Mimo trudności i błędów Polska dobrze sobie poradziła z integracją Ziem Odzyskanych – uważa prof. Andrzej Sakson z Instytutu Zachodniego w Poznaniu. Jego zdaniem, proces scalania nowych obszarów z resztą kraju można porównać z łączeniem ziem po zaborach w II RP.
W tym roku mija 70. rocznica zakończenia II wojny światowej. Wywiad z prof. Saksonem jest częścią pakietu materiałów, które prezentujemy z tej okazji na portalu www.dzieje.pl.
PAP: W 1945 roku przywódcy antyhitlerowskiej koalicji zdecydowali, że Polska będzie administrowała ponad 100 tys. km kw. zajmowanych dotąd przez Niemcy terenów na północ i na zachód od swoich przedwojennych granic. Po utracie Kresów Wschodnich nowe ziemie stanowiły trzecią część kraju. Na czym polegała waga wyzwania, jakim była integracja Ziem Odzyskanych z resztą kraju?
Prof. Andrzej Sakson: Gdyby z dzisiejszej perspektywy próbować dokonać bilansu sposobu przejęcia, zagospodarowania i integracji tych obszarów, to w mojej ocenie jest on jednoznacznie pozytywny. O ile mówimy, że w okresie międzywojennym jednym z sukcesów II RP było zintegrowanie Polski i stworzenie jednego organizmu z trzech zaborów, to podobnie możemy traktować przyłączenie Ziem Odzyskanych i ich zintegrowanie z ogółem państwa polskiego. Było to połączenie z krwioobiegiem gospodarczym, politycznym, społecznym kraju, doprowadzenie do tego, że obecnie traktujemy te tereny jako integralną część państwa polskiego.
Kwestie kształtu powojennej Polski zapadały ponad naszymi głowami. Gdyby jednak nasz kraj nie otrzymał ziem zachodnich, pozbawiony ziem na wschodzie, stałby się państwem kadłubowym, szczątkowym, bez szans na rozwój i zajęcie znaczącej pozycji w Europie.
Prof. Andrzej Sakson: Gdyby z dzisiejszej perspektywy próbować dokonać bilansu sposobu przejęcia, zagospodarowania i integracji tych obszarów, to w mojej ocenie jest on jednoznacznie pozytywny. O ile mówimy, że w okresie międzywojennym jednym z sukcesów II RP było zintegrowanie Polski i stworzenie jednego organizmu z trzech zaborów, to podobnie możemy traktować przyłączenie Ziem Odzyskanych i ich zintegrowanie z ogółem państwa polskiego.
PAP: Przy okazji obejmowania przez Polskę terenów przez lata będących w granicach Niemiec nierzadko mówi się o skoku cywilizacyjnym i kulturowym. Na czym on polegał?
Prof. Andrzej Sakson: Polska powiększając się o Ziemie Odzyskane, przesunęła się na zachód. Przejmując ziemie zachodnie my też przejmowaliśmy określoną cywilizację materialną. W tamtych czasach Śląsk był terenem najbardziej uprzemysłowionym i o najlepszej infrastrukturze na świecie. W przypadku nowych polskich ziem mówimy ponadto o zastanym układzie kolejowym, drogowym, przemyśle, planowaniu przestrzennym, o rozwiniętych, mimo stopnia zniszczenia, miastach. Z tego punktu widzenia to był dla nas awans cywilizacyjny.
PAP: Jakie było i jak zmieniało się postrzeganie Ziem Odzyskanych przez ludzi osiedlających się na tym terenie i przez ogół Polaków?
Prof. Andrzej Sakson: Po wojnie na te tereny przybyło ponad 6 mln Polaków. Legitymizacją Polski do przyjęcia Ziem Odzyskanych była kwestia rekompensaty za utracone Kresy Wschodnie. Traktowano to jako sprawiedliwość dziejową - niezależnie od orientacji politycznej. Jeśli chodzi o osoby osiedlające się na tym terenie, to jedni przybywali dobrowolnie - to osadnicy z centralnej Polski, którzy jechali po czekający na zachodzie majątek, gospodarstwa, ziemię i pracę. Drugą falą byli nasi, polscy wypędzeni, którzy wyrokami historii przenosili się na Ziemie Odzyskane dobrowolnie lub pod przymusem, traktując to jako jedne z największych nieszczęść w ich życiu. Opuszczali swoje ziemie rodzinne w poczuciu, że to nie oni Polskę opuścili, tylko Polska opuściła ich, przesuwając swoje granice. Ziemie Odzyskane traktowali jako przejściowe miejsce swojego pobytu, czekając na powrót do domu po III wojnie światowej i upadku komunizmu.
PAP: Obejmowanie Ziem Odzyskanych odbywało się pod hasłami powrotu do macierzy, na stare, piastowskie ziemie. Jaki był cel takich działań?
Prof. Andrzej Sakson: Przed polskimi władzami stała konieczność przyswojenia społeczeństwu nowego kształtu terytorialnego państwa polskiego. Chodziło o zatarcie w świadomości społecznej pamięci o utraconych Kresach Wschodnich i wprowadzenie do niej Ziem Odzyskanych. Hasło powrotu do ziem piastowskich może wywoływać spory. Niezależnie od pewnych wątpliwości, które mogą się pojawić odnośnie tradycji polskiej państwowości na tych terenach w okresie przed 1939 rokiem, było to działanie służące integrowaniu ludności. Przyswojeniu tych terenów ogółowi Polaków. Ówczesne władze propagowały budowanie nowego kształtu Polski na wiele sposobów - temu służyły też takie działania, jak organizacja Wystawy Ziem Odzyskanych we Wrocławiu 1948 roku.
Przed polską władzą stały także cele zewnętrze. Kwestia granic przez długi okres czasu nie była rozstrzygnięta - najbardziej spektakularna jest sprawa Szczecina, gdzie polskie władze dwukrotnie obejmowały ten teren. Zachodnioniemiecki rewizjonizm terytorialny kwestionował legalność przejęcia Ziem Odzyskanych. Tak naprawdę dopiero traktat z 1990 roku spowodował, że Niemcy uznały zachodnią granicę Polski. Okoliczności przejęcia nowego terenu przez polską władzę były niezwykle trudne, ale patrząc z dzisiejszej perspektywy można mówić o sukcesie.
PAP: Ogół Polaków może kojarzyć okres obejmowania nowych ziem przez Polskę z perypetiami "repatriantów", bohaterów filmu "Sami swoi". Ale przecież w naszej kulturze utrwalił się też obraz „Prawo i pięść”, ze zbrodniami i szabrownikami na „Dzikim Zachodzie” Polski. Istnieją relacje o nierzadko celowym niszczeniu poniemieckiej infrastruktury, urządzeń. Skąd zatem ta jednoznacznie pozytywna ocena?
Prof. Andrzej Sakson: Polska zdała egzamin z tego historycznego wyzwania, jakim było zagospodarowanie tych obszarów, napływu masowej migracji na Ziemie Odzyskane, co nie oznacza, że wszystkie procesy przebiegały modelowo. Z perspektywy Polski centralnej te tereny postrzegane były nierzadko jako "Dziki Zachód", "ziemie wyzyskane", było szereg nieprawidłowości, patologii, czego ślad mamy właśnie chociażby w filmie z Gustawem Holoubkiem. Oczywiście zawsze mogło być lepiej, bardziej racjonalnie. Rodzi się jednak inne pytanie: czy Polska w ówczesnym, powojennym stanie była w stanie inaczej pokierować tymi procesami? Warto sprawdzić i uświadomić sobie, co się stało na ziemiach poniemieckich w Czechach, jak ZSRR zagospodarował przejęty przez siebie teren byłych Prus Wschodnich. Gdybyśmy porównali jaki tam był stopień degradacji, upadku, nieprawidłowości, spojrzelibyśmy z innej, mniej krytycznej perspektywy na to, co się działo w Polsce.
PAP: Jak wyglądała infrastruktura na ziemiach które obejmowali Polacy?
Prof. Andrzej Sakson: Wiele miast i fabryk było zniszczonych w wyniku działań wojennych. Nie można zapominać, że zanim te ziemie zostały przekazane polskiej administracji, miały za sobą okres rządów sowieckich. W tym pierwszym okresie sowieckie władze według własnych planów dokonywały nie tylko masowych deportacji, ale też wywożenia majątku z miast, fabryk w głąb ZSRR. Nikt się nie pytał Polaków o zgodę. W tej sytuacji przedstawiciele polskiej administracji natrafiali nierzadko na spaloną, splądrowaną ziemię.
Prof. Andrzej Sakson: Polska zdała egzamin z tego historycznego wyzwania, jakim było zagospodarowanie tych obszarów, napływu masowej migracji na Ziemie Odzyskane, co nie oznacza, że wszystkie procesy przebiegały modelowo. (...) Oczywiście zawsze mogło być lepiej, bardziej racjonalnie. Rodzi się jednak inne pytanie: czy Polska w ówczesnym, powojennym stanie była w stanie inaczej pokierować tymi procesami?
PAP: Nie brak dziś bardzo krytycznych głosów w kwestii degradacji przejętego przez Polskę mienia na nowych polskich ziemiach.
Prof. Andrzej Sakson: Z cyklu reportaży poświęconych obecnemu obrazowi Ziem Odzyskanych w jednym z popularnych tygodników czytelnik mógł się dowiedzieć, że Ziemie Odzyskane to wielki symbol polskiej klęski. Padały tam słowa: cywilizacyjna porażka, jedyna polska kolonia, czy też teza, że Odra stanowi największy uskok cywilizacyjny na świecie. W moim przekonaniu nie ma zgody na tego rodzaju interpretacje. Nie można dziś mówić, pisać, że Polacy - kolonizatorzy, będący na poziomie barbarzyńców przybyli i zdewastowali to, co zastali. Boli postępujący proces delegitymizacji Ziem Odzyskanych - czasem prowadzi on, upraszczając, do oczekiwania, że Polacy będą przepraszać Niemców za przejęcie tych ziem i w dodatku zrujnowanie tego, co na nich było. Polska poradziła sobie z wyzwaniem; może nie na wszystkich frontach, ale zdała egzamin.
PAP: Jaki dziś, 70 lat po wojnie jest status Ziem Odzyskanych? Czy wciąż widać "szwy" po łączeniu tego terenu z resztą Polski?
Prof. Andrzej Sakson: Przemiany społeczne dokonujące się w ostatnich 70 latach na Ziemiach Odzyskanych mają własną specyfikę. Współcześni mieszkańcy tej części Polski tworzą społeczność postmigracyjną, która ukształtowała się w wyniku napływu na te tereny różnych grup ludności. Ziemie te wykazują własną odrębność. Na przestrzeni lat dokonał się głęboki proces integracji tych ziem z resztą kraju. Ten proces dotyczy zarówno płaszczyzny politycznej, społecznej, gospodarczej, jak i językowej, wyznaniowej, świadomościowej. Ziemie te postrzegane są przez ich mieszkańców, oraz ogół Polaków jako integralna część kraju, która posiada własny koloryt i specyfikę. Dla kolejnych pokoleń, urodzonych na tamtych terenach jest to już ich ojczyzna, z którą się utożsamiają i integrują.
PAP: A co z podnoszonymi do dziś kwestiami "wypędzeń"? Jak też wygląda kwestia nienaruszalności naszej granicy na Odrze?
Prof. Andrzej Sakson: Ziemie te są uznane międzynarodowo przez zjednoczone Niemcy i ich status nie stanowi w Europie otwartego problemu. Co do kwestii niemieckich wysiedleń i niemieckiego dziedzictwa kulturowego to podejmowane 70 lat temu działania wynikały z logiki ówczesnej historii. Każde wysiedlenie, pozbawienie człowieka jego stron ojczystych, gospodarstwa w którym się wychował jest wielkim nieszczęściem, tragedią w wymiarze indywidualnym. Jednak należy cały czas pamiętać, kto był sprawcą wybuchu II wojny światowej.
Prof. Andrzej Sakson - badacz przemian społecznych na Ziemiach Odzyskanych, autor szeregu publikacji na ten temat, pracownik Instytutu Zachodniego w Poznaniu i jego szef w latach 2004 – 2011, pracownik naukowy Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.
Rozmawiał Rafał Pogrzebny (PAP)
rpo/