2011-02-15 (PAP) - W "Judenjagd" Jana Grabowskiego i "Jest taki piękny słoneczny dzień" Barbary Engelking autorzy analizują 3 tys. udokumentowanych przypadków, w których Polacy wydawali lub mordowali Żydów szukających schronienia na polskiej wsi podczas okupacji.
Badacze podkreślają, że są dopiero na początku badania tego tematu.
Pionierski w Polsce program badań na temat stosunku wsi polskiej do zagłady Żydów podczas okupacji od trzech lat prowadzi Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Plonem tych badań są dwie książki, które właśnie trafiły do księgarń: "Jest taki piękny słoneczny dzień... Losy Żydów szukających ratunku na wsi polskiej 1942-1945" Barbary Engelking oraz "Judenjagd. Polowanie na Żydów 1942-1945. Studium dziejów pewnego powiatu" Jana Grabowskiego. W obu pracach udokumentowano w sumie około 3 tys. przypadków, gdy Żydzi szukający schronienia na polskiej wsi zostali wydani Niemcom przez Polaków lub przez Polaków zamordowani.
Zarówno Engelking, jak i Grabowski w swoich badania opierają się przede wszystkim na analizie tzw. "sierpniówek" - akt procesów, które były wytaczane po wojnie osobom kolaborującym z Niemcami, a także prześladowcom Żydów. Są to ogromne ilości dokumentów, z których przebadano zaledwie drobną część. Dlatego badacze z Centrum Badań nad Zagładą Żydów określają swoje prace jako "odkrywkowe" - dotyczące kilkudziesięciu miejscowości.
Barbara Engelking w książce "Jest taki piękny, słoneczny dzień" pisze o losie Żydów z Generalnego Gubernatorstwa, którzy próbowali przetrwać na polskiej wsi. Ich zagłada przebiegała w kilku etapach - najpierw zostali zamknięci w gettach, poddani wyniszczeniu głodem i ciężką pracą, potem niemal wszystkich zamordowano w obozach zagłady. W ostatniej fazie, trwającej przez dwa lata, niemal do końca wojny, wyłapywano niedobitków i uciekinierów. "To właśnie wtedy rola Polaków - świadków Zagłady - stała się niezwykle istotna. Od nich zależało, czy Żydzi znajdą pomoc i będą mieli szansę przeżycia, czy zostaną wydani Niemcom, czy też zabiją ich sami Polacy" - podkreśla badaczka.
Zdaniem Engelking niemożliwe jest oszacowanie, ilu Żydów zginęło z rąk Polaków lub zostało przez nich wydanych. "Żeby mieć jakiekolwiek wyobrażenie o proporcjach, trzeba by wiedzieć, ilu Żydów próbowało się ratować. Ilu nie poszło do wagonów lub z nich wyskakiwało? Ilu ukrywało się po stronie aryjskiej? Ilu uciekło z obozów pracy? Jak się szacuje, wysiłek ucieczki przed śmiercią podjęło ok. 10 proc. polskich Żydów. Jeśli więc około 250 tys. Żydów poszukiwało ratunku, a - według szacunków historyków - spośród tych, którzy w różnych warunkach ukrywali się wśród ludności polskiej, ocalało od 30 do 60 tys., w partyzantce i w lesie - od 10 do 15 tys., to w tej ostatniej, trzeciej fazie Zagłady zginęło od 175 tys. do 210 tys. Żydów. Nie sposób stwierdzić, jaka część z nich została wyłapana i zabita przez samych Niemców zaraz po likwidacji gett, ilu zmarło z wycieńczenia, chorób czy głodu, a ilu zostało wydanych Niemcom czy zamordowanych przez Polaków" - pisze Engelking.
Badaczka opierała się na analizie akt sądowych "sierpniówek", a także relacjach ocalałych Żydów. "Przeanalizowałam 300 spraw sądowych, w których była mowa o 281 przypadkach denuncjacji (ofiarą tych doniesień padło 701 Żydów) oraz o 139 mordach, w których zginęło 473 Żydów. W 174 spośród 500 relacji dotyczących ukrywania się na wsi jest mowa o wydawaniu (230 przypadków, 858 ofiar) i mordowaniu (142 przypadki, 542 ofiary). W sumie więc w 511 incydentach wydano 1559 Żydów, a w 281 mordach zabito ich 1015. W omawianych dokumentach jest zatem mowa o 2574 wydanych i zabitych przez Polaków Żydach" - pisze Engelking.
Tytuł książki Engelking pochodzi z pewnej relacji z lata 1943 roku. Opowiadający wspomina, jak widział prowadzonego przez Polaków Żyda, który "mówił, żeby mu darować życie, że jest taki piękny słoneczny dzień, żeby go puścili, że on chce żyć. (...) Zaprowadzili Żyda do sołtysa, stamtąd zabrali go Niemcy i następnego dnia rozstrzelali".
W książce "Judenjagd. Polowanie na Żydów 1942-1945. Studium dziejów pewnego powiatu" Jan Grabowski skoncentrował się na opisaniu losu Żydów z Dąbrowy Tarnowskiej. Na podstawie dokumentacji z archiwów polskich, niemieckich i izraelskich autor odtwarza wydarzenia z lat 1942-1945, kiedy to Niemcy próbowali wyłapać żydowskich niedobitków, tych, którzy latem 1942 r. uniknęli wywiezienia do obozu zagłady w Bełżcu. Książka opisuje z jednej strony działania policji niemieckiej, a z drugiej rolę polskiej tzw. policji granatowej, wiejskich straży nocnych czy też miejscowych strażaków w wykryciu i zamordowaniu żydowskich ofiar. Na tle trwającego aż do końca wojny Judenjagd ("polowania na Żydów") zostały również zarysowane dramatyczne wybory stojące przed ludźmi ratującymi Żydów.
"Dąbrowa Tarnowska to powiat, jakich wiele. Udało mi się udokumentować losy 277 Żydów, którzy starali się przeżyć na jego terenie okupację. Z tej liczby 239 zginęło, a 38 ocalało. Z tych 239, którzy ponieśli śmierć, prawie wszyscy zostali wydani Niemcom przez Polaków, dużo mniej zamordowanych zostało polskimi rękami. W mniej niż 5 procentach wypadków Żydów znaleźli sami Niemcy. Najczęściej przyczyną śmierci Żydów były donosy, wydania, morderstwa i działalność granatowej policji" - ocenia Grabowski.
"Bohaterstwo Polaków gotowych ryzykować własne życie, by pomagać Żydom, doczekało się już bogatej literatury, na temat współuczestnictwa w niemieckim dziele zniszczenia wiemy niewiele, myślimy o tym niechętnie i z przykrością o tym czytamy. Nie można jednak dłużej zamykać oczu na te zjawiska i fakty historyczne" - podsumowuje Engelking.
Obie książki ukazały się nakładem Stowarzyszenia Badań nad Zagładą Żydów. (PAP)
aszw/ hes/ gma/