Powstanie Warszawskie w Polsce Ludowej długo było tematem tabu. Nie było więc mowy o tak uroczystych obchodach jego rocznicy, jak dzisiaj. Wręcz przeciwnie, było ono wydarzeniem przemilczanym. A kiedy to było niemożliwe – np. w jego 10. rocznicę – komunistyczna propaganda przedstawiała je w „jedynie słusznym świetle”.
Doskonałym tego przykładem jest audycja „Odpowiedzi Fali 49”, wyemitowana rano 1 sierpnia 1954 r. w Programie I Polskiego Radia i powtórzona cztery dni później, tym razem po południu. W okresie stalinowskim to właśnie radio odgrywało kluczową rolę w działalności propagandowej najpierw Polskiej Partii Robotniczej, a następnie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. A z kolei w samym radiu to właśnie „Fala 49”, która pojawiła się na antenie w listopadzie 1949 r., odgrywała w tej – jak to określano „antyimperialistycznej” propagandzie – rolę główną, najważniejszą.
Mimo że szybko stała się w repertuarze radiowym pozycją szczególnie znienawidzoną, to paradoksalnie jednocześnie przez część słuchaczy była traktowana jak „ostatnia deska ratunku”. Z tego powodu była też – po części – audycją interwencyjną, oczywiście nie tracąc przy tym absolutnie swoich funkcji propagandowych. Nadawano ją nieregularnie, raz lub dwa razy w tygodniu – premiera odbywała się najczęściej w Programie I Polskiego Radia, a później powtarzano ją w Programie II. W celu dotarcia do jak największej liczby słuchaczy na antenę wchodzono – z charakterystycznym komunikatem: „Uwaga, Fala 49 odpowiada ...” – zazwyczaj w trakcie piosenek zachodnich.
„Falę 49” przygotowywało oczywiście grono szczególnie zaufanych dziennikarzy, sam program zaś podlegał swoistej autocenzurze – o czym świadczą liczne odręczne poprawki (skreślenia i dopiski) umieszczone na zachowanych arkuszach spikerowskich. W tej sytuacji zbędna była – co zresztą niezwykłe – cenzura instytucjonalna, wystarczyło zatwierdzenie treści audycji przez przełożonych z PR.
Ludzie listy piszą
W audycji, zazwyczaj kilkunastominutowej, podejmowano najważniejsze problemy nurtujące Polaków pod koniec lat czterdziestych i w latach pięćdziesiątych. W czasie programu prezentowano odpowiednio dobrane i spreparowane listy słuchaczy. Usuwano z nich niewygodne – z punktu widzenia propagandowego – zdania lub dłuższe fragmenty, „delikatniej” już ingerowano w treść zdań pozostawionych. Dzięki temu w trakcie audycji prezentowano nie tylko opinie słuchaczy przychylnych dla komunistycznych władz, lecz również te starannie wyselekcjonowane krytyczne w stosunku do nich. Cel takich zabiegów był oczywisty – stworzenie wrażenia swobody wypowiedzi i możliwości prezentacji własnych poglądów i ocen. Prawda była zupełnie inna – autorów listów uznanych za szczególnie „wrogie” ścigali funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa.
Zachowane – poza pojedynczymi audycjami – jedynie w postaci arkuszy spikerowskich programy „Fali 49” to propaganda PPR/PZPR z lat 1949–1956 w pigułce. Niezmiennie wychwalano w niej wyższość socjalizmu nad kapitalizmem (szczególnie często porównywano warunki życia i perspektywy rozwoju przed- i powojenne, wykazując wyższość ludowego państwa nad kapitalistyczną II Rzecząpospolitą), potępiano imperializm (szczególnie amerykański i zachodnioniemiecki), ukazywano „prawdziwe oblicze” państw kapitalistycznych i zwalczano polskie rozgłośnie radiowe na Zachodzie. Często „tłumaczono” też występujące w kraju „braki w zaopatrzeniu” – oczywiście jedynie „przejściowe” – wskazując jednocześnie winnych, czyli spekulantów i kułaków. Słuchaczy mobilizowano do „walki o pokój” z „podżegaczami wojennymi” i zachodnimi imperialistami. Ponadto wyśmiewano przeciwników socjalistycznego państwa i ich argumenty, a także kreowano obraz zdegenerowanych i zacietrzewionych wrogów nowej władzy – „obrońców ciemnoty i wstecznictwa”. Nic zatem dziwnego, że „Fala 49” budziła ogromne, negatywne emocje. O tym, jak wielkie, najlepiej świadczy przypadek jej lektora – Stefana Martyki – który ze względu na swoją postawę (agresywne czytanie tekstów pełnych jadu i nienawiści) został zastrzelony we wrześniu 1951 r.
Oczywiście „bohaterami” tych audycji bywali również niekiedy żołnierze polskiego podziemia, zarówno ci z okresu okupacji, jak i ci z pierwszych lat po zakończeniu II wojny światowej. Nie trzeba chyba dodawać, że byli oni przedstawiani zgodnie z aktualną linią propagandową władz. I tak np. w audycji z 24 października 1954 r. poświęconej szykanom wobec byłych żołnierzy podziemia, którzy „swoją pracą i postawą zasłużyli na zaufanie społeczeństwa”, stwierdzano, że szykany te „miały miejsce wbrew stanowisku partii i rządu”, gdyż „jeżeli wstąpiłeś do AK, dlatego że chciałeś bić się z okupantem hitlerowskim, jeżeli po wyzwoleniu pracowałeś ofiarnie i uczciwie, jeżeli z tytułu twej pracy – zawodowej lub społecznej – zyskałeś uznanie społeczeństwa i towarzyszy, to nikt nie ma najmniejszego prawa pozbawiać cię tego uznania, wytykać Ci dzisiaj Twoją przynależność do AK”.
Propaganda w pigułce
Milczeniem pominięto tysiące żołnierzy podziemia, którzy spełniali wspomniane warunki, a mimo to odsiadywali wieloletnie wyroki w więzieniach lub zostali zamordowani. Za to niejako przy okazji dodawano, że „nieraz właśnie ze środowiska byłych członków AK wróg werbował dywersantów i szkodników”.
1 sierpnia 1954 r. – co było wydarzeniem niezwykłym – „Fala 49” została w całości poświęcona Powstaniu Warszawskiemu. Na jej wstępie cytowano list czy też fragment listu „obywatela Włodzimierza Jędrzejewskiego z Pabianic”, który brzmiał: „Prawdopodobnie mało jest w historii wydarzeń o tak tragicznych sprzecznościach jak powstanie warszawskie. Jak mogło dojść do tak strasznej tragedii? I jaki cel stawiali sobie wodzowie?” List ten był pretekstem do oskarżenia – po raz kolejny – dowództwa Armii Krajowej, a także cywilnych władz Polskiego Państwa Podziemnego o potajemne konszachty z abwerą i gestapo w celu wspólnego zwalczania partyzantki komunistycznej, a nawet o ustalenia z Niemcami odnośnie do daty wybuchu zrywu.
Na początku audycji pytano: „Jak mogło dojść do takiej tragedii? Kto jest odpowiedzialny za powstanie? W imię czego, w imię jakich celów posłano na śmierć dziesiątki tysięcy najpiękniejszej, bohaterskiej młodzieży? Kto – wespół z hitlerowcami – ponosi winę za bezmyślne i zbrodnicze zniszczenie stolicy, i tak straszliwe ofiary ludności Warszawy?”. I dodawano: „Naród polski potępia i oskarża prowodyrów powstania. Za to, że z cynicznym wyrachowaniem wykorzystać chcieli olbrzymi patriotyzm ludu warszawskiego, wolę walki z okupantem. Wykorzystać go chcieli dla swoich własnych, ukrywanych przed własnymi żołnierzami celów, celów obcych i wrogich narodowi”.
Stwierdzano: „Prowodyrzy londyńskiego podziemia nie liczyli się z ceną, jaką przyjdzie zapłacić za powstanie. Rzucili sygnał do powstania w niesprzyjającej sytuacji frontowej, bez jakiegokolwiek uzgodnienia tej szaleńczej decyzji z Armią Czerwoną, a nawet z wojskowymi czynnikami aliantów zachodnich”. Powodem tej „zbrodniczej decyzji”, która doprowadziła do „zbrodniczego zniszczenia stolicy i straszliwych ofiar jej ludności”, miał być rzekomo strach. Zgromadzeni przy odbiornikach usłyszeli: „Chcieli uchwycić w Warszawie władzę, zanim dojdą tu wojska radzieckie i ludowe wojsko polskie, zanim przyjdzie znienawidzona przez nich władza ludowa, która dziesięć dni przedtem uformowała się w wyzwolonym Lublinie. Ten fakt przerażał ich – zdawali sobie sprawę, że powstaje władza, za której programem stanie ogromna większość narodu, że tworzy się Polska, w której nie będzie miejsca na rząd sanacji i endecji, na rządy garstki uprzywilejowanych”. Zresztą komunistyczni propagandyści twierdzili, że celem Powstania Warszawskiego nie miało być rzekomo wyzwolenie stolicy, lecz jedynie „jedno-, dwudniowa demonstracja zbrojna” skierowana nie tyle przeciwko Niemcom, ile „przeciwko Armii Radzieckiej, przeciwko władzy ludowej, przeciwko nowej ludowej Polsce”.
„Obóz polskiej lewicy”
Posuwano się zresztą zdecydowanie dalej, oskarżając dowództwo AK i podziemne władze cywilne o ustalanie daty wybuchu powstania z Niemcami. W tym celu wykorzystano zapiski Tadeusza Myślińskiego (w latach 1942–1943 kierownika komórki bezpieczeństwa w Departamencie Spraw Wewnętrznych Delegatury Rządu RP na Kraj) aresztowanego przez UB po wojnie, który w czasie okupacji prowadził nieformalne rozmowy ze stroną niemiecką. Zapiski te powstały w trakcie brutalnego śledztwa bezpieki i oczywiście nie oddawały rzeczywistego przebiegu tych kontaktów, doskonale natomiast nadawały się do wykorzystania propagandowego.
„Niezależnie od tego z kapitanem Spielkerem [powinno być: Spilkerem, Alfred Spilker funkcjonariusz gestapo i dowódca Sonderkomando Warschau – przyp. G. M.] omawiałem sprawę powstania. Sprawa ta była naświetlana w myśl dyspozycji Komitetu Politycznego w ten sposób, że Niemcy nie potrzebują się obawiać powstania z naszej strony, gdyż powstanie nastąpi wówczas, kiedy Niemcy będą w pełnym odwrocie” – cytowano na antenie radiowej. I dodawano: „Sprawy przybrały jednak inny obrót. Rząd londyński i Bór [Tadeusz Komorowski „Bór” – Komendant Główny AK – przyp. G. M.], którym spieszyło się, zdecydowali o wydaniu rozkazu do powstania w zupełnie innej sytuacji. Nie w momencie pełnego odwrotu, ale w momencie pełnego umacniania frontu niemieckiego”.
Tym – jak ich określano – „zbrodniczym decydentom” przeciwstawiono „tysiące i dziesiątki tysięcy warszawskich powstańców, a wśród nich także tysiące uczciwych, patriotycznych żołnierzy AK, którzy chwycili za broń z jedną tylko myślą – bić hitlerowskiego okupanta”. Nie zapominano przy tym stwierdzić, że „czołowym, najbardziej świadomym swych celów i zadań, nieprzejednanym w walce z hitlerowcami był obóz polskiej lewicy, byli żołnierze Gwardii, a potem Armii Ludowej, którzy od lat walczyli, gdy reakcyjne podziemie tumaniło opinię społeczną teorią dwóch wrogów i nakazywało swym oddziałom stać z bronią u nogi”. Wracając zaś do samego powstania: podkreślano „bezprzykładne bohaterstwo mężczyzn i kobiet, dzieci i dorosłych, najpiękniejszych i najwierniejszych dzieci wolności. Bezprzykładne i daremne bohaterstwo oszukanych”.
Audycja poświęcona Powstaniu Warszawskiemu była świadectwem zmieniającego się stosunku władz PRL do żołnierzy Armii Krajowej, którzy nie byli już „zaplutymi karłami reakcji”, lecz w większości „jedynie” oszukanymi przez swoich „zbrodniczych przywódców” towarzyszami broni bohaterskich bojowców z AL i GL dzielnie walczących z hitlerowskim okupantem.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: MHP