Ponad 10 tys. byłych agentów komunistycznych służb specjalnych nadal sprawuje funkcje na różnych szczeblach władzy w Bułgarii. W kraju nigdy nie wprowadzono prawa, które by im tego zakazywało - specjalna komisja publikuje nazwiska i na tym sprawa się kończy.
Na niedawnej konferencji, poświęconej problemowi komunistycznych tajnych służb, przedstawicielka komisji badającej archiwa bułgarskiej SB Ekaterina Bonczewa poinformowała, że funkcje publiczne pełni obecnie 10 500 dawnych agentów i pracowników wywiadu. Dodała, że nie jest to pełny obraz, ponieważ wiele instytucji, w tym prawosławna Cerkiew, nie przekazało komisji danych niezbędnych do przeprowadzenia weryfikacji w archiwach.
Wicepremier i minister spraw wewnętrznych Rumiana Byczwarowa przyznała, że „pod względem publicznego ujawniania byłych agentów i usuwania ich z życia publicznego Bułgaria nie jest dobrym przykładem”. „Nie ujawniono całej prawdy, a to stało się przyczyną spowolnienia okresu przejściowego i rezultatów takich, jakie mamy” – dodała.
Choć Bułgaria od dziewięciu lat należy do Unii Europejskiej, nadal pozostaje najuboższym i najbardziej skorumpowanym krajem członkowskim. Opublikowane na początku grudnia dane Eurostatu potwierdzają, że siła nabywcza przeciętnej bułgarskiej pensji wynosi 51 proc. średniej unijnej. Eksperci mówią o mafijnym państwie na wzór rosyjski.
Kilka dni temu prezes Naczelnego Sądu Kasacyjnego Łozan Panow powiedział, że „skoro państwo i społeczeństwo znajdują się pod pełną kontrolą oligarchii, to widocznie było to zamierzone”.
W okresie od początku transformacji w bułgarskim parlamencie zasiadało 164 byłych agentów, w rządach na stanowiskach premierów, wicepremierów i ministrów było ich 139, na niższych szczeblach w ministerstwach – kilka tysięcy, w tym w MSW – 1 346. Trzech prezesów banku centralnego było związanych z SB, w 30 bankach komercyjnych było 180 byłych agentów, w mediach – 278 oraz 11 z 15 członków Świętego Synodu bułgarskiej Cerkwi. Teczkę tajnego współpracownika miał jedyny szef państwa, który urząd sprawował przez dwie pełne, pięcioletnie kadencje.
Te skądinąd dość powszechnie znane w kraju dane przypomniał na konferencji jeden z najpoważniejszych znawców tematu Christo Christow, administrator strony internetowej desebg.com, poświęconej dawnym tajnym służbom komunistycznym. W Bułgarii systematycznie odmawiano wprowadzenia zakazu pełnienia funkcji publicznych przez dawnych agentów - mówi Christow. Jego zdaniem w kraju brakowało i nadal brakuje woli politycznej, koniecznej do rozliczenia się z komunistyczną przeszłością.
Christow przypomniał, że niejednokrotnie dawni agenci uczestniczyli w opracowaniu przepisów regulujących ich własną obecność w życiu publicznym lub ich wykluczenie. Na jego stronie można przeczytać nazwiska wszystkich osób o potwierdzonej agenturalnej przeszłości. Według Ewtima Kostadinowa, przewodniczącego komisji badającej archiwa SB, rzeczywista liczba byłych agentów jest o 2 tys. wyższa od publikowanych danych. Z różnych przyczyn nazwiska tych 2 tys. osób nie są ujawniane, część z nich nie żyje, część kontynuuje współpracę z obecnymi służbami.
„Ogromna armia dawnych oficerów, agentów i konfidentów bezpieki i wywiadu wojskowego 26 lat po zapoczątkowaniu procesu transformacji nadal steruje gospodarką, biznesem, polityką, mediami. Ci ludzie zakorzenili się we wszystkich sferach, ich wszechobecność jest zdumiewająca” – powiedział w rozmowie z PAP znany dziennikarz Georgi Papakoczew.
Jako długoletni obserwator dekomunizacji w Czechach uważa on, że jedną z podstawowych przyczyn obecnej sytuacji w Bułgarii jest fakt, iż w odróżnieniu od innych krajów postkomunistycznych w Bułgarii przeszłość agenturalna nie jest piętnem, a przez niemałą część społeczeństwa odbierana jest wręcz pozytywnie, na takie osoby się głosuje – powiedział Papakoczew. Nie może być inaczej, skoro tacy ludzie są nadal obecni w polityce i mediach - dodał.
Dziennikarz podkreśla, że proces oczyszczenia społeczeństwa z wpływów komunistycznych jest tak opóźniony, że trzeba będzie czekać, aż ci ludzie po prostu się zestarzeją i zakończą czynną działalność, by pobierać ponadprzeciętnie wysokie emerytury. Na to trzeba będzie jednak poczekać, bo w życiu publicznym obecni są ludzie zwerbowani nawet latem 1989 r., kilka miesięcy przed początkiem transformacji - przypomina.
Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ akl/ kar/