"Józef Grudzień był człowiekiem wyjątkowym w prawdziwym tego słowa znaczeniu" - powiedział PAP brązowy medalista olimpijski z Moskwy Krzysztof Kosedowski o zmarłym w sobotę jednym z najwybitniejszych polskich bokserów. Grudzień był mistrzem igrzysk w Tokio i wicemistrzem w Meksyku.
"Wszyscy, którzy znali pana Józka, którzy trenowali pod jego okiem, będą mówić o nim tylko dobrze, bo był człowiekiem wyjątkowym w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Zawsze życzliwy, dobrotliwy, opiekuńczy, chętnie doradzający, podpowiadający" - tak Kosedowski mówi o zmarłym w wieku 78 lat Grudniu.
Józef Grudzień należał do złotego pokolenia polskich pięściarzy. Oprócz występu w dwóch finałach olimpijskich (1964 i 1968 rok), wywalczył mistrzostwo Europy w 1967 i wicemistrzostwo w 1965. Mistrzostwa świata są rozgrywane dopiero od 1974 roku, dlatego w jego dorobku brakowało krążka z tej imprezy. Był też trzykrotnie mistrzem Polski (1965, 1967, 1968).
"Józefa Grudnia poznałem wiosną 1979 roku, kiedy dołączyłem do naszej kochanej Legii Warszawa. Grudzień miał wtedy 40 lat, ale codziennie pojawiał się na sali bokserskiej, chyba nawet prowadził jakąś grupę młodzieżową, choć to było tak dawno, że nie mam już pewności. Dla mnie, młodego chłopaka, który widział wcześniej tego wybitnego boksera tylko w telewizji, możliwość zobaczenia go na żywo było wielką nagrodą. W tamtych czasach człowiek stał na baczność w obecności takiego mistrza, radował się z możliwości przebywania z nim" - dodał wicemistrz kontynentu z 1981 roku.
Grudzień urodził się 1 kwietnia 1939 roku. Występował na ringach w wadze lekkiej, w barwach klubów Pafawag Wrocław i Legia Warszawa. Po zakończeniu kariery był działaczem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Został odznaczony Krzyżami Kawalerskim i Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
"Marzy mi się powrót do Tokio na letnie igrzyska w 2020 roku" - mówił PAP Grudzień w 2014 roku, 50 lat po sukcesie olimpijskim w stolicy Japonii. Oprócz niego złoto zdobyli tam również inni bokserzy - Marian Kasprzyk (we wrześniu skończy 78 lat) i nieżyjący Jerzy Kulej.
"Niestety, koledzy z reprezentacji oraz nasi wspaniali trenerzy Feliks Stamm i Paweł Szydło patrzą już na nas z góry, z niebios. Chciałbym doczekać i - wraz z żoną - pojechać na olimpiadę, ale już jako turyści, do stolicy Japonii w 2020 roku. Mógłbym porównać zmiany, jakie zaszły przez ponad pół wieku w Tokio" - powiedział we wspomnianym wywiadzie.
"Józek Grudzień na pewno będzie oglądał też igrzyska z niebios. Polski boks i sport poniosły w sobotę ogromną stratę. Dobrze znam jego rodzinę, bardzo jej współczuję" - przyznał Kosedowski.
Od 1992 roku żaden polski bokser nie zdobył medalu olimpijskiego. Ostatnim był Wojciech Bartnik w Barcelonie. W dawnych czasach biało-czerwoni brylowali na igrzyskach.
"Mam tę niesamowitą satysfakcję, że ciężka praca dała takie efekty. Ja dostałem swą szansę i ją wykorzystałem" - wspominał Grudzień.
O wyjeździe na IO 1964 roku opowiadał PAP: "Do tego wyjazdu szykowaliśmy nie tylko formę sportową. Nauczyliśmy się kilku zwrotów grzecznościowych, wiedzieliśmy jak się zachować w odmiennej kulturze japońskiej. Wielkich zaskoczeń w Tokio nie było, ówczesne miasto raczej pozbawione było licznych wieżowców, raczej niska zabudowa, typowa japońska architektura. Lekkie, drewniane domki. Podobała się nam punktualność Japończyków. Jeśli autobus z hotelu miał wyjechać o 12.05, to wyjeżdżał o tej porze. Początkowo zdarzało się nam spóźniać, bo sądziliśmy, że autokar nie ruszy o czasie, więc się nie spieszyliśmy. Kończyło się tym, że trzeba było poczekać pół godziny na następny". (PAP)
giel/ sab/