Nowe dokumenty w sprawie Lecha Wałęsy zapewne pogłębią podziały między tymi, którzy podziwiają lidera Solidarności za obalenie komunizmu, niezależnie od zastosowanych środków, i tych, którzy nie mogą nikomu wybaczyć żadnej współpracy z reżimem - pisze "FT".
Korespondent "Financial Timesa" w Polsce, Henry Foy, komentuje w piątek, że dla wielu w Polsce ujawnienie dokumentów jest dowodem czegoś, co "od dawna się podejrzewało". "Dla innych stanowi to nową próbę rzucenia oszczerstw na bohatera narodowego w gorzkiej i stronniczej walce między dwiema stronami polskiego społeczeństwa podzielonego wzdłuż granic wykopanych ponad dwie dekady temu" - ocenia londyński dziennik.
Wyjaśnia, że "wielu Polaków - którzy uważają, iż 26-letnia demokracja w ich kraju stała się prymusem dawnego bloku wschodniego, dzięki kwitnącej gospodarce, rosnącej klasie średniej, ważnej roli w NATO i rosnącym wpływom w UE - jest szczęśliwych, że mogą pójść naprzód i odejść od burzliwej i często bolesnej historii".
"FT" zaznacza zarazem, że inni w Polsce, a "wśród nich wielu zwolenników Prawa i Sprawiedliwości - partii rządzącej, która doszła do władzy w październiku, obiecując +naprawę+ kraju - sądzi, że zbyt wiele zostało zamiecione pod dywan". Jak pisze autor artykułu, Jarosław Kaczyński, który był doradcą i zwolennikiem Wałęsy, "później oskarżył go o zbyt daleko idącą współpracę z władzami z czasów komunistycznych".
Jak komentuje brytyjski dziennik, "ci, którzy dążą do pojednania, argumentują, że zagmatwana i złożona XX-wieczna historia Polski, która doświadczyła okupacji nazistowskiej i komunistycznej opresji, oznacza, że miliony ludzi były zmuszone dostosować się, aby przeżyć".
"W tej sytuacji polowanie na czarownice i przedzieranie się przez mroczne i często niewiarygodne relacje historyczne służy tylko otwieraniu starych ran" - napisano w "FT".
"New York Times" w obszernym informacyjnym artykule odnotowuje odnalezienie dokumentów w domu gen. Czesława Kiszczaka i pisze, że Wałęsa "stoi w obliczu nowych oskarżeń o to, że był informatorem tajnej policji za czasów komunistycznych".
Jak przypomina, w 2000 roku sąd lustracyjny "orzekł, że nie ma wystarczających dowodów, by uznać Wałęsę za współpracownika komunistycznych służb". Przytacza wypowiedzi byłego prezydenta, że "jako dysydent +grał w grę+ z komunistycznymi władzami, ale nigdy aktywnie im nie służył".
Informuje, że w tym roku Wałęsa zaproponował publiczną debatę na temat formułowanych wobec niego zarzutów, ale potem z propozycji się wycofał.
"Washington Post" zamieścił natomiast agencyjną depeszę na temat dokumentów dotyczących Lecha Wałęsy.(PAP)
ksaj/ kar/ mag/