Czesław Kiszczak ponosi odpowiedzialność za stan wojenny, śmierć górników z "Wujka", ale też skłócenie dawnej opozycji w latach 90. Jako doświadczony człowiek służb doskonale umiał manipulować ludźmi - powiedział PAP Piotr Osęka, historyk i publicysta.
"Biografa Kiszczaka mieści się w mrocznych rejestrach polskiej historii. Był szefem wywiadu wojskowego - instytucji, która była fundamentem państwa totalitarnego, choć on sam bezpośrednio walką z opozycją się nie zajmował. Do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych został ściągnięty przez Wojciecha Jaruzelskiego, który miał do wojska większe zaufanie niż do aparatu bezpieczeństwa. Kiszczak był takim zaufanym człowiekiem Jaruzelskiego w MSW i jako szef tej instytucji był bezpośrednim wykonawcą stanu wojennego. Wespół z Jaruzelskim ponosi odpowiedzialność za całą tę operację, która była wojskowym zamachem stanu" - przypomniał Osęka.
Historyk uważa, że oceniając Kiszczaka, należy jednak pamiętać, że PRL lat 80. był niewątpliwie dyktaturą policyjną, ale nie tak zbrodniczą, jak dyktatury w Chile czy Argentynie. "Tajna policja Kiszczaka na każdym kroku tłamsiła prawa obywatelskie, ale walka z przeciwnikami politycznymi polegała jednak bardziej na wsadzaniu ludzi do więzienia niż na ich mordowaniu. Oczywiście hipotekę Kiszczaka i tej ekipy obciąża przede wszystkim śmierć górników z +Wujka+, ale zabicie protestujących podczas tłumienia demonstracji to jednak nie skrytobójstwa polityczne" - mówił historyk.
Jasną stroną - jak mówił - biografii Kiszczaka był Okrągły Stół. Kiszczak stanął na czele ekipy, która prowadziła negocjacje z opozycją. "Robił to dość umiejętnie - nie można mu odmówić ani inteligencji, ani umiejętności prowadzenia rozmów. Wiemy jednak skądinąd, że Okrągły Stół nie miał być wcale próbą podzielenia się władzą z opozycją, ale, co sam Kiszczak mówił na posiedzeniu biura politycznego, próbą umoczenia opozycji w odpowiedzialność za rządzenie, bez dania jej realnej władzy. Ten manewr okazał się naiwny, nie było już szans na utrzymanie tej ekipy, poradzenie sobie z falą społecznych protestów. Wybory czerwcowe partia przegrała w strasznym stylu. Można powiedzieć, że zasługą Kiszczaka jest, że jak przegrał tę partię szachów, nie interweniował siłowo, nie próbował wsadzać opozycji do więzień. Można za jakąś jego zasługę uznać to, że w czerwcu 1989 roku nie wydał rozkazu aresztowania nowych posłów. To tak jak w tym dowcipie o Stalinie - mógł zarżnąć, ale tego nie zrobił" - powiedział Osęka.
"Kiszczak, gdy już nie miał żadnej władzy, dawał do zrozumienia, że wyświadcza uprzejmość różnym ludziom z opozycji, niszcząc ich teczki, rzekomo świadczące o ich współpracy ze służbami. To nieprawda - nic takiego nie miało miejsca. Wszystkie dostępne nam źródła wskazują, że te rewelacje Kiszczaka były po prostu wyssane z palca, ale był to nie tylko przejaw jego mitomanii. On chciał wbić kij w mrowisko, ewidentnie czerpał przyjemność z tego, że swoich przeciwników politycznych, których przedtem wsadzał do więzienia, dekadę później pognębił, siejąc wśród nich niezgodę, nienawiść i podejrzliwość. W tym niewątpliwie był mistrzem - jako doświadczony człowiek służb miał ogromną umiejętność manipulowania ludźmi" - dodał historyk. (PAP)
aszw/ agz/ bk/