Złożeniem kwiatów pod Pomnikiem Martyrologii, wspólną modlitwą, apelem pamięci oraz salwą honorową uczczono we wtorek w Łodzi 71. rocznicę spalenia przez hitlerowców więźniów Radogoszcza i zakończenie okupacji niemieckiej w Łodzi.
Uroczystości upamiętniające wydarzenia ze stycznia 1945 roku zorganizowano na terenie Muzeum na Radogoszczu, gdzie od 1940 roku najpierw funkcjonował utworzony przez hitlerowców obóz, a później więzienie policyjne.
Na kilkadziesiąt godzin przed wkroczeniem Armii Czerwonej do Łodzi, w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku, Niemcy podpalili więzienne budynki razem z przebywającymi w nim ludźmi. W płomieniach zginęło ok. 1500 osób.
We wtorek hołd ofiarom tamtych tragicznych wydarzeń oddali m.in.: władze samorządowe miasta i regionu, posłowie i senatorowie, kombatanci, kompania honorowa Wojska Polskiego, rodziny zamordowanych, mieszkańcy Łodzi oraz przedstawiciele środowisk religijnych.
Podczas uroczystości odczytano list wicepremiera, ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego.
"W obliczu tak wielkiego okrucieństwa potrzebna jest refleksja i powrót myślami do przerażających wydarzeń sprzed 71 lat. By przypomnieć, kto i z jakiego powodu popełnił tę zbrodnię, ale przede wszystkim po to, aby spełnić zobowiązanie symbolicznego memento ofiar umieszczonego na tutejszym monumencie: +tu spoczywamy zamordowani w przeddzień wolności; imiona i ciała zabrał nam ogień; żyjemy tylko w waszej pamięci+. Dbajmy o to, by pamięć ta była warta ich ofiary" - napisał minister.
Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska podkreśliła, że choć fakty sprzed 71 lat wydają się odległą historią, fragmenty murów dawnego więzienia wciąż krzyczą i porażają niewyobrażalną tragedią. "Wiatr historii zaciera powoli bolesne rany przeszłości, ale to nie zwalnia nas z kultywowania pamięci oraz ciągłych starań o utrwalenie najważniejszych wartości: pokoju, wolności i bezpiecznego życia we własnym kraju" - apelowała.
Do młodych pokoleń zwrócił się przewodniczący Wojewódzkiej Rady Kombatantów i Osób Represjonowanych Mirosław Pejka. Apelował, by nie zapominać o wydarzeniach II wojny światowej i osobach, które ginęły na wszystkich frontach i robić wszystko, by utrzymać pokój i "los naszego pokolenia nie spotkał was".
Jedną z ok. 40 tys. osób, którzy trafili do więzienia na Radogoszczu w okresie jego funkcjonowania był Donat Doliwa. 95-letni dziś, ostatni żyjący były więzień Radogoszcza, podczas wtorkowych uroczystości wspominał pobyt w tym miejscu. Podkreślił, że pamięta każdy dzień z kilku tygodni spędzonych między murami.
"Byłem tu od grudnia 1943 roku do stycznia 1944 roku. Choć były diabelne mrozy na porannych apelach na dworze musieliśmy stać rozebrani do pasa. Wachman liczył, czy wszyscy są obecni, choć nie było możliwości, żeby stąd uciec. Żandarmi bili nas na każdym kroku w drodze do pryczy. Oj jak bili, strasznie bili. Jedzenie było okropne i wielu więźniów chorowało, ale zgłoszenie się do sanitariusza oznaczało śmierć. To było straszne miejsce. Ja jestem ostatnim, który to widział i może o tym opowiedzieć" - mówił Doliwa, który został zwolniony z radogoskiego więzienia na rok przed jego podpaleniem.
Więzienie na Radogoszczu, gdzie dziś znajduje się oddział Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, hitlerowcy utworzyli w byłej fabryce włókienniczej Samuela Abbego.
W latach 1940-1941 trafiali tam głównie Polacy masowo wysiedlani ze swoich gospodarstw. Od połowy 1942 r. Radogoszcz był przede wszystkim więzieniem przejściowym dla mężczyzn, których wysyłano do więzień, obozów pracy karnej lub obozów koncentracyjnych.
Niemcy ogień pod więziennymi budynkami podłożyli w nocy z 17 na 18 stycznia 1945 roku, skazując na śmierć ok. 1500 osób. Uratowało się 25. 19 stycznia 1945 r., do miasta wkroczyła 69. Armia I Frontu Białoruskiego, co uznaje się za dzień zakończenia okupacji niemieckiej w Łodzi. (PAP)
bap/ par/