Strajki w lipcu i sierpniu 1980 r. zadały ostateczny cios systemowi komunistycznemu i doprowadziły do jego agonii. Tak wydarzenia sprzed 30 lat ocenił w rozmowie z PAP Leszek Moczulski, twórca Konfederacji Polski Niepodległej.
Zdaniem Moczulskiego zgoda władz na powstanie wolnych związków zawodowych doprowadziła do powstania pierwszej, nie tylko w PRL, ale także w całym ówczesnym obozie socjalistycznym, legalnej opozycji. Teraz mogła ona obezwładnić władzę, nie przez walkę zbrojną, która i tak była skazana na przegraną, ale poprzez samoorganizację społeczeństwa przeciw systemowi.
Moczulski przyznał, że z punktu widzenia strategii KPN wolne i samorządne organizacje pracownicze były narzędziami walki politycznej. „Nie postrzegaliśmy związków, jako organizacji zabiegających o prawa pracownicze. Dla nas ważne było, że mogą skutecznie przeciwstawić się władzy” – podkreślił były przewodniczący Konfederacji.
Według niego system totalitarny nie może istnieć bez poparcia mas. „Nie ważne czy aplauz ten jest prawdziwy czy wymuszony. Jeżeli masy kierują się przeciw totalitaryzmowi, to zadają mu śmiertelny cios” - oznajmił.
Zwrócił uwagę, że ruch, który się narodził w Polsce i nabierał wielkiego znaczenia w pozostałych krajach obozu socjalistycznego, zmienił całą sytuację geopolityczną. Ujawnił słabość Związku Radzieckiego. „Nagle się okazało – wskazał Moczulski - że w samym centrum bloku sowieckiego narodził się ruch, z którym komunizm nie może sobie poradzić. To przekonało Amerykanów, iż krucjata przeciw sowietom nie jest fantasmagorią.”
Mówiąc o 31 sierpnia 1980 r. Moczulski przypomniał, że spędził go w warszawskim więzieniu przy ul. Rakowieckiej. Siedział wówczas w jednej celi z Adamem Michnikiem. „Bardzo się wtedy kłóciliśmy, ale przez te kłótnie się zaprzyjaźniliśmy. Całą noc z 31 sierpnia na 1 września sprzeczaliśmy się oto, co się stało w Gdańsku” - wyznał.
„Siedzieliśmy w narożnej celi. Z oddali, z domów poza murami więzienia, słychać było telewizję. I choć nie można było zrozumieć słów wiedzieliśmy, że zaczyna się Dziennik Telewizyjny. Na początku Dziennika usłyszeliśmy nieskładnie śpiewany hymn. Wiedzieliśmy wówczas, że w Gdańsku zawarto porozumienie” – opowiadał PAP przewodniczący.
Wówczas obaj więźniowie zastanawiali się, które postulaty i w jakim kształcie zostały zaakceptowane przez władze. „ Ja mówiłem, że została przyjęta zasada wolnych związków zawodowych, a Adam twierdził, że jest to niemożliwe. Argumentował, że władza godząc się na wolne związki zawodowe wydaje na siebie wyrok” – relacjonował Moczulski. „No i następnego dnia wypuścili mnie z więzienia” - zakończył. (PAP)
wka
(wywiad przeprowadzony w sierpniu 2010 r.)