W upamiętnianiu polskiej historii ważne jest przedstawianie doświadczenia walki, jak i cierpienia, oba są komplementarne - mówi historyk i wiceminister kultury Magdalena Gawin, która w wywiadzie dla PAP przedstawiła misję Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami.
We wtorek przypada Europejski Dzień Pamięci Ofiar Reżimów Totalitarnych, którego celem jest przypomnienie zbrodni XX-wiecznych totalitaryzmów.
PAP: W Polsce w ostatnim czasie trwa dyskusja w jaki sposób upamiętniać polską historię. Pojawiają się zarzuty, że zbyt duży nacisk kładzie się na martyrologię polskiego narodu, a za mało na jego bohaterstwo - lub odwrotnie. Zainicjowany przez panią Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego przedstawia głównie perspektywę ofiar, zatem w jaki sposób pani widzi ten problem?
Magdalena Gawin: Nie można odbierać statusu ofiar bohaterom, a bohaterom odmawiać cierpienia. Patron Ośrodka - Witold Pilecki był bohaterem, a jednocześnie ofiarą obu systemów totalitarnych; siedział w Auschwitz, walczył w powstaniu warszawskim, dopadli go po wojnie komuniści. Polskie doświadczenie składa się z dwóch elementów: walki i cierpienia. Oba są ważne i oba są komplementarne.
W PRL-u nie zbierano nazwisk, fotografii i pamiątek nawet po pomordowanych mieszkańcach stołecznej Warszawy, a co dopiero na prowincji i wsi polskiej. To jest kompletne mylne wyobrażenie, że w latach komunizmu ludność cywilna była w ogóle ważna. Najczęściej ofiary ujmowane były za pomocą zer przy cyfrach.
PAP: W jaki sposób pojawił się pomysł utworzenia Ośrodka? Jaka była pani najważniejsza motywacja?
Magdalena Gawin: Szukałam informacji na temat okoliczności śmierci Jadwigi Długoborskiej, mojej krewnej, która za ukrywanie Żydów zginęła tuż przed końcem niemieckiej okupacji. Była katowana, potem rozstrzelana przez gestapowca, który mordował masowo Polaków i Żydów w okolicach Treblinki. Bardzo szybko moje indywidualne zainteresowania przekształciły się w duży projekt badawczy na temat okupacji na północnym Mazowszu i systemu sądownictwa w PRL-u.
Przez trzy lata jeździłam po całej Polsce i robiłam z ludźmi wywiady, w sumie kilkadziesiąt godzin, przekopałam się przez polskie i zagraniczne archiwa, w tym zeznania przed Główną Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich. Badałam obszary graniczne między Generalną Gubernią i ZSRR. Tak narodził się pomysł Ośrodka.
PAP: Na czym polega jego misja i specyfika?
Magdalena Gawin: Flagowym projektem jest utworzenie bilingwalnego, polsko-angielskiego repozytorium cyfrowego odnoszącego się do losu Polaków pod dwiema okupacjami: sowiecką i niemiecką oraz wprowadzenie go do międzynarodowego obiegu.
Większość książek na temat okupacji w Europie Środkowo-Wschodniej w ogóle pomija źródła polskie. Świadectwa żydowskie zostały uporządkowane i przetłumaczone na angielski, dzięki czemu funkcjonują w międzynarodowym obiegu, polskie – nie. Konsekwencje są dla Polski fatalne, bo liczba ofiar i zera przy cyfrach nikogo dzisiaj nie poruszą.
Historycy i twórcy, m.in. scenarzyści filmowi chcą kontaktu z konkretnym życiem ludzkim, który symbolizuje los jakiejś wspólnoty. Jeśli zatem głównym źródłem do opisu okupacji są materiały wytworzone przez niemiecki aparat terroru, to dochodzi do zniekształcenia obrazu okupacji. W skondensowanej formie mogliśmy to zobaczyć w niemieckim serialu "Nasi ojcowie, nasze matki".
Przeciwdziałanie defamacji Polski na arenie międzynarodowej wymaga - oprócz uruchomienia instrumentów prawnych – edukacji i popularyzacji polskiego doświadczenia na Zachodzie. To jest główna misja Ośrodka.
Magdalena Gawin: Nie można odbierać statusu ofiar bohaterom, a bohaterom odmawiać cierpienia. Patron Ośrodka - Witold Pilecki był bohaterem, a jednocześnie ofiarą obu systemów totalitarnych; siedział w Auschwitz, walczył w powstaniu warszawskim, dopadli go po wojnie komuniści. Polskie doświadczenie składa się z dwóch elementów: walki i cierpienia. Oba są ważne i oba są komplementarne.
PAP: Co udało się do tej pory zrobić?
Magdalena Gawin: Pracownicy Ośrodka przejrzeli 20 tysięcy stron procesów sądowych, z czego wyodrębnili pół tysiąca świadectw z Warszawy z lat 40. XX w. Przepisali je, wprowadzili drobiazgowy system tagowania, który umożliwia szybkie przeszukiwanie. Na jesieni ta baza będzie dostępna już w języku angielskim.
Zbieranie świadectw z Warszawy będzie kontynuowane, ale już inna grupa reasercherów zacznie opracowywać źródła z Radomia i Kielc. Przywróci w ten sposób głos mieszkańcom mniejszych miast i wsi polskiej. Na tej podstawie chcemy, by powstawały nowe syntezy i mikrohistorie wojny i powojnia. Zaproszenie do Rady Ośrodka przyjął z zagranicznych badaczy między innymi prof. Timothy Snyder.
PAP: Proszę przedstawić zespół Ośrodka, jego najważniejszych badaczy oraz ich zadania na najbliższe miesiące.
Magdalena Gawin: Zespół tworzony jest przez ludzi z trzeciego sektora, naukowców o interdyscyplinarnym profilu. Wojtek Kozłowski jest doktorem historii z dobrym zagranicznym doświadczeniem zawodowym, Tomek Stefanek jest prawnikiem, historykiem i filozofem, ma znakomite pióro, na swoim koncie duże realizacje. Anka Gutkowska, szefowa Ośrodka przyszła z trzeciego sektora, Karolina Błaszczyk i Piotrek Pałka też. To ważne, bo mają doświadczenie w pracy, w której ważna była efektywność i szybkość działania. Mamy też grono zaprzyjaźnionych naukowców i artystów.
7 listopada br. Ośrodek organizuje międzynarodową konferencję z udziałem prawników niemieckich i amerykańskich poświęconą zjawisku ludobójstwa w kontekście Woli ’44. Od października ruszą warsztaty pisarskie dla historyków oraz warsztaty dla scenarzystów i nowe kampanie społeczne. Ale najważniejsze jest repozytorium. Czeka nas negocjowanie umów z zagranicznymi placówkami.
PAP: A jaki jest cel warsztatów pisarskich?
Magdalena Gawin: Studenci z Oxfordu i Yale już na studiach piszą eseje i krótkie recenzje raz na tydzień, na polskich uczelniach najczęściej – raz do roku. Pisanie jest umiejętnością. Należy uczyć młodych ludzi umiejętności pisania. Jeśli ich tego nie nauczymy, to najciekawsze historie utopią w złym, ciężkim pisaniu. Książek źle napisanych nikt nie będzie chciał na Zachodzie czytać.
PAP: Czy nie obawia się pani, że kompetencje Ośrodka są zbieżne z kompetencjami np. Instytutu Pamięci Narodowej czy samego MKiDN, który przejął kompetencje Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa?
Magdalena Gawin: Czy Instytut Nauk o Człowieku w Wiedniu dubluje działalność miejscowego Uniwersytetu? Albo czy Instytut Historii PAN w Warszawie dubluje działalność Instytutu Historycznego UW? Jak istnieje UW, to po co nam UKSW? W rzeczywistości w porównaniu do Niemiec mamy bardzo małą liczbę instytucji zajmujących się totalitaryzmami, a tych, które mają dobrze zakreślony cel działania i narzędzia do realizacji – jest jeszcze mniej.
Instytut Pamięci Narodowej nie może z przyczyn statutowych np. publikować źródeł w internecie, prowadzić wymiany akademickiej z zagranicą. Warsztaty dla scenarzystów czy warsztaty pisarskie leżą w ogóle poza jego zadaniami. Jeśli chodzi o przejęty ROPWiM, to tworzą go głównie urzędnicy, którzy zajmują się miejscami pamięci, w tym renowacją cmentarzy wojennych w Polsce i zagranicą. Realizują ważne zadania.
Ale w taki sposób nie przebije się bariery informacyjnej na świecie. Do tej pory nie było w Polsce instytucji, która stanowiłaby pomost między nauką i kulturą. A bez kultury sobie nie poradzimy z uniwersalizacją naszego doświadczenia. Polska nie jest wyspą, nie może i nie powinna odcinać się od Zachodu.
PAP: Jak pani wyobraża sobie Ośrodek za 5-10 lat?
Magdalena Gawin: Ośrodek jest przeciwieństwem pewnego zjawiska, które nazywam mianem kultury eventu. Ośrodek jest nastawiony na długofalową pracę i wymierne efekty. To ma być ważna, żywa intelektualnie instytucja, która zmieni postrzeganie Polski na świecie. Ważna dla Polaków i dla cudzoziemców. Proszę odwiedzić Ośrodek na jesieni. Na gości będzie czekała niespodzianka.
Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ agz/