Niech będzie przeklęta rewolucja, tak samo jak wojna. Rewolucja jest gorsza od wojny. Co się stało? Chamy zatriumfowały. Chamy przyszły – pisał jeden ze świadków przewrotu bolszewickiego w relacji zamieszczonej w najnowszym numerze kwartalnika „Karta”.
„Jesień 1917 w Rosji weszła do historii jako okres najskuteczniejszej rewolucji” – pisze we wprowadzeniu do najnowszego numeru kwartalnika prezes Ośrodka „Karta” Zbigniew Gluza. W jego opinii, miarą „skuteczności” bolszewickiego przewrotu z listopada 1917 r. jest fakt, iż elementy stworzonego przez nich systemu politycznego i społecznego wciąż funkcjonują w Rosji i wpływają na kształt jej społeczeństwa. „Sto lat później spadkobierca Lenina na Kremlu potwierdza trwałość systemu władzy. Nie zdarzyła się od tamtego czasu dostatecznie mocna wewnętrzna reakcja na zaprowadzoną wówczas despotię” – podkreśla Gluza. W jego opinii patrzenie na wydarzenia roku 1917 wyłącznie poprzez pryzmat wydarzeń z nocy z 6 na 7 listopada przesłania wcześniejszą rewolucję lutową/marcową, która dawała Rosji krótkotrwałą nadzieję na zrzucenie wielowiekowego jarzma bezwzględnej autokracji. Obie te tendencje – strach oraz nadzieja są widoczne w zamieszczanych w „Karcie” relacjach świadków ówczesnych wydarzeń. Układają się one w swoistą kronikę wydarzeń dwunastu miesięcy, podczas których Rosja zmieniła się nie do poznania.
„Jestem przepełniona radością i szczęściem. Wczorajszy dzień był jednym z najlepszych w moim życiu: przyjechał Aleksander Fiodorowicz Kiereński, nadzieja całej Rosji i ja go widziałam” – pisała osiemnastoletnia studentka z Odessy 16 maja 1917 r. W jej zapiskach największym wrogiem wolności był Lenin i bolszewicy, „ponieważ wszędzie sieją rozkład i psują rewolucję”. Jesienią tego roku powszechnie odczuwano strach przed zupełnym rozpadem społeczeństwa. Wyrażano go poprzez charakterystyczny dla tego społeczeństwa fatalizm i zadumę nad losem. „Znajomy chłop na moje pytanie: Komu dziś na Rusi dobrze się żyje? Odpowiedział: Temu, kto nie ma do czynienia z ziemią. Żołnierz odpowiedział: Temu, kto nie ma do czynienia z wojną, kupiec z handlem. Jednym słowem, wszystkim źle” – pisał w grudniu 1917 r. pisarz Michaił Priszwin.
Do wydarzeń sprzed stulecia nawiązują sygnatariusze listu Stowarzyszenia „Za Wolną Rosję”. Działająca od niemal trzech lat organizacja skupia mieszkających w Polsce Rosjan, którzy deklarują sprzeciw wobec współczesnego ekspansjonizmu Rosji i opowiadają się za demokratyzacją społeczeństwa rosyjskiego. „1917 rok pokazuje nam, co może się zdarzyć, gdy kruszy się władza, która utraciła kontakt z ludźmi, z ich problemami, z realnym życiem – i wmówiła sobie, że jest niezachwiana” – piszą rosyjscy opozycjoniści. „Z naszej historii bardzo trudno jest wywieść wiarę w wolną Rosję, ale nie wierzyć w nią nie można” – podsumowują zamieszczone w „Karcie” przesłanie.
Ofiary panującego w Rosji od listopada 1917 r. porządku totalitarnego wciąż nie doczekały się godnego upamiętnienia. Jedną z ważnych inicjatyw przywracania pamięci o zbrodniach sowieckiego komunizmu opisują działacze Stowarzyszenia „Memoriał”. Olga Lebiediewa i Natalia Barysznikowa opisują na łamach „Karty” projekt „Moskwa. Miejsca pamięci”, którego celem jest przywrócenie pamięci o miejscach związanych z terrorem komunistycznym w stolicy Rosji. „Topografia terroru” jest zdaniem autorów projektu zmianą dotychczasowej postsowieckiej przestrzeni miast, poprzez audioprzewodniki oraz drogowskazy wskazujące miejsca w których popełniano zbrodnie. „We współczesnej Rosji nawet takie skromne wkroczenie w zastałą strukturę miejską powoduje reakcję lokalnej wspólnoty, co ciekawe mimo agresywnej polityki państwowej w obszarze pamięci, najczęściej pozytywną” – podkreślają autorki.
W numerze „Karty” również relacje o zbrodniach drugiego z totalitaryzmów XX wieku: niemieckiego narodowego socjalizmu. Noach Lasman urodził się w 1924 r. w Kaliszu. W wieku 18 lat trafił do obozu pracy podlegającego firmie budowlanej Wolfer und Goebel. Wraz z setkami innych polskich Żydów niewolniczo pracował przy prowadzonych przez tę firmę budowach dróg na terenie Generalnego Gubernatorstwa. „Robota była ciężka i trudno było znaleźć ludzi w tak dobrej kondycji fizycznej, aby podciągnąć żelazny blok. Królował tutaj baumajster Reiser. Był bezwzględny. Kiedy widział, że ktoś nie przykłada się należycie do pracy, bił na milcząco, często bez ostrzeżenia” – pisał o budowie jednego z mostów Noach Lasman. Szokującym zakończeniem opowieści Lasmana jest reakcja pracowników przedsiębiorstwa, której siedzibę odwiedził u schyłku lat osiemdziesiątych. Całość wspomnień Lasmana ukaże się nakładem Wydawnictwa Miejskiego Posnania w 2018 r.
Ta i tysiące innych zbrodni niemieckiej machiny terroru była badana przez historyków związanych z Żydowskim Instytutem Historycznym, którego siedemdziesiąta rocznica powstania przypada w listopadzie 2017 r. Jego korzenie sięgają jednak jeszcze lata 1944 r., gdy powstała Żydowska Komisja Historyczna. „Dokumentowanie Zagłady było powinnością wobec zamordowanych, zadaniem, które pomagało przeżyć wobec utraty wszystkiego” – podkreślają autorki wyboru wspomnień osób dokumentujących niemieckie zbrodnie na polskich Żydach. „Stawałam się świadkiem sytuacji, kiedy matki, stojąc wobec wyboru między życiem a śmiercią wybierały życie, poświęcając swoje dzieci. Mogłam na podstawie faktów, które poznałam, stracić wiarę w człowieka, stać się cynikiem. Tak się jednak nie stało” – pisała dokumentująca życie łódzkich Żydów Klara Mirska.
Również w listopadzie przypada rocznica powołania jednego z najbardziej niezwykłych tworów państwowych na współczesnych ziemiach polskich – Wolnego Miasta Gdańska. Mimo że w zamiarach zachodnich aliantów oraz Ligi Narodów nadbałtyckie miasto miało być przestrzenią wspólnej zgodnej koegzystencji Polaków i Niemców, to stało się bastionem narodowych socjalistów, nienawidzących porządku wersalskiego. Ich wpływy bardzo szybko dotknęły wszystkich sfer życia w Gdańsku. „Mieliśmy w klasie chłopca, który codziennie przychodził do szkoły w mundurze Hitlerjugend. […] Nazywał się Komorowski i tak pisał swoje nazwisko, bez germanizacji. […] Nauczyciel bez przerwy radził chłopcom, aby wstępowali do Hitlerjugend, i tak po dwóch tygodniach ukazał się drugi, później trzeci i więcej, aż przy końcu roku szkolnego pozostało mało chłopców, ja między nimi, którzy przychodzili do szkoły w cywilnej odzieży, a był to dopiero rok 1933/34” – wspominał urodzony w 1925 r. Zygmunt Warmiński.
W najnowszej „Karcie” również historia jednej z najważniejszych prób stworzenia w PRL wzorcowego miasta socjalistycznego. „Budowa Nowych Tychów rozpoczyna się w marcu 1951 r. Ma powstać miasto, które odciąży pobliskie Katowice, stając się zarazem idealnym projektem socrealistycznym” – pisze Agnieszka Ociepa-Weiss z Muzeum Miejskiego w Tychach. Pomimo, że nowe miasto składało się głównie z jednakowych bloków mieszkalnych, to jednak dla wielu ich mieszkańców otrzymanie w nich mieszkania oznaczało ogromny awans cywilizacyjny. „Po wejściu do mieszkania zupełnie nie mogłam nic powiedzieć – przerosło moje oczekiwania. Niczym nie przypominało mieszkania w familioku. Wyobrażałam sobie wiele razy jakie będzie to nowe mieszkanie, ale to co zobaczyłam, było jak coś nierealnego. Myślałam, że to mi się śni, że jestem w pałacu” – wspominała jedna z mieszkanek miasta w początkach jego istnienia.
Inna próba stworzenia komunistycznej utopii została podjęta w Rumunii. Pod rządami Nicolae Ceaușescu Rumunia stała się jednym z najbardziej zamkniętych i opresyjnych państw bloku komunistycznego. Jedyną możliwością dotarcia do prawdy na temat otaczającej rzeczywistości było słuchanie Radia Wolna Europa. Nieliczni mieszkańcy komunistycznej Rumunii zdobywali się na odwagę wysłania listów do RWE, które później odczytywano na antenie monachijskiej rozgłośni. „Ceaușescu więzi na do dziś za drutem kolczastym. Co złego zrobiliśmy my, Rumuni, temu człowiekowi, by nas tak strasznie karał. Staliśmy się gorsi od psów, którym rzuca się kości, po które stoimy w kolejkach, by je kupić – a nawet one trafiają się dość rzadko” – pisała w liście z 30 lipca 1989 r. „Smutna emerytka”.
W numerze również zapowiedź organizowanej w warszawskim Domu Spotkań z Historią wystawy „Marjan Fuks. Pierwszy fotograf II Rzeczypospolitej”, którą będzie można oglądać od 27 listopada 2017 r. do 25 lutego 2018 r. „Rada Regencyjna, powrót Piłsudskiego, wojna 1920, wyprawa kijowska, przewrót majowy i dziesiątki innych wydarzeń, które Fuks rejestrował – to najważniejsze chwile dwudziestolecia” – podkreśla fotograf Krzysztof Wójcik, jeden z pomysłodawców ekspozycji.
Michał Szukała (PAP)