizm, który był oficjalną ideologią w totalitarnych państwach, stał się wówczas również tak atrakcyjny dla wielu historyków z różnych krajów, w tym z Polski i Francji?
Patryk Pleskot: Zależy, jak ten marksizm będziemy interpretować. Dla „annalistów” był on pewnym znakiem wolności badawczej, wyzwolenia się z tradycyjnej historiografii skoncentrowanej na władcach i bitwach. W Polsce to wyglądało trochę inaczej. W państwie realnego socjalizmu i cenzury trudno było sobie wyobrazić, że marksizm może stanowić powiew wolności... Jednak niektórzy polscy historycy uważali, że traktowany nie tak doktrynalnie, jak robiła to komunistyczna władza, marksizm może być warsztatowo przydatny w badaniu historii społecznej, odcyfrowywaniu procesów gospodarczych, mentalnych, kulturowych. Nie chcieli uprawiać historii tak, jak dyktowała oficjalna państwowa propaganda. Zajmowali się celowo średniowieczem i okresem nowożytnym, gdyż badanie nowszych epok wiązało się z dużo większą presją ideologiczną państwa i ograniczeniem wolności badawczej. Do takich badaczy zaliczali się Marian Małowist, Witold Kula, Bronisław Geremek i inni. Krąg polskich mediewistów i nowożytników skupionych wokół tych osób tworzył właśnie tę grupę, która wyjeżdżała często do Francji i utrzymywała mniej lub bardziej bliskie kontakty z Le Goffem i środowiskiem Annales. Dla nich marksizm był ciekawym projektem intelektualnym. Stanowiło to nić porozumienia między historykami polskimi i francuskimi.
Właśnie, jak dotąd mówiliśmy głównie o Bronisławie Geremku. Istniała jednak cała grupa polskich historyków, którzy zawarli znajomość z Le Goffem.
Patryk Pleskot: Za jednego ze swoich najbliższych przyjaciół Le Goff uważał także Aleksandra Gieysztora. Jego Mitologia Słowian powstała właśnie pod wpływem usilnych nalegań ze strony Le Goffa. Bliskie kontakty utrzymywał także z Witoldem Kulą i jego synem Marcinem. Bywał w ich domu na obiadach czy kolacjach. Z Le Goffem kontaktowali się również młodsi badacze - Henryk Samsonowicz, Maria Bogucka, Michał Tymowski. Prof. Tymowski, niegdyś dyrektor Instytutu Historycznego UW, uważa Le Goffa za swojego mistrza, na którym się wzorował. Jeśli zatem spojrzymy na najwybitniejszych polskich mediewistów wykształconych w latach 50-tych, 60-tych, 70-tych, to widać, że prawie wszyscy znali bliżej bądź dalej Jacquesa Le Goffa.
Czy można powiedzieć, że szkoła Annales i Le Goff wywarli wpływ na polską historiografię?
Patryk Pleskot: Myślę, że wpływ metodologiczny był jednak minimalny. Trzeba pamiętać, że zdecydowana większość polskich historyków nie miała przecież żadnego kontaktu z ruchem Annales. Grupa, która wyjeżdżała na stypendia do Paryża, stanowiła niewielki procent humanistów polskich z kilku dużych miast. Po drugie, te osoby, które wyjeżdżały, to byli najwybitniejsi polscy humaniści, a nie studenci. Moim zdaniem oni byli już uformowanymi badaczami. Maria Bogucka, wybitna polska historyczka, twierdzi, że to właśnie stypendium Annales nakierowało ją na badanie historii symboli, gestów. Ale to jest raczej wyjątek potwierdzający regułę. Bardziej typowe jest świadectwo prof. Michała Tymowskiego, który przekonuje, że on w Paryżu się dużo nauczył, ale wyjechał tam w wieku trzydziestu lat, kiedy był już ukształtowanym historykiem.
Jeśli mówimy o oddziaływaniu Annales na polską historiografię, to był to raczej wpływ pozametodologiczny, choć wciąż dotyczący nauki. Chodzi mi przede wszystkim o oferowanie polskim historykom po kilkadziesiąt stypendiów rocznie od końca lat 50-tych do końca 80-tych. Polscy humaniści jeździli do Paryża i poznawali go nie tylko od strony naukowej, ale przede wszystkim cywilizacyjnej, kulturowej. Możemy mówić także o wpływie osobistym, gdyż kontakt i dyskusje z wybitnymi francuskimi historykami wpływał na poszerzanie intelektualnych horyzontów.
Rozmawiał Jerzy Morawski