Prezydent Bronisław Komorowski obejrzał w piątek miejsce ekshumacji ofiar powojennego terroru komunistycznego, prowadzonych na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach przez IPN i Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Komorowski złożył kwiaty pod tablicą upamiętniającą ofiary stalinowskiej bezpieki. Odwiedził też laboratorium polowe, gdzie rozmawiał z ekspertami przeprowadzającymi ekshumacje i oglądał odnalezione szczątki ofiar. Podczas wizyty na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach towarzyszyli mu sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Kunert oraz prezes IPN Łukasz Kamiński.
W rozmowie z dziennikarzami prezydent przyznał, że ma pewne "poczucie niedosytu", iż te prace mają miejsce dopiero teraz. Powiedział także, że z drugiej strony odczuwa ulgę, iż w toku prac ekshumacyjnych udało się odnaleźć wiele szczątków polskich patriotów "zamordowanych za to, że kochali Polskę".
W rozmowie z dziennikarzami prezydent przyznał, że ma pewne "poczucie niedosytu", iż te prace mają miejsce dopiero teraz. Powiedział także, że z drugiej strony odczuwa ulgę, iż w toku prac ekshumacyjnych udało się odnaleźć wiele szczątków polskich patriotów "zamordowanych za to, że kochali Polskę".
Przypomniał też, że Polska jest jednym z niewielu krajów, które odzyskały wolność po 1989 r. w wyniku upadku komunizmu, gdzie nie ma do dziś żadnego muzeum przypominającego zbrodnie powojennego terroru komunistycznego.
"I jeszcze raz chciałbym powiedzieć, że będę usilnie starał się o to, aby w wyniku współdziałania z panem ministrem Gowinem i z całym rządem, z władzami m.st. Warszawy, takie miejsce powstało. To może być albo więzienie na Rakowieckiej, gdzie ci ludzie byli rozstrzeliwali, zabijani, wieszani, albo kazamaty pod Ministerstwem Sprawiedliwości, gdzie kiedyś był Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, a więc miejsce przesłuchań, a prawdopodobnie także i zabójstw, męki tych ludzi" - mówił Komorowski.
Prezydent wyraził nadzieję na kontynuowanie działań ekshumacyjnych i identyfikację odnalezionych szczątków.
Prace ekshumacyjne na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach, prowadzone pod nadzorem Instytutu Pamięci Narodowej, a finansowane przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, mają potrwać do końca sierpnia.
Obszar, na którym prowadzone są ekshumacje - tzw. kwatera na Łączce, to miejsce, gdzie w latach 1948–1956 pochowano kilkuset zmarłych i straconych w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Badacze mają nadzieję, że w toku prac ekshumacyjnych uda się odnaleźć szczątki m.in. rtm. Witolda Pileckiego, gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila" – szefa Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej, mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" - dowódcy 5. Brygady Wileńskiej i ppłk. Łukasza Cieplińskiego - przywódcy Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość".
Zespołem archeologów i ekspertów z Zakładów Medycyny Sądowej we Wrocławiu i w Szczecinie, biorących udział w pracach ekshumacyjnych, kieruje historyk dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z IPN. "Do tej pory udało się wydobyć z ziemi szczątki 74 osób, w tym prawdopodobnie dwóch kobiet" - powiedział PAP w piątek naukowiec. Pierwsze informacje dotyczące identyfikacji szczątków mają być znane - jego zdaniem - w ciągu najbliższych kilku tygodni. Materiał genetyczny potrzebny do identyfikacji pobrano od 90 krewnych ofiar stalinowskich represji.
Większość odnalezionych szkieletów nosi ślady egzekucji tzw. metodą katyńską – strzałem w potylicę z bliskiej odległości. W części przypadków – oprócz ubytków kostnych powstałych wskutek strzału w głowę - stwierdzono także ślady po złamaniach m.in. żeber, żuchw i obojczyków, prawdopodobnie tuż przed śmiercią, co może wskazywać, że ofiary były poddawane brutalnym śledztwom, bite i torturowane. Przy jednym szkielecie odnaleziono aż 11 kul.
Większość odnalezionych szkieletów nosi ślady egzekucji tzw. metodą katyńską – strzałem w potylicę z bliskiej odległości. W części przypadków – oprócz ubytków kostnych powstałych wskutek strzału w głowę - stwierdzono także ślady po złamaniach m.in. żeber, żuchw i obojczyków, prawdopodobnie tuż przed śmiercią, co może wskazywać, że ofiary były poddawane brutalnym śledztwom, bite i torturowane. Przy jednym szkielecie odnaleziono aż 11 kul. "Prawdopodobnie ten człowiek został uśmiercony serią z karabinu maszynowego" – wyjaśnił Szwagrzyk.
Ofiary terroru komunistycznego były chowane przeważnie w grobach zbiorowych, po dwóch lub po trzech. Ułożenie szczątków wskazuje, że byli oni zrzucani do grobów z pewnej wysokości. "Mówimy tu nie o pochówkach, a o pośpiesznym wrzucaniu ciał do wąskich jam grobowych, w których nie zawsze się one mieściły” – mówi Szwagrzyk. Według niego, sprawcy próbowali zacierać ślady zbrodni. "Część szkieletów nosi znaczne ubytki kostne, co może wskazywać na to, że szczątki mogły zostać polane jakimś specyfikiem chemicznym, który ułatwiał ich rozkład" - tłumaczył.
Badacz uznał, że jest jeszcze za wcześnie, aby wysuwać zbyt daleko idące teorie dotyczące szczegółów śmierci ofiar komunistów. "Wciąż czekamy na wyniki badań i analiz porównawczych, które są właśnie prowadzone. Każdy dzień przynosi nowe odkrycia i ustalenia" – powiedział.
Naukowcy prowadzą oględziny wydobytych szczątków w znajdującym się w pobliżu miejsca ekshumacji polowym laboratorium.
Prace ekshumacyjne to rezultat ubiegłorocznego porozumienia zawartego pomiędzy IPN, Ministerstwem Sprawiedliwości oraz Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Realizowane są w ramach ogólnopolskiego projektu badawczego "Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego z lat 1944–1956". (PAP)
wmk/ nno/ akn/ hes/ jbr/