Zdaniem prezesa IPN Łukasza Kamińskiego, dokumenty dotyczące historii Polski przetrzymywane w rosyjskich archiwach są niezwykle cenne. Znajduje się tam m.in. część tzw. archiwum belwederskiego związanego z osobą marszałka Józefa Piłsudskiego - mówił PAP Kamiński.
PAP: W środę szef rosyjskiej Federalnej Agencji Archiwalnej Andriej Artizow oświadczył, że Rosja jest gotowa zwrócić Polsce archiwalia przejęte podczas II wojny światowej. Jaki charakter mają wspomniane materiały?
Łukasz Kamiński: Mówimy o zbiorach archiwalnych fundamentalnych dla najnowszej historii Polski. W Rosji wciąż znajdują się dokumenty dotyczące okresu międzywojennego, które dostały się w ręce sowieckie w czasie II wojny światowej lub po jej zakończeniu. Mam na myśli m.in. część archiwum belwederskiego związanego z osobą marszałka Józefa Piłsudskiego, akta Polskiej Organizacji Wojskowej. Wartości tych archiwaliów nie można przecenić.
Łukasz Kamiński: "Polscy historycy, którzy chcą badać polską historię nie powinni jeździć w tym celu do Moskwy. Poza tym jest fundamentalna zasada prowieniencji, która głosi, że archiwa powinny znajdować się w miejscu ich wytworzenia".
Pewne fragmenty tych zbiorów zostały przekazane polskiej stronie w czasach PRL "w ramach braterskich stosunków w bloku wschodnim", choć - z punktu widzenia władz sowieckich - były one mało istotne. Tym bardziej cieszy zapowiedź zwrotu pozostałej części. To będzie wielki przełom dla polskich historyków.
Nie jest tak, że te akta nie są dostępne; one znajdują się w rosyjskich archiwach. Jednak polscy historycy, którzy chcą badać polską historię nie powinni jeździć w tym celu do Moskwy. Poza tym jest fundamentalna zasada prowieniencji, która głosi, że archiwa powinny znajdować się w miejscu ich wytworzenia.
PAP: Czy Rosjanie mogą oczekiwać od Polski przekazania w zamian dokumentów związanych z ich historią?
Łukasz Kamiński: W zamian nie możemy Rosjanom wiele zaoferować, bo nie mamy rosyjskich zbiorów w Polsce. Dysponujemy natomiast interesującymi dla Rosjan materiałami, np. w formie kopii, które są związane z losem jeńców sowieckich na ziemiach polskich. Wiadomo, że podczas II wojny światowej masowo mordowali ich Niemcy. W zasobach IPN znajduje się wiele materiałów dotyczących śledztw w sprawie tych zbrodni. Trzeba także pamiętać, że los jeńców nie interesuje tylko historyków, ale i, a może przede wszystkim, ich rodziny.
PAP: Strona rosyjska zapowiedziała także, że przekaże Polsce większość akt rosyjskiego śledztwa w sprawie zbrodni katyńskiej. Jakie jest ich znaczenie?
Łukasz Kamiński: Gdybyśmy otrzymali całość akt ze śledztwa, czyli przede wszystkim 35 wciąż brakujących tomów to - choć nie wiemy co w nich jest, bo nikt z Polaków do tej pory ich nie widział - miałyby one bardzo ważne znaczenie dla polskiego śledztwa prowadzonego przez IPN. Niekoniecznie muszą być to przełomowe ustalenia, gdyż sam mechanizm zbrodni już znamy - wiemy, kto podejmował decyzję o zbrodni katyńskiej i kto ją wykonywał. Sądzę, że w tych brakujących tomach są nieznane dokumenty, a przede wszystkim tekst rosyjskiego postanowienia o umorzeniu śledztwa, którego analiza - z formalno-prawnego punktu widzenia - będzie dla polskich prokuratorów bardzo ważna.
W Rosji wciąż znajdują się dokumenty dotyczące okresu międzywojennego, które dostały się w ręce sowieckie w czasie II wojny światowej lub po jej zakończeniu. Mam na myśli m.in. część archiwum belwederskiego związanego z osobą marszałka Józefa Piłsudskiego, akta Polskiej Organizacji Wojskowej. Wartości tych archiwaliów nie można przecenić.
Przypuszczam, że akta operacyjno-wywiadowcze, których Rosja nie zamierza odtajniać, są związane z pracą operacyjną NKWD w obozach i w więzieniach, gdzie byli przetrzymywani polscy jeńcy. Z innych źródeł wiemy bowiem, że NKWD prowadziła działalność inwigilacyjną na szeroką skalę.
PAP: Jak Pan ocenia pomysł stworzenia bazy danych polskich jeńców z 1939 r., a także oczekiwania Rosjan dotyczące utworzenia rejestru czerwonoarmistów pojmanych do polskiej niewoli w czasie wojny polsko-bolszewickiej?
Łukasz Kamiński: Dysponujemy źródłami dotyczącymi polskich jeńców z 1939 r. Polska Misja Wojskowa już w latach 90. pracowała nad ustaleniem ich losów w archiwach rosyjskich; Indeks Represjonowanych polskich obywateli przez władze sowieckie prowadzi Ośrodek Karta. Nie znamy nazwisk wszystkich jeńców wziętych do niewoli w 1939 r. przez Armię Czerwoną. Istotne jest jednak nie tylko sporządzenie imiennej listy polskich jeńców, ale przede wszystkim wyjaśnienie ich losów.
Jeśli chodzi o losy jeńców sowieckich z wojny polsko-bolszewickiej Polska wykonała już bardzo dużo; wszystkie podstawowe dokumenty zostały opublikowane, przetłumaczono je na język rosyjski. Nie mamy jakichkolwiek archiwaliów do ukrycia w tej sprawie. Ważne jest to, aby tworzyć bazy danych z myślą o wyjaśnianiu indywidualnych tragedii poszczególnych osób, a nie w związku z jakimś kontekstem politycznym, np. chcąc tłumaczyć los jednych jeńców losem drugich.
PAP: Artizow mówił także o wspólnych pracach historyków polskich i rosyjskich dotyczących wyjaśnienia okoliczności zbrodni augustowskiej z lipca 1945 r. Jakie wiąże Pan z tym oczekiwania?
Łukasz Kamiński: Ten fragment wypowiedzi Artizowa dotyczy dwóch centrów dialogu i porozumienia polsko-rosyjskiego, które przygotowały wspólny projekt związany z walkami między polskim podziemiem a NKWD i Armią Czerwoną. W ramach tego projektu wyjaśniania jest zbrodnia augustowska. Mamy w związku z nim duże nadzieje, ponieważ wciąż na temat tej zbrodni bardzo niewiele wiemy, choć udało się odtworzyć listę zaginionych. Prace nad wyjaśnieniem mordu rozpoczęły się jeszcze przed 1989 r., a śledztwo w tej sprawie prowadzi IPN.
Na początku tego roku mieliśmy przełom. Dzięki rosyjskiemu Stowarzyszeniu Memoriał otrzymaliśmy kopię dwóch sowieckich meldunków, które potwierdzają to, czego się domyślaliśmy. Dokumenty te wskazują sprawców zbrodni augustowskiej. Jednak wciąż nie znamy miejsca pochówku ofiar. To bardzo ważne, bo ich rodziny od ponad 60 lat nie wiedzą, gdzie spoczywają ich bliscy.
Biorąc pod uwagę zapowiedzi Rosjan liczę, że zostaną odnalezione kolejne dokumenty związane ze zbrodnią, a w ramach wspólnych badań uda się ustalić jej okoliczności.
Rozmawiał Waldemar Kowalski (PAP)
wmk/ ls/