W niedzielę w Jeleśni odsłonięto pomnik upamiętniający 210 mieszkańców gminy, którzy zginęli z rąk Niemców podczas II wojny światowej, oraz blisko 1 tys. wysiedlonych stamtąd osób w ramach niemieckiej „Aktion Saybusch”.
Pomnik odsłonili m.in. wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Stanisław Szwed oraz Jan Suchoń, którego wraz z rodziną Niemcy wysiedlili z Żywiecczyzny w 1940 r.
Niedzielna uroczystość zbiegła się w czasie z 78. rocznicą rozpoczęcia masowych wysiedleń, które otrzymały kryptonim „Aktion Saybusch” (Akcja Żywiec – PAP). 22 września Niemcy spacyfikowali Jeleśnię i Sopotnię Małą. Potem podobny los spotkał kolejne wsie. Do 14 grudnia 1940 r. wywieziono do Generalnego Gubernatorstwa ok. 20 tys. osób.
Inskrypcja na kamiennym pomniku przypomina przede wszystkim o ofiarach śmiertelnych: 210 mieszkańcach gminy Jeleśnia, w tym 90 Żydach, a także o 935 wysiedlonych w ramach „Aktion Saybusch”. Wspomina też ponad 3 tys. osób, które zostały wywiezione do Rzeszy na roboty przymusowe.
„Młodzi ludzie dziś niewiele wiedzą o ofiarach, o wysiedleniach. A przecież wystarczy godzina, może dwie w roku, by powiedzieć o tej lokalnej historii. (…) Ten pomnik zrodził się także z tego powodu” – powiedział dziennikarzom Jan Suchoń.
„Aktion Saybusch” była pierwszą podczas II wojny akcją wysiedleńczą na okupowanych ziemiach polskich. Jej przeprowadzenie umożliwił dekret Adolfa Hitlera o umocnieniu niemczyzny z 7 października 1939 r., który miał na celu stworzenie nowych niemieckich obszarów osiedleńczych poprzez usunięcie stamtąd innych grup narodowościowych. Dokument zakładał włączenie do Rzeszy tzw. rejencji katowickiej na Górnym Śląsku, w której granicach znalazła się Żywiecczyzna.
22 września 1940 r. Niemcy wysiedlili pierwsze dwie miejscowości - Jeleśnię i Sopotnię Małą. Domy straciło tam 207 polskich rodzin. Wcześnie rano Niemcy otaczali wieś. Mieszkańcy otrzymywali 20 minut na spakowanie. Polakom odbierano dobytek - gospodarstwa, pieniądze, wartościowe przedmioty oraz inwentarz. Mogli zabrać ze sobą jedynie drobny sprzęt, koce i ubrania oraz zapas żywności na trzy dni. Każda osoba miała także otrzymać 20 zł. W ich majątkach osiedliły się 53 rodziny niemieckie.
W niedzielę Jan Suchoń wspominał dramatyczne wydarzenia sprzed 78 lat. „Ktoś przyjazny w nocy powiedział rodzicom, że będą wysiedlenia. Schowaliśmy się. Po kilku godzinach dowiedzieliśmy się, że Niemcy wyjechali. Wróciliśmy do domu, ale tam była zasadzka. Czekali na nas. Zemścili się nie pozwalając nam niczego zabrać, nawet grzebienia, łyżki czy widelca. Nie mogę zapomnieć tego, jak mama pytała ojca: +co będziemy jutro jeść?+ Wysiedlili nas w rejon Radzynia Podlaskiego. Tam na wsi było paręnaście domów. Nie było nawet drogi” – wspominał ze łzami w oczach Suchoń.
Suchoniowie po roku wrócili i długo ukrywali się w górach. Obecnie Jan Suchoń mieszka w Krakowie.
„Akcją Żywiec” dowodził obergruppenfuehrer SS Erich von dem Bach-Zelewski, który osobiście objeżdżał wsie, a później witał niemieckich kolonistów pochodzących głównie z terenów Bukowiny w Rumunii.
Wysiedlonych zgrupowano w Żywcu, Rajczy i Suchej, skąd koleją wywożono do miejscowości, które weszły w skład Generalnego Gubernatorstwa - m.in. na Lubelszczyznę i Kielecczyznę. Po dotarciu na miejsce zostali pozostawiani sami sobie. Miejscową ludność Niemcy informowali, że deportowani są przestępcami, co dodatkowo utrudniało ich położenie. Młodych rejestrowały niemieckie urzędy pracy; byli wywożeni na przymusowe roboty do Niemiec.
W niecałe trzy miesiące Niemcy wysiedlili ok. 20 tys. Polaków z 35 miejscowości. Deportacje nie objęły Żydów oraz rodzin, których przynajmniej jeden członek przebywał w tzw. starej Rzeszy i był zobowiązany do świadczeń na rzecz obrony.
Po wypędzeniu Polaków do wsi wprowadzano tzw. ekipy porządkowe, złożone z Żydów i młodych kobiet, przymusowo zabranych z okolicznych, nie wysiedlonych wsi. Po zrobieniu porządku w gospodarstwie jeszcze tego samego dnia lub następnego wprowadzali się osadnicy. Niemcy dostawali po kilka mniejszych gospodarstw chłopskich.
„Aktion Saybusch” została zakończona przede wszystkim wskutek interwencji generalnego gubernatora Hansa Franka, który nie chciał przyjmować tysięcy ludzi. Polaków nadal jednak wysiedlano, ale już na ziemie wcielone do Rzeszy, a później do tzw. Polenlagrów, skąd byli kierowani do pracy przymusowej.
Do końca wojny Niemcy wysiedlili z Żywiecczyzny ok. 50 tys. Polaków, czyli blisko 30 proc. mieszkańców. W 1945 r. część z nich powróciła.
W niedzielę złożono kwiaty także pod pomnikiem w Jeleśni, który upamiętnia załogę zestrzelonego nad tą miejscowością 13 września 1944 r. amerykańskiego samolotu bombowego B-24 Liberator. Zginęli wówczas nawigator Leo Dietz i drugi pilot Lester Porter. Pozostali członkowie załogi przeżyli.
Zasadzono też dąb „Niepodległości”, który został pobłogosławiony przez papieża Franciszka 23 maja 2018 r. w Watykanie. (PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/ pad/