Akcja "Wisła" była straszną tragedią, trzeba uczyć się na błędach poprzednich pokoleń, aby takie tragedie się już nie powtarzały – powiedział we wtorek prawosławny arcybiskup lubelsko-chełmski Abel podczas obchodów 70. rocznicy akcji "Wisła".
Abp Abel przewodniczył w Kostomłotach (Lubelskie) uroczystemu nabożeństwu Boskiej Liturgii, w którym uczestniczyli także inni hierarchowie polskiej Cerkwi. Uroczystość zakończyła centralne obchody 70. rocznicy akcji "Wisła", organizowane przez Kościół prawosławny.
"To jest już ostatnia rocznica okrągła, kiedy możemy mieć kontakt z bezpośrednimi ofiarami akcji +Wisła+. Za 10 lat, kiedy będziemy obchodzić jej 80. rocznicę, nie będzie ich już. Przygotowaliśmy wystawę, która prezentuje fotografie i dokumenty, i w ten sposób tworzymy taką lekcję historii, dla tych, którzy nie wiedzą, czym była ta akcja" – powiedział PAP abp Abel.
"70 lat temu tyko z województwa lubelskiego wysiedlono ponad 40 tys. ludzi. To była wielka tragedia. Wydawało się, że to już koniec społeczności prawosławnej na tych terenach, ale mimo wszystko dowiedliśmy naszej żywotności. Trzeba uczyć się na kartach historii, na błędach naszych poprzedników, aby taka tragedia nigdy się już nie powtórzyła. Modliliśmy się o to" – dodał.
Podczas uroczystości odczytano przesłanie soboru biskupów Kościoła prawosławnego, które głosi, że akcja "Wisła" była "wielkim doświadczeniem" dla prawosławnych obywateli RP, 70 lat temu "po raz kolejny w historii próbowano zniszczyć" Cerkiew i jej wiernych, a rok 1947 "należy zapisać do najciemniejszych kart historii".
Kostomłoty wybrano na miejsce rocznicowych uroczystości, jako symbol odrodzenia społeczności prawosławnej. Po wysiedleniach w 1947 r. część ludności wróciła i od 2004 r. ponownie istnieje tam oddzielna prawosławna parafia pod wezwaniem św. Serafina z Sarowa.
Jedna z mieszkanek Kostomłotów Maria Szprychel została wysiedlona z tej miejscowości wraz z całą rodziną gdy miała trzy lata. "Ja tego nie pamiętam, ale rodzice mi opowiadali, że dostaliśmy dwie godziny na to, żeby się spakować. Ojciec musiał zostawić wiatrak i nowy spichlerz, mało co udało się zabrać" – powiedziała w rozmowie z PAP.
"W bydlęcych wagonach wywieziono nas na Mazury. Najpierw mieszkaliśmy we wsi Powałczyn. Tam byli wtedy prawie sami Niemcy. Ja od innych dzieci nauczyłam się mówić po niemiecku, matka nie mogła mnie zrozumieć. Potem przenieśliśmy się do wsi Piasutno, tam byli różni ludzie, z Radomia, z Kurpiów, nasi ze Wschodu i Niemcy. Jakoś się wszystko utarło. Początkowo nie mogliśmy stamtąd wyjeżdżać, potem to się zmieniło i w 1958 r. wróciliśmy do Kostomłotów" – opowiadała kobieta.
Akcją "Wisła" nazwane zostały działania przeprowadzone przez władze komunistyczne w 1947 r., wymierzone przeciwko Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i UPA. Połączone były z przymusowymi przesiedleniami ludności ukraińskiej z Polski południowo-wschodniej, na zachód i północ kraju, na tzw. Ziemie Odzyskane. Akcja dotknęła prawosławnych, oznaczała dla tej społeczności m.in. utratę setek świątyń. Wysiedlono wtedy ponad 140 tys. osób.
W 1990 r. akcję "Wisła" potępił polski Senat, a w 2002 r. ubolewanie z powodu jej przeprowadzenia wyraził ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski. W 2007 roku, w 60. rocznicę tej akcji, została ona potępiona przez ówczesnych prezydentów Polski i Ukrainy, Lecha Kaczyńskiego i Wiktora Juszczenkę.
Dokładnych danych, co do aktualnej liczby prawosławnych w kraju nie ma. Przedstawiciele polskiej Cerkwi szacują, że wiernych jest 450-500 tys.
Według danych GUS, w ostatnim spisie powszechnym przynależność do Kościoła prawosławnego w Polsce zadeklarowało 156 tys. osób. Dane te uznawane są jednak przez hierarchów za niemiarodajne. (PAP)
kop/ js/