Media stały się frontem wojen hybrydowych, Białoruś ceni wolność słowa, a język rosyjski to „nasz język” – mówił Alaksandr Łukaszenka, występując w Mińsku przed przedstawicielami mediów rosyjskojęzycznych.
„Najważniejszym, być może pierwszym etapem tych współczesnych wojen są wojny w przestrzeni medialnej. Zanim rozpocznie się wojnę przeciwko temu czy innemu państwu, prowadzi się nie przygotowanie artyleryjskie, lecz przygotowanie w mediach. Staliście się podstawowym elementem wojen hybrydowych” - ostrzegał Alaksandr Łukaszenka podczas sesji plenarnej XIX Światowego Kongresu Prasy Rosyjskiej w Mińsku, który relacjonuje agencja BiełTA.
Według prezydenta Białorusi „słowo wydrukowane w gazecie, wypowiedziane z ekranu lub opublikowane w internecie coraz częściej mija się z prawdą. Potem ta informacja staje się bronią, która wywołuje konflikty, starcia zbrojne”.
Łukaszenka wzywał dziennikarzy do „obywatelskiej odpowiedzialności” w czasach, gdy – ze względu na rolę technologii i zmiany społeczne - znaczenie mediów jest coraz większe. „Media zawsze nazywano czwartą władzą. Ale dzisiaj, biorąc pod uwagę stopnień ich wpływu na społeczeństwo, można mówić o jeszcze większym znaczeniu” - ocenił. Wzywał także do powrotu do "tradycyjnego", profesjonalnego dziennikarstwa, czyli takiego, w którym rzetelnie podchodzi się do faktów i które jest bardziej odporne na manipulacje.
„Narzucanie dziennikarzom opinii, wciskanie ich w ramy stereotypów – to niedopuszczalne. Ale sens prawdziwej wolności słowa, którą bardzo na Białorusi cenimy, polega nie tylko na możliwości wyboru, ale także na odpowiedzialności za nie” – podkreślił Łukaszenka.
Zwracając się do uczestników kongresu, Łukaszenka podkreślał, że język rosyjski ma dla Białorusinów ogromne znaczenie. „Rosyjski to nasz język. Przyjechaliście do kraju, gdzie czyta się, rozmawia i myśli po rosyjsku. Cieszymy się oczywiście, że jednocześnie wiele zrobiliśmy, żeby na ten sam poziom podnieść i język białoruski. Dużo w tej sprawie robimy. I to nie powinno was niepokoić” – oświadczył Łukaszenka.
Białoruski prezydent i inni przedstawiciele władz często twierdzą, że na Białorusi nie ma problemów z wolnością mediów. Z tą opinią nie zgadzają się jednak przedstawiciele białoruskich mediów niezależnych i organizacji międzynarodowych.
„We wszystkich rankingach wolności słowa Białoruś znajduje się na dalekim końcu” – powiedział PAP Andrej Bastuniec, przewodniczący niezależnego Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Jak wskazał, o ograniczeniu wolności mediów decydują przede wszystkim szerokie kontrolne prerogatywy ministerstwa informacji, które „decyduje o rejestracji mediów i może zainicjować proces ich zamknięcia, reguluje internet”.
„To niestety nie pozwala nam się zgodzić z opinią głowy państwa. To samo dotyczy obecności w mediach języka białoruskiego” – dodał. „Nasze media są zdominowane przez media rosyjskie, zwłaszcza w tzw. pakiecie socjalnym, czyli ogólnodostępnym zestawie dziewięciu kanałów telewizyjnych, które nadają w języku rosyjskim i oferują głównie informacje pochodzące z tamtejszych mediów” – wyjaśnił.
Zjazd kongresu Bastuniec uznał za „jedno z przedsięwzięć tzw. Ruskiego Miru”, które ma się wpisywać w koncepcję budowania wspólnej przestrzeni medialnej państwa związkowego Rosji i Białorusi.
„Słowa prezydenta o uczestniczeniu w wojnach hybrydowych, skierowane do rosyjskich dziennikarzy, mogły być próbą zniwelowania tego efektu, ale sam fakt przeprowadzenia tej imprezy na Białorusi jest rozczarowujący” – twierdzi rozmówca PAP.
W spotkaniu kongresu uczestniczą, jak podaje BiełTA, przedstawiciele 52 państw. Wśród nich jest 238 dziennikarzy z 213 różnych mediów, przedstawiciele władz Białorusi i Rosji, dyplomaci i eksperci.
Międzynarodowy Kongres Prasy Rosyjskiej po raz pierwszy odbył się w Rosji w 1999 r. Następnie rosyjska państwowa agencja TASS (wówczas ITAR-TASS) i Rosyjski Instytut Prasy utworzyły Światowe Stowarzyszenie Mediów Rosyjskich, które obecnie zrzesza rosyjskojęzyczne media działające w ponad 70 krajach – informuje BiełTA.
Z Mińska Justyna Prus (PAP)
just/ mmp/ ro/