40 kajakarzy wypłynęło w czwartek rzeką Wisłą z Czechowic-Dziedzic do Krakowa, by upamiętnić postać Henryka Flamego "Bartka", oficera Narodowych Sił Zbrojnych, dowódcę największego oddziału podziemia antykomunistycznego w Beskidach.
"Chcemy przywracać pamięć o Henryku Flame, pokazując jednocześnie, że można to czynić, aktywnie wypoczywając" – powiedział Michał Guzdek ze Stowarzyszeniem Aktywnych Polaków, które jest organizatorem odbywającego się po raz trzeci memoriału poświęconego partyzantowi. Jego współpracownik Paweł Kluska przypomniał, że "Bartek" do dziś nie doczekał się właściwego upamiętnienia, choć był postacią wybijającą się ponad przeciętność. Był instruktorem narciarstwa, liderem wielu organizacji.
Prezes Związku Żołnierzy NSZ okręgu Śląsk Cieszyński, który w swej działalności odwołuje się do postaci Henryka Flamego, Zbigniew Chmielniak w rozmowie z PAP podkreślił, że takie imprezy jak spływ kajakowy bardzo pomagają w upowszechnianiu wiedzy o "Bartku". "Każde takie wydarzenie poświęcone Żołnierzom Wyklętym sprawia, że prawdziwa historia przenika do młodych. W ten sposób przekazujemy innym to, co komuniści próbowali zakłamywać lub tuszować" – mówił.
Paweł Kluska przypomniał, że trasa spływu jest nieprzypadkowa. Flame w 1935 r. pokonał znaczną jej część w łodzi, którą sam zbudował.
Uczestnicy memoriału przed wodowaniem złożyli kwiaty przy tablicy na gospodzie w Zabrzegu, gdzie milicja w 1947 r. zastrzeliła "Bartka".
Każdego dnia będą mieli do przepłynięcia ok. 30-35 km. Pierwszy przystanek wyznaczono w miejscowości Góra na granicy województw śląskiego i małopolskiego. Wieczorem z uczestnikami spotka się były żołnierz Flamego - por. Stefan Siekliński "Stefek". Kolejne zaplanowano w Mętkowie i Czernichowie. W niedzielę kajakarze dopłyną do Krakowa. "Oczekiwali na nas będą członkowie Fundacji +Horyzont Zdarzeń+, którzy są miłośnikami historii średniowiecza i na dużym galarze hucznie przywitają nas pod Wawelem" – powiedział Michał Guzdek.
Wśród uczestników są Marcin Pokładnik i jego 13-letni syn Kuba. "Płyniemy, bo to duża atrakcja, a jednocześnie możliwość przekazania synowi wiedzy historycznej. (...) Chcemy pokonać całą, 120-kilomotrową trasę. Syn nie jest mięczakiem. Nie obawiam się o niego; jestem pewien, że poradzimy sobie. Największym wyzwaniem może być pogoda" – powiedział ojciec. Kuba też wierzy, że sobie poradzi. "W tamtym roku ukończyłem jeden etap. Teraz pokonam całość" – zapewnił nastolatek.
Pierwszy raz popłynie raper z Jeleniej Góry Dominik Gudowski "Sova", który skomponował hymn memoriału. Zagra też koncert. "Zagłębiłem się w historię +Bartka+. To świetny materiał na film, a z mojej strony na utwór" – mówił w rozmowie z PAP.
Henryk Flame ps. "Bartek" urodził się w 1918 r. we Frysztacie na Zaolziu, skąd jego rodzice przybyli do Czechowic koło Bielska i Białej. Przed wojną wstąpił do podoficerskiej szkoły lotnictwa dla małoletnich. Walczył w kampanii wrześniowej. Dwukrotnie został zestrzelony, pierwszy raz przez Niemców pod Warszawą, a następnie koło Stanisławowa przez Sowietów. Dotarł na Węgry, gdzie został internowany.
W 1940 r. wrócił w rodzinne strony. Zaangażował się w konspirację. Jego organizacja współpracowała z Armią Krajową. Na przełomie 1943 i 1944 r. oddział ukrył się w lesie. W październiku 1944 r. został zaprzysiężony w NSZ. W 1945 r. po wkroczeniu Armii Czerwonej ujawnił się wraz z oddziałem i wstąpił wraz z podkomendnymi do milicji. W dalszym ciągu jednak potajemnie realizował rozkazy NSZ i gromadził broń.
Zagrożony aresztowaniem wiosną 1945 r. schronił się w lesie. Jego liczący kilkuset żołnierzy oddział stoczył wiele walk z funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Najgłośniejszą akcją było zajęcie 3 maja 1946 r. Wisły w Beskidach.
Od lipca 1946 r. w oddziale działali agenci bezpieki, którzy we wrześniu zorganizowali fikcyjny przerzut części zgrupowania na Zachód. Według ustaleń Instytutu Pamięci Narodowej, większość żołnierzy przewieziono na Opolszczyznę i zamordowano.
Gdy agenci bezpieki organizowali fikcyjny przerzut oddziału na Zachód, Flame zlecił nadzór nad operacją swemu zastępcy, Janowi Przewoźnikowi "Rysiowi", który został zamordowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego 7 września 1946 r. "Bartek" przeszedł w tym czasie operację nogi - miał ranę postrzałową. Wobec braku kontaktu z "Rysiem" zdołał zbiec śledzącym go funkcjonariuszom UB i wrócił w góry.
Po ogłoszeniu amnestii Flame ujawnił się w marcu 1947 r. w Bielsku. 1 grudnia 1947 r. został zastrzelony przez milicjanta w Zabrzegu.
W br. "Bartek" został pośmiertnie awansowany do stopnia majora.
Marek Szafrański (PAP)
szf/ karo/